Blake
Czułem ból w każdej komórce mojego ciała, jednocześnie nie potrafiąc złapać oddechu. Jednak był to dobry ból. W żołądku ściskało mnie od nadmiernych emocji. Wyrzekałem się, że gdy do tego dojdzie, ze stoickim spokojem na twarzy przyjmę te wiadomości.
Ale to było wszystko przed moim wyjazdem na trasę.
- Jesteś tylko człowiekiem, Blake - słyszałem za sobą zziajany głos Parkera. Poranny bieg dobrze wpływał na ciśnienie mojej krwi. Zawsze się przy tym rozbudzałem po wzięciu tabletek. Od nich od razu robiłem się senny. To pomagało mi trzymać formę. - Zwolnij trochę.
- Spasłeś się przez tę przerwę - zmrużyłem oczy. Zatrzymałem się przy najbliższej ławce i poczekałem na przyjaciela.Poranny przymrozek przyjemnie schładzał moje zmęczone ciało.
Właśnie dlatego wolałem biegać rano. To uczucie odświeżenia i nowy początek. Podczas trasy starałem się raczej wstawać rano, by nie musieć uciekać przed fankami. O piątej nad ranem nawet im nie chciało się stać pod hotelem.
- Nie narzekaj - usiadł na ławce, przy której przystanąłem. Zgiąłem nogę i złapałem ją za plecami za kostkę, schylając się do podłoża. Czułem, że dzisiejszy trening wziął mnie jak żaden wcześniejszy. - Przebiegłem z tobą prawie dwa kilometry.
Może to dlatego, że tak dobrze znałem te okolice. Od kilku lat właśnie po tej drodze biegałem. Kalifornijskie wybrzeże. Miejsce, do którego przymusowo przynależałem. Anglia, pomimo pogody, nadal wygrywała. Nic nie mogło równać się z prawdziwym domem. Ciepłem rodzinnym i przyjaciółmi. Tymi prawdziwymi.- Nawet nie dobiegliśmy do Venice Beach - szeroko otworzył oczy.
Pomimo ciągłych sprzeczek, cieszyłem się, że przyleciał wraz ze mną. Jego mama bardzo starała sprowadzić go na ziemię. W końcu dopiero co skończył studia. Powinien iść pracować. Wiedziałem, że był dobrym elektrykiem. Na pewno znalazłby sobie zajęcie.
On jednak zamiast być tam, gdzie powinien, mówił jedynie: "Zrobiłbyś to samo dla mnie.". Kochałem go za tak wielką lojalność. Czasami naprawdę mnie zadziwiał.
- To jakieś sześć kilometrów stąd - zaschło mi w gardle. Przełknąłem głośno ślinę, przecierając mokre czoło. Takie postoje nie robiły dobrze na rozłożenie moich sił.
- Okej, zrobimy tę trasę innym razem - nawet nie chciałem się przyznać, że też straciłem na to ochotę.
Przez Parkera traciliśmy tempo. Ale nie mogłem go zostawić gdzieś w tyle. Nie znał tych okolic.
- Możemy już wracać? - zapytał się z błagającym wyrazem twarzy. Złożył ręce jak do modlitwy, lekko obniżając swój środek ciężkości, stając lekko z ławki.
A podobno nie miał siły.
- Okej, ale skoczę jeszcze do sklepu po jakąś wodę - spojrzałem na małą budkę za nami. Wyglądała na otwartą. Miałem nadzieję, że sprzedawali tam jakieś napoje. - Zaschło mi w gardle.
- Nie ma sprawy. Ja tu poczekam - machnął na mnie ręką. - I spróbuję w końcu pooddychać.Okazało się, że jedyną wodę, jaką mieli, była gazowana. Nie miałem innego wyboru. Nie miałem co wybrzydzać. Podszedłem do kasy.
- Blake Anderson? - dziewczyna za ladą straciła na chwilę wdech. - Wróciłeś do LA.
- Tak, to ja - uśmiechnąłem się, nie zwracając zbytniej uwagi na jej twarz.
- Wiedziałam, że jesteś gwiazdą, ale nie że dupkiem - zainteresowała mnie. Podniosłem wzrok, by przyjrzeć się jej twarzy. - Poznajesz mnie?
- Przepraszam, ale... - Chciałem już odejść speszony, jednak ostatecznie zostałem. Spojrzałem na jej rękę. Na ramieniu miała wytatuowanego jelenia.
Jak mogłem ją zapomnieć.
- Kaithlyn, kopę lat - zaśmiała się z szydzącą nutą. - Wyładniałaś.
- Powinnam w tym momencie podziękować? - podała mi rachunek i wzięła pieniądze z lady, które wcześniej położyłem. - Dziękuję, Blake. Kilka lat temu doszłam do tego samego wniosku.
- Kaithy... - westchnąłem, ciesząc się jej widokiem. - Jednak wcale się nie zmieniłaś.
- Już mnie tak nie zasypuj komplementami, bo się zarumienię.
- Co u twoich braci? - zapytałem.
- Widziałeś się z nimi więcej razy niż ja przez ostatnie kilka lat - obeszła kasę i stanęła w przejściu pomiędzy regałami. Okej, Kaithlyn wyglądała bardzo dobrze. Kilka lat nie widzenia jej, a ona stała się gorącą laską. Cholera. - Kojarzysz Graice z sąsiedztwa?
- Coś tam dzwoni, ale nie wiem, w którym kościele - tłumaczę. Znałem kilka Graice z naszej okolicy. Nie wiedziałem tylko, w jakim kierunku zmierza.Kaithlyn była jedyną dziewczyną w naszej paczce, która poznawała nas z innymi osobami płci przeciwnej. Przez nią znalazłem moją pierwszą dziewczynę w życiu. To co, że związek trwał nawet nie miesiąc. Co było to było. Nic się nie odstanie.
- Wyjechała do Hiszpanii. Podobno wynajmuje pokój w mieszkaniu Franka - spojrzała na mnie znacząco. No tak, Frank. As wszystkich asów. - Zobaczymy, co z tego wyniknie. Mama mówi, że coś się święci.
- Ostatnio, gdy ich odwiedzałem, nikt mi o tym nie wspominał - powiedziałem.
- To świeża sprawa. Coś około trzech tygodni. - odpowiedziała. - Edd gadał ze mną przez Skype. Podobno całkowicie przepadł.
- No nieźle - nie mogłem powstrzymać uśmiechu.
Rozmowa z ludźmi z mojej przeszłości dobrze na mnie działała. Powinienem do tego powrócić.
- Powinniśmy się częściej spotykać. Odwiedź mnie czasem - wyjąłem długopis z kieszeni jej koszulki polo i zapisałem swój numer na paragonie. Oddałem jej długopis i numer, przytulając ją mocno. - Opowiesz mi wszystko ze szczegółami później.
- Spieszysz się gdzieś? - spojrzała na mnie. - Jesteś z kimś?
- To nie to, co myślisz - zaśmiałem się. - Parker czeka na mnie na dworze.
- Przyjechał z tobą? - zapytała nieśmiało.
Jak mogłem zapomnieć, że od dzieciństwa podkochiwała się w moim przyjacielu. Bardzo rzadko spotykaliśmy się całą grupą, przez co łatwo było zauważyć, że Kaithy ma na nim oko.
- Jeżeli szybko zadzwonisz, może zdążysz przed jego wyjazdem - puściłem jej oko, łapiąc za klamkę drzwi.- Jesteś taki zabawny - odpowiedziała sarkastycznie.
W tym samym momencie zaczął dzwonić mój telefon. Zdjąłem go z ramienia, wykładając ze specjalnego pojemnika na bieganie. Nie patrząc na wyświetlacz, po prostu odebrałem.
- Parker, zaraz przyjdę. Nie musisz się tak niecierpliwić - zacząłem.
- Hej, Blake, to nie Parker - zamiast przyjaciela, usłyszałem głos swojego menadżera. - Dzwonię do ciebie w jednej sprawie.
- Wal.
![](https://img.wattpad.com/cover/59044094-288-k727673.jpg)
CZYTASZ
🔜 One Night Stand
RomansDwa odmienne charaktery i dusze spotkały się w barcelońskim barze. Oczarowały się i spędziły ze sobą tą jedną, niezapomnianą noc. Opowiadanie zawiera wulgaryzmy. Czytasz na własną odpowiedzialność!