1

3.3K 134 57
                                    

Siedziałam na parapecie w moim pokoju i oglądałam burzę szalejącą za oknem. Lubię tę anomalie pogodową. Nie ma jej często, a jest taka piękna. Te pioruny błyskające biało-fioletowym światłem. Tak.. Nie jestem do końca normalna. Wielu ludzi boi się burzy, a ja bym sobie z chęcią wyszła na dwór, gdyby nie fakt, że nie mogę. Moi opiekunowie mnie nie wypuszczą.

Jestem Amelia Yukiji i jestem Japonką. Do zeszłego tygodnia mieszkalam w domu dziecka, ale nie dlatego, że rodzice zginęli w wypadku, czy czymś, chociaż równie dobrze mogliby być martwi, ale niestety nie są. Jak miałam pięć lat, uznali, że jestem dla nich ciężarem i oddali mnie. Tak po prostu. Teraz mieszkam w Anglii z moimi nowymi opiekunami i staramy się w jakiś sposób nawiązać więź. Znaczne się.. oni próbują, ja ich zalewam i czytam mangi. Głównie "Naruto". Tak, mam 15 lat i czytam mangi. Wszyscy uważają, że to dziecinne, ale jak dla mnie to jestem pewien rodzaj hobby. Jedni tańczą, drudzy śpiewają, a ja czytam japońskie komiksy i oglądam anime.

Wstałam z parapetu, w celu pójścia na dół, ale nagle zakręciło mi się w głowie i upadłam na zimną podłogę. Ostatnie ci pamiętam to dziwne, niebieskie światło.

Otworzyłam leniwie oczy i pierwsze co mi się rzuciło w oczy to zieleń. Czysta zieleń. To napewno nie mój pokój. Podnioslam głowę i się rozejrzałam. Drzewa. Wow... Wstałam i otrzepałam się z piasku. Odwróciłam się i zobaczyłam bramę z japońskim napisem "Konohagakure". Huh? Jak Konoha z "Naruto"? To pewnie mój sen... Podeszłam do bramy i otworzyłam ją. Drzwi otworzyły się z lekkim oporem i weszłam. W środku podeszli do mnie strażnicy.
-Kim jesteś?-zapytał z bandażem na nosie.
-Amelia.-odpowiedziałam ochryple.
-Co tu robisz?-zapytał z grzywką na oku.
-Sama chciałabym to wiedzieć.-wymamrotałam.
-Okej... To chodź do Hokage-sama.-rozkazał ten z bandażem.
Kiwnęłam tylko głową i poszliśmy.
Co tu się wyrabia? Gdyby to był sen, to bym mogła to jakoś kontrolować i widzialabym wszystko mniej dokładnie. Jakim cudem trafiłam do wioski z "Naruto"? Jak? Przecież jeszcze niedawno siedziałam w pokoju i obserwowałam burzę!
Weszliśmy do budynku z napisem "Ogień" i poszliśmy do gabinetu Hokage. Ciekawe czy Trzeci, Piąty czy Szósty... Albo w ogóle Siódmy...
W gabinecie siedziała blondynka, chojnie obdarzona przez naturę w okolicach klatki piersiowej. Wypelniala jakieś papiery.
-Hokage-sama, proszę wybaczyć, ale...-powiedział ten z grzywką, a Piąta uniosla głowę i spojrzała na mnie. Przez chwilę jej twarz wyrażała zdziwienie, a potem zastapiło je szok.
-Kto to jest?-zapytała donosnie.
-Nie wiemy, weszła do osady, gdy mieliśmy dyżur na straży.
Ja nic nie mówiłam, tylko stałam i czekałam, aż coś zadecydują.
-Idźcie, ja z nią pogadam.-powiedziała, a tamta dwójka wyszła.-Usiądź.-rozkazała i wskazała na miejsce naprzeciw siebie.
Zrobiłam jak kazała i uważnie jej się przejrzałam. Wyglądała dokładnie jak w anime.
-Jak się nazywasz?-zapytała.
-Yukiji Amelia.
-Nie jesteś stąd, prawda?-westchnęła.
-Nie. Nie wiem co tu robię. W jednej chwili byłam w swoim pokoju, kiedy nagle straciłam przytomność i w jakiś niewytłumaczalny sposób znalazłam się tu.
-Jesteś strasznie podobna do bliskiej mi osoby, którą musiałam kiedyś zostawić. Tylko tamtą dziewczynka była młodszą. Ile masz lat?
-15.
Popatrzala na mnie z zaskoczeniem. O co tej babie chodzi?!
-A co z twoimi rodzicami?
-Nie wiem. Jak miałam pięć lat oddali mnie do domu dziecka. Mam ich gdzieś i to ze wzajemnością.-powiedziałam z goryczą.
-Słuchaj, narazie możesz zostać, ale mam jeszcze jedno pytanie... Co umiesz jako ninja?
-Nic. W świecie, w którym żyłam nie było ninjutsu, ani chakry. Za to wszyscy wiedzieli co to jest z serii komiksów "Naruto". To był wielki hit.
-Okej. To w takim bądź razie będziesz ze mną trenować. I nie słyszę odmowy.-uśmiechnęła się i podała mi ochraniacz ze znakiem Konohy.-Z racji, że nie mamy wolnych domów, będziesz mieszkać z jednym z jouninów. I przydzielenie cię do grupy.-zastanowiła się chwilę.-Dołączysz do drużyny 7. Będziesz w jednej drużynie z Naruto Uzumakim, Sakurą Haruno i Saiem. Codziennie o szesnastej będziesz się tu stawiać.-rozkazała.-Będziesz mieszkać z Kakashim Hatake, który jest również opiekunem waszej drużyny.-napisała mi adres na kartce i dała klucz.-Możesz iść. Od jutra zaczynamy.
Kiwnęłam głową i skierowałam się w stronę adresu, ale jakoś w połowie drogi się zgubiłam. Rozejrzaľm się, ale ani śladu żywej duszy.
-Cholera!-warknęłam szeptem do siebie, a potem poszłam prosto nie patrząc przed siebie. Dzięki mojemu "szczęściu" wpadłam na kogoś. Spojrzałam na twarz zdezorientowanego blondyna o niebieskich oczach i bliznach na policzkach. Naruto.
-Umm.. przepraszam.-wymamrotałam.
-Spoko, spoko.-uśmiechnął się.-Jesteś tu nowa? Wcześniej cię tu nie widziałem, dattebayo!
-Tak. Aktualnie poszukuje tego adresu.-pokazałam mu kartkę.
-Wiesz, że idziesz w kompletnie inną stronę? I w ogóle czego chcesz od Kakashi-sensei?-zmrużył oczy.
-Mam z nim mieszkać. Jestem w jego drużynie, a ta cycata babka powiedziała, że nie ma wolnych domów więc mam u niego się zatrzymać.-wzruszyłam obojętnie ramionami.-Amelia.-podałam mu rękę.
-Naruto Uzumaki. Przyszły Hokage Konohagakure!-uśmiechnął się szeroko.
-A więc, przyszły Hokage, prowadź do Kakashiego.-uśmiechnęłam się do niego.
Poszliśmy w ciszy, kiedy nagle zaburczało mi w brzuchu dość głośno.
-Cholercia.-mruknęłam i złapałam się za brzuch.-Może pójdziemy coś zjeść. Kiszki marsza mi grają.-zachichotałam, ale potem mi zrzedła mina.-Albo nie. Jestem spłukana.-chciałam iść dalej, ale Uzumaki mnie zatrzymał.
-Chodź do Ichiraku Ramen. Ja stawiam.-uśmiechnął się.
-Nie. Nie chcę mieć u ciebie większego długu. Już jestem ci wdzięczna, że mnie prowadzisz.
-W porząsiu. Dosyć długo oszczędzałem, dattebayo!-pokazał portfel-żabę pełną kasy.
-Skoro tak to chodź. Kiedyś ci się odwdzięcze.-uśmiechnęłam się.-Jesteś Naruto Uzumaki, huh?-spojrzałam na niego.-Jesteśmy teraz w jednej drużynie. Hokage mi powiedziała.
-Fajnie.-ucieszył się.-Tylko narazie Kakashi-sensei jest niedysponowany i dała nam jakiegoś zastępcę. Yamato.-wzdygnął się lekko.
Weszliśmy do Ichiraku i Naruto zamówił nam po największej misce ramen. Ale mamy problem... Mimo iż wywodzą się z Japonii za cholerę nie umiem jeść paleczkami.
-Itadakimasu!-powiedział i zaczął jeść.
-Naruto...-westchnęłam.-Jak to się obsługuje?-zapytałam wskazując na pałeczki, a ten spojrzał na mnie jak na kosmite.
-To czym ty zawsze jadlas, dattebayo?!
-Widelcem i nożem.-zmarszczyłam brwi.
-Czym i czym?-patrzył na mnie jak na wariatke.
-Nie ważne.-machnęłam ręką.-To jak? Nauczysz mnie?
Kiwnął głową i zaczął objaśniać co i jak. Po dziesięciu minutach rozumiałam i zjadłam rosół.
-Przypomnij mi kiedyś, że mam u ciebie dług wdzięczności.-złapałam się za pełny brzuch.-Dobra, chodź.-chwyciłam go za rękę.
-Spokojnie, Mel-chan, gdzie ci się tak spieszy, dattebayo?-zasmiał się, a mi zrzedła mina.
Była jedną, jedyna osoba, która mówiła do mnie "Mel-chan". To było jak byłam jeszcze w domu dziecka w Japonii. Miałam tam jedyną przyjaciółkę, Rise. Miałyśmy po dziesięć lat kiedy ktoś ją... Kiedy ją... Ktoś zgwałcił i zabił... Bardzo to przeżyłam. I głównie dlatego zazwyczaj jestem zdystansowana.
-Mel-chan, wszystko dobrze, dattebayo?-zmartwił się Naruto.
-Tak, tylko wspomnienia mnie nawiedziły.-odpowiedziałam szeptem.
-Płaczesz.-stwierdził, a ja automatycznie dotknęłam policzka. Był mokry.
-Cholera, obiecałam, że więcej nie będę płakać przy kimś.-wytarłam policzki.
Szliśmy jeszcze kawałek, kiedy Naruto zatrzymał się przed ładnym budynkiem.
-To ja cię zostawiam.-uśmiechnął się szeroko.-Papa, Amelia!-poszedł, a ja wzięłam wdech i włożyłam klucz do dziurki, a następnie przekrecilam zamek.
Weszłam po cichu.
-Jest tu ktoś?-zapytałam. Odpowiedziała mi głucha cisza.
I co ja mam teraz zrobić?!
Nagle ktoś wszedł do domu. A dokładniej człowiek z maską na pół twarzy, z zaslonietym jednym okiem oraz białą czupryną na głowie. To ewidentnie jest Kakashi.
-O, czyli już jesteś. Właśnie rozmawiałem z panią Tsunade.-powiedział miłym, ale zmęczonym głosem. Wyglądał jakby w połowie spał.-Kakashi Hatake. Twój nowy opiekun i współlokator.
-Amelia Yukiji. Twój nowy wrzód na tyłku, miło cię poznać.-uśmiechnęłam się lekko i skinęłam głową.
-Chcesz poznać resztę drużyny?-zapytał.
-Jednego, głośnego typka już poznałam.-wzruszyłam ramionami.
-Naruto?-zapytał, a ja kiwnęłam głową.
-Mogę się trochę odświeżyć?-zapytałam nieśmiało.
-Jasne. Przy okazji pokaże ci pokój i dam jakieś rzeczy.
Pokiwałam głową.
Poszliśmy na górę i pokazał mi moją sypialnię. Zwykły, czysty pokój.
-W tej szafie są rzeczy. Powinny być dobre. Wybierz se coś.
-Mieszkasz sam, prawda?-zapytałam, a on skinął głową.-Więc skąd damskie ciuszki?
-Na wszelki wypadek trzymałem. Opłaciło się.-wzruszył ramionami.-Łazienka jest prosto i na końcu korytarza w lewo.-oznajmił i wyszedł.
Zaczęłam buszować w szafie. Wybrałam typowy strój dla tego otoczenia, czyli zwykła, czarna bluzka, krótkie, białe spodenki i biała bluza. Do tego czarne sandały. Chwycilam wybrane rzeczy, oraz ochraniacz ze znakiem Konohy i poszłam do toalety. Weszłam pod prysznic i po piętnastu minutach byłam gotowa. Ubralam wybrane rzeczy, opaskę zawiązałam luźno na szyi u wyszłam z ubikacji.
-Wyglądasz znajomo.-powiedział Kakashi, gdy zeszlam na dół.
Serio? Druga osoba dzisiaj uważa, że wyglądam znajomo?
-Idziemy?-zapytałam.
-Ty idziesz. Ja mam inne sprawy do załatwienia.
-Yhh.. no dobra. Gdzie mam iść?-zapytałam gburowato.
-Sakura i Naruto powinni być na czwartym polu treningowym.
Kiwnęłam głową i wyszłam z domu.
A gdzie kurczę to pole jest?!
Dobra, poradzę se.
Poszłam spokojnym krokiem w stronę głównego miasta. Może stamtąd sobie poradzę...
Zapytałam kilka osób gdzie to i tylko jakaś miła pani dala mi wskazówki i trafiłam bez problemu.
Gdy weszłam na pole, prawie dostałam kunaiem w głowę.
-O Boże, Mel-chan, wszystko okej, dattebayo?!-wydarł się Naruto.
-Tak, dzięki. Wiem, że nie jestem zbyt przyjemną osobą, ale żeby chcieć mnie zabić?-wymamrotałam.
-Wybacz za niego.-podeszła do mnie Sakura.-Jest po prostu nierozwazny.-uśmiechnęła się delikatnie.-Haruno Sakura.-przedstawiła się.
-Yukiji Amelia. Miło cię poznać. Nie jesteś taka zła jak o tobie słyszałam.-wypalilam bez namysłu.
O cholera...
-Od kogo i co słyszałaś?-zapytała strzykając knykciami.
-Eto...-zestresowałam się.
No bo co mam jej powiedzieć?
"No wiesz, ciebie, Naruto i ogólnie cały wasz świat znam z mang i anime. Byłaś bardzo irytująca, bo kleilas się do Sasuke jak kleszcz do pizdy."
Tak, pewnie. Wcale nie pomyślą, że jestem chora.
-Nie ważne.-uratowała mnie.-Co tu robisz? Pierwszy raz cię widzę.
-Zostałam przydzielona do tej grupy przez Tsunade i Kakashi kazał mi przyjść na spotkanie.-wyjasnilam.
-Nie jesteś stąd?-zapytała.
-Nie. Jestem z bardzo daleka.-odpowiedziałam.-Skoro was poznałam, w sumie ciebie, Sakura-chan, bo Naruto już wcześniej poznałam, to może ja pójdę.-zaczęłam się oddalać kiedy Naruto chwycił mnie za przegub.
-Czekaj chwilkę.-spojrzał w moje czarne oczy.-Nie spotkaliśmy się nigdy wcześniej?-zapytał i zbliżył się niebezpiecznie.-Wcześniej się nie przejrzałem, ale masz bardzo znajome oczy.
-Przestrzeni trochę.-odepchnęłam go.-Nie, nie spotkaliśmy się. Jestem tego stuprocentowo pewna.-zmarszczylam brwi.
-Naruto ma rację. Wyglądasz jak...-spojrzeli po sobie.
Jak kto?!
Pobiegłam do domu i weszłam z hukiem.
Kakashiego jak nie było tak nie ma, a ja poszłam spać. Wcześniej znalazłam pizame, w którą się przegrałam i zasnelam.
Pewnie ten cały dzień mi się przyśnił i obudze się z powrotem w Anglii z moimi opiekunami i będę wiodła życie jakie wiodłam.

Witajcie! Jeśli dotrwaliście do końca to jestem z was dumna!😁 Otóż, jak widzicie po tytule, to książka o Naruto. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu i będziemy razem się świetnie bawić.😁 Do następnego👊

"W innym świecie."-Naruto x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz