3

1.6K 101 5
                                    

Media: Tak mniej więcej wygląda Amelia, tylko ma czarne oczy.

-Henge!-od pięciu dni próbuje zamienić się w Naruto, ale jak narazie wychodzi... Ale z za dużymi ustami albo wielkimi kłami.
Podzielenie i podmiane umiem. Na szczęście. Na jutro muszę umieć te trzy techniki.
-Jezu, Mel-chan, skup się, dattebayo.-wynamrotał Naruto.
Ponownie spróbowałam i ponownie mi się nie udało. Byłam wyczerpana. To chyba tutaj nazywają przedawkowaniem chakry, czy jakoś tak.
-Padam na twarz.-położyłam się na trawie obok niego. Od sześciu dni wytrzymuje ze mną i pomaga jak tylko może, ale chyba jego cierpliwość sięga zenitu.
-Spróbuj ten ostatni raz i damy se luz, dobra?-klepnął mnie w udo za co dostał ode mnie w łeb.
-Nie dotykaj mnie.-wysyczałam. Zawsze tak reaguje jak ktoś mnie dotyka po udach, kolanach i brzuchu. W domu dziecka... Ehh... Nie ważne...
-Prze..przepraszam.-usiadł.-Ja..Ja już pójdę.-zasmucil się trochę.
-Henge!-skupilam się i przemienilam się w Naruto.-I jak, dattebayo?-udawalam jego głos, a ten się odwrócił.
-Idealnie!-uśmiechnął się.
Wróciłam do swojej formy i się ucieszyłam. W końcu!
-Jeszcze trochę i będę w stanie cię pokonać.-zażartowałam.
-Jasne, jasne.-prychnal.-Idziemy?-zapytał.
Pokiwalam głową.
-Czemu tak zareagowałaś?-zapytał gdy szliśmy przez łąkę do miasta.
-Ładna pogoda.-próbowałam zmienić temat.-Słoneczko fajnie grzeje, można się opalic.
Naruto tylko cicho westchnął i pokrecil głową.
-Czy już jesteśmy przyjaciółmi?-zapytał ni z tego ni z owego.
-C..co?-myślałam, że się przeslyszałam.
-No czy jesteśmy przyjaciółmi, dattebayo?-zasmial się nerwowo i podrapał w tył głowy.
Zastanowilam się chwilę. Jakby nie było, siedział ze mną przez tydzień i nadzorował mój "trening". Pewnie gdyby nie on, w ogóle bym nic nie osiągnęła. Oprócz tego jest miły, pomocny i widać, że się stara.
-Chyba tak.-uśmiechnęłam się nieśmiało.
Ten tylko objął mnie przy karku i uśmiechnął się szeroko.
-Oy, Naruto.-próbowałam się wyswobodzic, ale się nie udawało.-Puść mnie, bo zacznę krzyczeć.-zaczęłam się śmiać, a on razem ze mną.
-Idziemy coś zjeść,dattebayo!-krzyknął i wziął mnie na ręce w stylu panny młodej.
-No przecież cię walnę kiedyś.-powiedziałam udając surowy ton, ale mimo wszystko się usmiechalam.
Nagle usłyszałam jak ktoś za nami bierze gwałtowny wdech, jakby przestraszony, więc się odwrocilam i zobaczyłam granatowowłosą dziewczynę z długimi włosami i białymi oczami. Hinata, stalker Naruto.
-Cześć.-usmiechnelam się do niej i próbowałam zejść z Uzumakiego.-Puść mnie, chce poznać nowe osoby.-ten mnie puścił na mój rozkaz i wyladowalam na ziemi. Ale nie tak normalnie, tyLko w tej samej pozycji co byłam u Naruto na rękach.
-Zemszcze się.-wstałam i otrzepalam się z kurzu.
Podeszłam do Hinaty i wyciągnęłam rękę.
-Amelia Yukiji.-przedstawiłam się a ona objęła moją dłoń swoją i nieśmiało ja scisnela.
-H..Hinata Hyuuga.-powiedziała cicho.
-Coś czuję, że będziemy dobrymi koleżankami.-uśmiechnęłam się szeroko, a ona nieśmiało odwzajemniła gest.
-Jesteś tu n..nowa?-zapytała, a ja pokiwałam głową.-Jesteś dziewczyna Naruto?-zapytała, a ja myślałam, że się przeslyszalam.
-Możesz powtórzyć pytanie?-myślałam, że skisne. Ja i Naruto? Ja i ten przygłup Naruto?! JA I NARUTO?!
Zaczęłam się niekontrolowanie śmiać.
-J..ja i..i N..na..na..NARUTO?!-zapytałam podczas napadu śmiechu, a blondyn słysząc swoje imię spojrzał na mnie.-Boże, ratujcie mnie.-dosłownie kleczalam przed Hinatą, bo bolał mnie już brzuch ze śmiechu.-Ja i on-nigdy, więc się nie martw.-położyłam jej dłoń na ramieniu, a ta się zarumieniła.
-Mel-chaaaan, chodź bo głodny jestem.-zaczął jeczec.
-Już idę.-wymamrotałam.-Na razie.-pomachałam jej i podbieglam do Naruto
Tradycja już stało się, że po treningu idziemy do Ichiraku Ramen i zamawiamy Ramen o smaku miso. Kakashi daje mi kieszonkowe więc teraz sama sobie kupuję, nie jestem na łasce Uzumakiego.
Z Kakashim jakoś się dogadujemy, uczy mnie rzucania shurikenami i kunaiami. Dowiedziałam się, że mam celne oko. Uczy mnie jeszcze taijutsu, dobrze nie jest, ale źle też nie.
-Amelia...-zwrócił się do mnie Naruto.
Odwrocilam lekko głowę w jego stronę.
-M..może chcesz d..do mnie przyjść wie..wieczorem?-zapytał jakajac się.
-Nie wiem czy Kakashi mnie puści.
-To namów go. Obejrzymy sobie jakiś film. Nie mówię, że masz zostać na noc. Tylko spędzimy sobie miło wieczór.-zasmial się nerwowo.
-Niech będzie. Zalatwie coś do żarcia i przyjdę o siedemnastej.-wstałam i zapłaciłam za Ramen.
Wyszłam i skierowalam się do domu. Było coś koło pietnastej, czyli mam dwie godziny.
-Jestem!-krzyknęłam, gdy weszłam do domu.
Kakashi siedział w kuchni i czytał książkę.
-I jak poszło?-zapytał, nie odrywajac wzroku od książki.
-Dobrze, już umiem się przemienić.-uśmiechnęłam się szeroko.-Henge.-przemienilam się w szarowłosego.
-Świetnie.-nawet na mnie nie spojrzał.
-Oy, patrz na mnie jak ci pokazuje rzecz, za którą w moim świecie spalili by mnie na stosie!-oburzyłam się.
Okej, palenie na stosie czarownic było do XV wieku jakoś i już nikt nie wierzy w magię.
-No dobrze ,spokojnie.-spojrzał na mnie kątem oka.-Pięknie. Daj mi skończyć książkę.
Westchnęłam cicho i wróciłam do swojego wyglądu.
-Idę do Naruto. Będę po dziewiątej.-weszłam do siebie.
Przebralam się w niebieskie kimono z fioletowymi brzegami i granatowym pasem. Na ręce założyłam lososiowe frotki i na nogi ubralam czarne sandały. Włosy spielam w kitka puszcajac kilka kosmykow i założyłam ochraniacz luźno na szyi.
Zbieglam na dół, gdzie był jeszcze jakiś bialowlosy, duży facet z długimi włosami, które miał spięte w kitka. Jiraiya.
-Heh.. dobry.-przywitalam się.-Czy pan to ten Legendarny Sannin, Erosennin?-zapytałam.
Naruto o nim gadał trochę.
-Jestem Jiraiya, a nie Erosennin.-oburzyl się.
-Ja wiem swoje, ty wiesz swoje.-wymamrotalam, a ten się odwrócił do mnie i się zdziwił trochę.
-Tsunade, czyżbyś się za bardzo odmlodzila?-zapytał, a ja patrzalam na niego z mina "WTF?!"
-Dlaczego pan mówi o mnie jako o pani Tsunade?-zmarszczylam brwi.-Nie ważne.-machnelam ręką.-Kakashi, wychodzę!-krzyknęłam.
-Czekaj.-zatrzymał mnie.-Kim są twoi rodzice?-zapytał.
-Nie wiem.-warknelam i się wyrwalam.-Proszę się nie pytać więcej o takie rzeczy.
-Amelia, gdzie idziesz?-zapytał Kakashi, wchodząc tu z jakimiś papierami.
-Do Naruto, mówiłam ci przecież. Będę po dwudziestej pierwszej.-powiedziałam.
-Jak masz na imię, młoda damo?-zapytał.
Pff.. jak oficjalnie.
-Amelia Yukiji.-przedstawiłam się.
Obserwował mnie chwile, a potem zwrócił się do Kakashiego.
Ja wyszłam i poszłam do Uzumakiego. Niestety, żadnego ciekawego filmu nie było, to poszliśmy się przejść.
-Może chodzmy po Sakure? Nigdy z nią nie wyszłam, a jesteśmy w drużynie. Głupio tak trochę.-wymamrotałam.
Często mamrocze zamiast mówić głośno. Nie dlatego, że się wstydzę, po prostu taka mam naturę.
Zaszliśmy po różowowłosą i poszliśmy na spacer. Widziałam, że oboje byli przybici.
-Oi, czy wszystko gra?-zapytałam z lekkim uśmiechem.
-Tak/Nie.-odpowiedzieli razem.
-Bo chodzi o...-Sakura się zawachała.
-Nie martw się. Możecie mi wszystko powiedzieć. Zachowań dla siebie cokolwiek by to nie było.-położyłam swoją dłoń na jej ramieniu.
-Sakura-chan martwi się o naszego przyjaciela, Sasuke.
No tak. Przecież oni szukają Sasuke! Czyli jesteśmy przed, czy po tej akcji z Orochimaru? Jak Sasuke pierwszy raz się w Shippuudenie "objawia"? Chyba po, ale z ciekawości się dowiem.
-A co z nim?-dociekałam.
-On...-Haruno wzięła wdech.-On uciekł. Niedawno, jakiś tydzień przed twoim przyjściem, widzieliśmy go.-westchnęła cicho.
Czyli po..
-Amelia-san, mogę porozmawiać z tobą na osobnosci?-zapytała Sakura, a ja pokiwałam głową. Poszłyśmy bardziej do tyłu.
-Jestem ci wdzięczna.-powiedziała cicho.
-Za co?-zdziwiłam się.
-Naruto, przebywając z tobą, mniej myśli o Sasuke. Zainteresowałaś go.-uśmiechnęła się.
Czy ona coś sugeruje?
-Jest fajny, trochę irytujący, ale przeboleje. Lubię z nim spędzać czas. Jest ciekawą osobą. Ale nigdy, powtarzam, nigdy z nim nie będzie łączyło mnie więcej niż przyjaźń.-zapewnilam ja z lekkim rumiencem.
-Mhhm...-zasmiala się, a ja ją lekko walnelam w rękę.-Ej, za co to?
-Insynuujesz rzeczy, które nigdy nie będą miały miejsca.-wymamrotałam.-Idę do domu. Erosennin może już poszedł.-powiedziałam.
-Co?! Zboczony Pustelnik u ciebie był?!-wydarł się Naruto, a ja pokiwałam głową.
-Do jutra.-pomachalam im z uśmiechem i odeszlam.
Szłam powoli przez Konohe, było już późno więc jest pusto na ulicach.
Ciekawe co mi zafunduje pani Tsunade... Mam nadzieję, że nic trudnego, chociaż wszystkiego mogę się spodziewać.
-Tadaima*.-weszłam do domu. Mój współlokator siedział na kanapie i czytał książkę.-Przyznaj się, który raz to czytasz?-zapytałam że śmiechem.
-Nie wiem.
-Dasz mi kiedyś poczytać?
-Jak będziesz miała dwadzieścia lat, to owszem.-spojrzał na mnie niewyspanym okiem.
-Co chciał Jiraiya?-zapytałam.
-Zbiera materiały na książkę.-mhm.. pewnie..-Idź spać, jutro czeka cię ciężki trening.
-Hai, hai..-mruknęłam.-Dobranoc.-weszłam do swojego pokoju i ubralam piżame.
Jak ciężki ten trening będzie? Na pewno nie łatwy. Tylko... Trzeba wyjaśnić w końcu ta całą popieprzoną sytuację. A mianowicie, co ja tu do cholery robię?! Powinnam gnić w przeklętym sierocińcu, a zamiast tego przebywam w świecie "Naruto", gdzie powinnam to w tym momencie czytać lub oglądać. Czy ktoś mi wyjaśni wreszcie sekret tego całego zdarzenia? Powinnam komukolwiek powiedzieć skąd jestem? Będzie łatwiej komukolwiek znaleźć logiczne wyjaśnienie tej całej sytuacji? Mam nadzieję że tak.

A więc, moi drodzy jestem! Mam nadzieję, że się podoba (*˘︶˘*) niestety ostatnio niezbyt miałam czas by pisać, ale to się nie powtórzy. Next będzie jakoś w niedzielę;)
/Klaudia
*Wróciłam.

"W innym świecie."-Naruto x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz