Rozdział siódmy

562 62 19
                                    

Blake

Obudziłem się kilka minut po jedenastej cały rozpalony i z erekcją na swoim brzuchu. Otarłem twarz ręką, jednak zasypywały mnie żywe obrazy snu, przez co nie mogłem skupić się nawet na najmniejszej rzeczy. Po wzięciu lodowatego prysznica zrozumiałem, że moje fantazje były tak na prawdę urywkami z dzisiejszego poranka. Obraz Penny pode mną, nade mną i obok mnie zalały moją wyobraźnię tak żywo, że martwiłem się, że jeden prysznic to było za mało.
Spojrzałem na telefon, na którym miałem milion nieodebranych wiadomości i połączeń głównie z wczorajszej nocy, dotyczące dzisiejszego koncertu. Miał on być ostatnim w Hiszpanii. Jutrzejszego poranka mieliśmy wylecieć w inne rejony Europy. Najprawdopodobniej jej wschodnie krańce. Napisałem jeszcze wiadomość do mojego agenta, że dam radę spotkać się z nim za parę minut w holu.
Ostatni raz rozejrzałem się po pomieszczeniu, zamykając je na kartę. 
W windzie potrafiłem myśleć jedynie o tym, w jaki sposób Penny wkradła się do mojej duszy, nie pozwalając myśleć o innej rzeczy. Ciągle miałem w głowie jej twarz, gdy po raz kolejny dochodziła w pazmach, podczas gdy ja nadal w niej byłem. To był raj na ziemi, który niestety szybko kazał wrócić nam do rzeczywistości. Nawet nie pożegnała się, gdy wyszła, nieco mnie tym dezorientując.
Gdy dojeżdżałem już do holu, mocno kaszlnąłem, gdy zobaczyłem swoje odbicie. Osobiście nie podobało mi się, jak skacowany wyglądałem, chociaż po dzisiejszych aktywnościach, głowa aż tak nie bolała, jak powinna. Jedynie gardło paliło mnie żywym ogniem. Ale do tego się już przyzwyczaiłem.

- Co ty sobie wyobrażasz, dzieciaku? - Przewróciłem oczami na słowa Henrego, mojego agenta. Siedzieliśmy w kawiarni, popijając mocną kawę, na którą zdecydowanie zasłużyłem.
- Wyluzuj się, Larry, to tylko jedna noc  - próbowałem grać spokojnego, nieskacowanego faceta.
Henry był bardzo opiekuńczy względem mojej osoby. Od śmierci mojego taty, to on zastępował mojego opiekuna od samego początku kariery. Ceniłem go, dlatego bardzo trudno się z nim negocjowało ugody.
- Jedna noc? - zaśmiał się gorzko nieco podwyższając swój głos. Kilka osób spojrzało się w naszą stronę.
Dopiłem swoją kawę.
- W zasadzie to był poranek - sprecyzowałem.
Henry wiedział o moim bujnym życiu towarzyskim, tak samo jak cały świat plotkarski. Czemu nie mogłem tego potwierdzać żywym przykładem?
- Blake, za kilka godzin mamy koncert, a ty nadal wyglądasz, jakbyś odwiedził przed chwilą bar.
Wstał, przez co musiałem zadrzeć głowę do góry. Był bardzo wysoki i mocno przypominał mi ojca. On również umilał mi dzień, rozkazując i rozstawiając mnie po kątach.
- Dam radę - zapewniłem go.
- Mam nadzieję, że trochę z tym przystopujesz - zerknąłem na swoje palce, które naprawdę były teraz bardzo ciekawe. - Wiesz, że alkohol jedynie to pogarsza. Twoje zdrowie jest teraz najważniejsze.
Dobrze było wiedzieć, że istniał ktoś, kto się o mną przejmował. Oczywiście z wyjątkiem mamy, ale ona nie mogła tutaj być. Henry był takim typem człowieka, który nikogo nie zostawiłby na lodzie i ona o tym wiedziała.
Czasami miałem przeczucie, że kontynuowałem z nim umowę, ponieważ wiedziałem, że nie zależy mu tylko na pieniądzach, które ze mnie robi.
- Okej, postaram się zluzować - uśmiechnąłem się, przez co Larry przewrócił oczami. - No dobra, będę pił mniej.
- W porządku - zebrał swoje papiery ze stolika, które zawierały dane dotyczące mojej trasy koncertowej.
- Ale nie obiecuję, że zrezygnuję z dziewczyn. Wiesz, ile chowa się tu skarbów? - wrócił wyluzowany Henry, którego tak uwielbiałem.
- Dopóki nie wyrządza ci to żadnych szkód, to okej. Ale bądź mniej pruderyjny i wchodź z nimi tylnymi drzwiami - powiedział na pożegnanie, po czym odszedł.
Przez jego słowa od razu przypomniały mi się dzisiejsze rany na plecach. Penny była bardzo agresywna podczas seksu, co bardzo mi się podobało. Zaschło mi w gardle przez co poczułem, że już czas wziąć swoje leki. Zamówiłem wodę i ponownie zanurzyłem się w wspomnieniach uprzedniej nocy.

Ostatni koncert wyszedł świetnie. Po lekach zazwyczaj czułem się bardziej otępiony, przez co czasami zapominałem tekstów piosenek, jednak dzisiaj wszystko jakoś wyszło. Nie potrafiłem umieścić w głowie bólu, gdy cały czas myślałem o jednej osobie. Gdy śpiewałem "Because of you" wiedziałem, że wpadłem po uszy. Penny mi się spodobała. Wiedziałem, że to moja ostatnia noc, przez co uznałem, że powinienem się z nią pożegnać.
- Hej, jest dzisiaj Penny? - gdy usiadłem na wysokim krześle, zaczepiłem pierwszą lepszą barmankę. Widocznie mnie zrozumiała, ponieważ się odwróciła.
- Oh, to ty - blondynka założyła ręce na biodra, wpatrując się we mnie zgorzkniałym wzrokiem. Wiedziałem, że z nią spałem. Miała ten sam zbolały wzrok co każda porzucona. Przypomniałem sobie, że ona od razu rozpoznała we mnie Blake'a Andresona. - Nie wiem.
- Zawołaj szefa - rozkazałem, na co uniosła brwi. Okej, trochę przesadziłem. - Proszę.
- Jaki będę miała z tego profit?
Zmarszczyłem brwi. W tym momencie przeklinałem siebie za wcześniejsze wsadzenie w nią kutasa. Nie zasługiwała na to.
- Mogłabyś? - westchnąłem. Nie zamierzałem czekać na jej wywody. I tak miałem mało czasu.
- Dobra, już. Nie pali się - wyrzuciła ręce nad głowę, przeklinając pod nosem. Nie zasługiwała na mój szacunek. Zachowywała się jak dziecko.
- W czym mogę ci pomóc? - wysoki,  śniady mężczyzna pojawił się przy blacie. Wyglądał jak prawdziwy Hiszpan. Jego hiszpański akcent również wskazywał na jego pochodzenie. Widocznie prowadzili ten lokal z pokolenia na pokolenie.
- Dobry wieczór. Szukam Penny. Pracuje tu dzisiaj? - próbowałem być jak najmilszy. Nie chciałem narobić sobie wrogów, zwłaszcza, że facet przede mną, mógłby mi pomóc.
- Właśnie skończyła - powiedział, zerkając na mnie nieufnie. Nie zrozumiałem jego reakcji.
- Oh, a kiedy ma kolejną zmianę? - spróbowałem z innej strony podejść staruszka. Widocznie lata doświadczenia w zawodzie kazały zwracać mu szczególną na takie przypadki jak ja. Nie zdziwiłem się tym. - Chciałem z nią porozmawiać.
- Chłopcze, źle mnie zrozumiałeś - zwykle przeszkadzało mi, gdy ktoś zwracał się do mnie jak do dziecka. Jednak w tym wypadku musiałem to przeboleć.
- To znaczy?
- Ona tu już nie pracuje - zmarszczyłem brwi. Od razu pomyślałem o tym, że zrobiła to z mojego powodu, jednak z drugiej strony wiedziałem, że nie jest taka niemądra, by rzucać pracę przez napotkanego chłopaka.
- Zwolnił ją pan? - Przerwałem mu. To wydawało mi się jedyną logiczną rzeczą. - Przecież była dobrym pracownikiem.
- Jak pozwolisz mi skończyć, to się dowiesz. Nie, nie zwolniłem jej. Sama złożyła wypowiedzenie wraz z Rossem. - Teraz wydałem się jeszcze bardziej zdziwiony. Nie wiedziałem, kim był Ross i jakie relacje łączyły go z Penny. A jeżeli są parą? Dopiero teraz zrozumiałem, jak bardzo samolubny byłem. Przecież jeszcze niedawno mówiłem jej, żeby nie oczekiwała niczego więcej, a sam pchałem się jak narwany do jej pracy, by jeszcze raz ją zobaczyć. Musiałem chwilę ochłonąć.
- Dziękuję - tyle mi wystarczyło. Rozdział życia zatytuowany Penny właśnie się zakończył. Definitywnie.

Proszę, skomentujcie, jeśli Wam sie spodobało ;)

🔜 One Night StandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz