Rozdział czwarty

596 61 8
                                    

Penny

Nie potrafiłam zrozumieć tego chłopaka. Siedział samotny już dwadzieścia minut, popijając trzecią szklankę Bourbonu, od kiedy opuściła go reszta grupy. Coś w jego ruchach, kazało mi go obserwować. Odbierałam wszystkie jego zamówienia, by dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Na razie mogłam jedynie stwierdzić, że był Brytyjczykiem, a jego ego było tak duże, że nie mieściło się w tym barze. Ale raczej czego mogłam się spodziewać po zwykłym Brytolu. W końcu ze stereotypów i uprzedzeń wiem, że są cnotliwymi snobami.
- Trochę mi go szkoda - powiedziałam w pewnym momencie tak głośno, że Ross stojący za kontuarem nawiązał ze mną kontakt wzrokowy.
Uśmiechnął się, wskazując głową, bym do niego podeszła. Nadal nie miałam bladego pojęcia, jak powiem mu o wyjeździe. Szukałam idealnej chwili. Takiej, która podłoży mi grunt, na którym mogłabym oprzeć swoją powierzchowną argumentację. W końcu co miałabym mu powiedzieć? Że moje życie jest bardziej pokręcone niż wygląda?
- Siedzi jak na stypie - zaśmiałam się pod nosem, przyznając mu całkowitą rację. Po kilku wypitych nienaganna postawa samotnego Brytyjczyka zaczęła się lekko kruszyć. Mężczyzna pochylał się teraz nad stołem, podpierając się jedną ręką. - Ktoś powinien go rozruszać.
Wiedziałam, do czego zmierzał. Już nie jeden raz widział, jak bezwstydnie flirtowałam z klientami, którzy później zostawili niezłe napiwki. Z drugiej strony to właśnie oni przyczynili się do mojego szybkiego wyjazdu.
- Ty masz do tego idealne predyspozycje - zaśmiał się, gdy niewinnie zatrzepotałam rzęsami. Wiedziałam, do czego zmierzał, ale niestety ja już znałam odpowiedź na jego aluzje.
- No dobra, dobra. Nie musisz mnie dwa razy prosić. Ale robię to tylko dla ciebie - odpowiedziałam, poprawiając sobie dekolt.
Ross był biseksualny, dlatego często prosił mnie o zbadanie terenu w sprawach facetów. Podobno trudno było wyhaczyć freelancera w sprawach sercowych a zwłaszcza tutaj, w Europie.
W głębi duszy miałam jednakże nadzieję, że samotny chłopak gustuje raczej w odmiennej płci.

  Podejście do stolika Brytyjczyka wydawało się jeszcze trudniejszym zadaniem, niż wydawało mi się na początku. Mężczyzna nie zamawiał nic od dobrych kilkunastu minut, siedząc zawieszony nisko nad ławką, przeglądając swój telefon. Powoli traciłam jakąkolwiek nadzieję, że zdołam z nim dzisiaj porozmawiać, jednak gdy po raz setny okrążałam bar, w końcu niebiosa się do mnie uśmiechnęły.

- Mogę jeszcze dwie szklanki wody? - odezwał się do mnie, przez co od razu moje nogi zaczęły mentalnie tańczyć kankana. Jako przeciętna Amerykanka uwielbiałam, gdy spotykałam na swojej drodze brytyjski akcent tak samo jak moje byłe przyjaciółki.

  Georgia i Melania zawsze opowiadały mi o swoich wypadach za morze, które przeważnie kończyły się zaliczeniem jakiegoś przypadkowego Brytyjczyka, co skutkowało tym, że przez kolejne dwa tygodnie mogłam zapomnieć o tematach dotyczących zwykłego życia. Wspominając je teraz w myślach nagle nabrałam sentymentu do dawnych czasów. Kiedyś wszystko wydawało się o wiele prostsze, gdy niczego nie wiedziałam.

- Nie za wcześnie na wodę? - wróciłam do teraźniejszości, by pozbyć się niechcianych wspomnień. Przystojny mężczyzna siedzący przede mną wystarczająco rozproszył moje potargane nerwy. Przechylił się w moją stronę, przez co miałam lepszy widok na całą jego sylwetkę. Westchnęłam, gdy zauważyłam jego intensywne spojrzenie. Zdecydowanie pragnęłam zatrzymać go przy sobie chociaż na chwilę. Idealna zdobycz na ostatnią noc w Barcelonie.
   Od razu na to wspomnienie odwróciłam wzrok w stronę Rossa, który wpatrywał się w nas z wyczekiwaniem z drugiego końca pomieszczenia. Pokazał rękami niecenzuralny znak, który odebrałam za próbę popchnięcia mnie do działania. 
 Po wymianie kilku zdań i pytań, na które znałam już odpowiedź, wiedziałam, że chłopak również miał na mnie ochotę. Siadając, zajęłam miejsce jak najbliżej niego. Lekki flirt jedynie utwierdził mnie w przekonaniu, że dobrze obrałam dzisiejszy cel.

- Jestem Penny - zauważyłam lekkie zdziwienie na jego twarzy, gdy wysunęłam rękę w geście przywitania. Jego usta nieznacznie opadły, przez co mój wzrok opadł właśnie w tamte rejony. Nie miałam żadnych wątpliwości, że dobrze całował. Te usta musiały czynić cuda i zamierzałam się o tym niedługo przekonać. - A ty?

- A ja nadal czekam na moją wodę, Penny - zmierzył mnie spojrzeniem, czekając na moją reakcję. Cofnęłam rękę, lekko wytrącona z pantałyku. Musiałam przyznać, że również znał się na tych gierkach. Nie myliłam się w określeniu jego osoby. Typowy zdobywca. Pomyślałam, że przynajmniej nie będę miała wyrzutów, jak go zostawię. Musiałam zatuszować w swojej głowie jednak to, że chłopak bardzo pasował do moich standardów. Czarnowłosy palant był typem mężczyzny, który mnie pociągał.
- Myślałam, że w takich chwilach przeciętny człowiek mówi swoje imię - zawtórowałam, gdy nogą dotknął mojej łydki.

- Myślałem, że zdążyłaś zauważyć, że nie jestem przeciętny - czułam, jak ta rozmowa spływa na tematy, na które czekałam od kiedy po raz pierwszy zobaczyłam go w barze, flirtując z jedną z moich koleżanek po fachu. Przez niego zrodził się mój plan, na huczne pożegnanie Barcelony. Jego usta wykrzywił uśmiech, który chciałam zapamiętać na dłużej. Nie potrafiłam ukryć faktu, że fizyczna strona jego osoby bardzo mnie zauroczyła. Cholerni Brytole i ich uroda! - Blake.

Pasowało do niego. Nie było zbyt długie czy krótkie, chociaż na pewno oryginalne. Znałam niewielką ilość osób, które miało takie samo imię. 
Gdy patrzyłam w jego oczy trochę mi kogoś przypominał, jednak nie potrafiłam przyporządkować jego twarzy do sylwetki. Widocznie on nie przejął się, czy mnie zna czy nie, ponieważ już położył rękę na mojej nodze.

Dotknęłam swojej łydki, spychając jego rękę, która chwilę później wylądowała już na moim kolanie, stale wędrując do góry. Nie chciałam się zaczerwienić, jednak chwilowe rumieńce pojawiły się na mojej twarzy. Oczywiście Blake musiał to zauważyć, zwilżając językiem usta. Bezwiednie na nie spojrzałam. Czułam się jak ptaszek w klatce. Jakby patrząc w moje oczy wiedział o mnie wszystko. Przez moment zaniepokoiłam się samą świadomością tego, że mógłby mnie rozpoznać.
- Gdzie idziesz? - Gdy wstałam, od razu zareagował. Nie chciałam patrzeć w jego oczy, ale coś mnie do nich przyciągało, dlatego spojrzałam na niego z góry, co było moim błędem. Już wiem, skąd go znałam.

- Przyniosę ci wodę - uśmiechnęłam się do niego, wędrując w stronę baru. Gdy odeszłam kilka kroków dalej, głęboko odetchnęłam. Byłam szczęśliwa, że do niego zagadałam, jednak z drugiej strony nieco niepokoiłam się reakcją swojego ciała na każdy jego ruch.
W końcu chciałam z nim spędzić tylko jedną noc.
Obejrzałam się za siebie, gdzie napotkałam wzrok Blake'a. Widocznie on również na to czekał.

Skomentujcie, to tylko kilka sekund ;)

🔜 One Night StandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz