/Dan/
-Danny! usłyszałem z dołu donośny głos mojej babci...Leniwie się przeciągnąłem, przeturlałem na bok i narzucilem na głowę poduszkę. 'jeszcze 5 minut' pomyślałem.
-Danny!- kolejne wołanie- Danielu Campbellu Smithie albo zejdziesz tu w tej chwili albo tam po ciebie pójdę! Znowu się spóźnisz!
Powoli wysunąłem głowę spod poduszki i spojrzalem na zegarek... Cholera! 7:30....To mój drugi rok studiów nie mogę znowu się spóźniać tak jak w tamtym roku... Wstałem, założyłem czarne spodnie, bluzkę z Davidem Lynchem ( i tak już jestem znany jako ten 'dziwak Smith) przeczesalem włosy i szybko zbiegłem na dół. Babcia stała w kuchni z gotowym już śniadaniem. Przelotnie cmoknąłem ją w policzek, podziękowałem i zjadłem swój ukochany bekon.
Już miałem wychodzić, gdy usłyszałem za plecami głos babci:
- Powodzenia, dasz sobie radę, ten rok będzie o 100 razy lepszy
Usmiechnąłem się smutno i pobiegłem na przystanek. Gdy dojechałem na miejsce okazało się, że odwołali nam 1 lekcję.
Trudno- pomyślałem i poszedłem usiąść pod drzewem na dziedzińcu. Przyglądałem się studentom spacerującym po parku, parom siedzącym na trawnik, drużynie koszykarskiej, zauważyłem też sporo nowych twarzy...
'Just another brain on the campus
Just another man in the field...'- przemknęło mi przez myśl- huh widocznie moja beznadziejna twórczość znów powróciła. Pokręciłem głową i leniwie sięgnąłem po kawałek papieru i długopis, aby zapisać te kilka linijek. Nagle usłyszałem dzwonek i powoli poszedłem na francuski.
Do klasy zaczęły schodzić się kolejne osoby, na samym końcu wszedł profesor Violin. Jako zadanie mieliśmy przesłuchać jakaś piosenkę i napisać jej interpretację, oczywiście po francusku. Profesor włożył płytę do magnetofonu i po chwili można było usłyszeć delikatne dźwięki wydobywające się z głośników...Gdy kobieta z płyty zaczęła śpiewać doznałem szoku...Serce zaczęło mi bić jak szalone, a ręce pocić... Szybko zamknąłem oczy i natychmiast ujrzałem ją... Mamę, jej uśmiechniętą twarz...To ona śpiewała mi tą piosenkę, gdy byłem jeszcze dzieciakiem...Oddech zaczął mi przyspieszać...Szybko wybiegłem z klasy kierując się w stronę łazienki . Zatrzasnąłem za sobą drzwi, obmyłem sobie twarz zimną wodą i spojrzałem w lustro...Cholera to nie może się znowu dziać. Smith ogarnij się- pomyślałem, ale było już za późno...Jeden z moich ataków paniki właśnie się zaczął. Osunąłem się na podłogę i schowałem głowę między nogi. Łzy mimowolnie zaczęły spływać mi po policzkach... Dlaczego, dlaczego, dlaczego, to wszytko moja wina- powtarzałem w myślach. Nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, podniosłem wzrok i...Nie to nie może być prawda...W drzwiach stał on... Kyle Johnnatan Simmons.
To moje pierwsze opowiadanie, mam nadzieję, że wam się spodoba 😊
Miłego czytania
CZYTASZ
When oblivion is calling out your name
FanfictionOpowieść o smutku, miłości, akceptacji, radości...