Rozdział ósmy

518 55 8
                                    

Penny

- Co ty tutaj robisz? - nie potrafiłam wyjść z szoku. Chciałam płakać, jednocześnie zapaść się pod ziemię. Z natłoku spraw zapomniałam o jedynej osobie, na której mi tutaj zależało.
- Myślałaś, że wyjedziesz bez pożegnania? - uścisnął mnie. Myślałam, że śnię.
- Skąd wiedziałeś? - zapytałam. Ross miał przy sobie walizkę oraz plecak.
- Nie obraź się, ale przypadkowo podsłuchałem twojej rozmowy z Georgem - zarumieniłam się. Cieszyłam się, że nadal trzymałam twarz w zgięciu jego szyi, bo nie mógł zauważyć, jak zażenowana byłam. - Masz mi to za złe?
- Ross - stanęłam koło niego. Jeszcze raz zerknęłam na jego rzeczy. Miałam dziwne przeczucie. - Oczywiście, że nie. Przepraszam, że nie powiedziałam ci o tym od razu. Bałam sie twojej reakcji, a w dodatku ostatnio miałam dużo na głowie.
- Zapomniałem, że byłaś wczoraj na randce. Przepraszam - zasłonił twarz, gdy zauważył jak niekomfortowo poruszyłam nogami. Nadal czułam efekty, po dzisiejszym poranku. Blake zakorzenił się w moich myślach tak głęboko, że nie potrafiłam o nim nie myśleć. Wiedziałam jednak, że nasza znajomość nigdy by się nie rozwinęła. Seks był nie z tej ziemi, ale musiałam zachować resztę rozumu i iść dalej z życiem. W końcu mówił, że to tylko jedna noc.
- Wybierasz się gdzieś? - pokazałam jego walizkę. Obkręcił nią na bruku, śmiejąc się pod nosem. - Powiedziałam coś śmiesznego?
- Wydawałaś się inteligentną osobą, Penny - nad nami rozległ się komunikat dotyczący pociągu, którym miałam podróżować przez dalszą część Europy. Miałam udać się do czwartego wyjścia. - O, to mój.
Zerknęłam na niego. A jednak wyjeżdżał z Barcelony.
- A co z twoją pracą? - nie potrafiłam ukryć podekscytowania, gdy razem szliśmy w stronę pociągu. Jakbyśmy razem zaczynali nowy rozdział w życiu. Nowy start. To właśnie najbardziej podobało mi sie w takich podróżach. Nikt mnie nie znał.
Nie mogłam jednak odpędzić od siebie faktu, że może to przeze mnie Ross zrezygnował z dotychczasowego życia. Pamiętałam, że bardzo chwalił miejsce swojego zamieszkania. Musiałam jakoś zareagować. - Przecież podoba ci się w Barcelonie. To miasto jest dla ciebie stworzone!
- Za duża różnica kultur - machnął ręką, jednocześnie pomagając mi wnieść do pociągu walizkę. Wydawał się nie przejmować faktem, że właśnie opuszcza miejsce, w którym rezydencjował prawie pół roku. - I tak niedługo wyjechałbym dalej. Ty nie bierzesz w tym żadnego udziału.
- Gdzie się wybierasz? - znalazłam przedział nocny i zajęłam jedno z łóżek. Było niewygodne, przez co wiedziałam, że jutro będę zmęczona po przyjeździe samym leżeniem.
- Francja, może Niemcy. Jeszcze nie zdecydowałem - powiedział od niechcenia. Pamiętałam z naszych wcześniejszych rozmów, że posługiwał się językiem francuzkim dość dobrze. Nie zdziwiła mnie jego odpowiedź. - A ty?
- Węgry, może Czechy. Jeszcze nie jestem pewna - usłyszeliśmy, jak pociąg powoli ruszył. Zamknęliśmy drzwi od przedziału, by świst wiatru nie przeszkadzał nam w drzemce oraz dla własnego bezpieczeństwa. Nasz wagon był dość stary i mogło tu się kryć wiele kieszonkowców i złodziei. Poza tym nie chciałam marnować pieniędzy na byle jakie udogodnienia jak lepszy wagon. Nauczyłam się, że liczy się każdy pieniądz.

Osiem godzin później w przedziale były jeszcze dwie osoby więcej, które wsiadły na ostatnim postoju, zapełniając wolne łóżka nade mną i Rossem. Zjadłam jedynie trochę orzeszków ziemnych, które kupiłam przed wyjazdem i popiłam wszystko wodą. Nadal byłam głodna, ale i tak niedługo powinnam zasnąć, bo dochodziła dwudziesta druga, więc za bardzo nie przejmowałam się pustym żołądkiem. Spojrzałam na Rossa, który leżał przykryty kocem, który zabrał ze sobą. Nagle zrobiło mi się bardzo zimno. Ja nie miałam takich wygód. Jedyną ciepłą rzeczą, którą posiadałam była kurtka przeciwdeszczowa, którą kupiłam w Anglii. Postanowiłam ją wyjąć i nie zamarznąć na kość. Zaczęłam szukać jej w torbie, przez co narobiłam hałasu.
- Penny? - zaspany głos Rossa dotarł z za moich pleców. - Która jest godzina?
Usłyszałam, jak rusza się na łóżku, zmieniając pozycję, po czym chwilę później ujrzałam na ścianie poświatę, jaką dawał ekran jego telefonu.
- Dwudziesta druga? - szepnął, podnosząc głos. Spojrzałam na niego. Otarł oczy i usiadł w pionie. - Co ty wyrabiasz?
- Szukam mojej przeklętej kurtki. Jest tak zimno, że zaraz odmrożę sobie ręce - westchnęłam zrezygnowana, gdy nie mogłam znaleźć jej w środku. Po chwili przypomniałam sobie, że pewnego razu pożyczyłam ją mojej współlokatorce w schronisku. Widocznie mi jej nie oddała. Westchnęłam wkurzona. Głupie schroniska.
- Nie wygłupiaj się i wskakuj do mnie - spojrzałam na niego niepewnie. Nie wiedziałam, czy to byłby dobry pomysł. - Chcesz zamarznąć?
Przekonał mnie tym. Nie widziała mi się wizja umierania z odmarznięcia. W duchu pomodliłam się za wszystkich ludzi, którzy umarli przysypani lawiną śnieżną. To musiało być okropne. Od razu wstałam z łóżka robiąc jeden krok, kładąc się koło Rossa. Przedział był bardzo mały. Od razu poczułam ciepło, gdy otulił mnie kocem. Musieliśmy leżeć na łyżeczki, przez co byłam odwrócona do niego plecami.
- Lepiej? - zapytał po chwili.
- Sto razy lepiej - oboje się zaśmialiśmy.
Rozluźniłam się i teraz spokojnie mogłam zasnąć. Nie martwiłam się o swoje rzeczy, ponieważ wszystkie najważniejsze, czyli dokumenty i pieniądze miałam schowane w spodniach. W końcu zamknęłam oczy i odpłynęłam.

Gdy otworzyłam oczy za oknem było już jasno. Chciałam spojrzeć sie do tyłu, jednak ból w karku uniemożliwił mi swobodne kręcenie głową. Wstałam, próbując rozprostować kości. Wiedziałam, że same obudzenie sprawi, że nie będę chciała już cokolwiek zrobić. Zauważyłam, że jako jedyni zostaliśmy w pomieszczeniu. Spojrzałam na zegarek, na ręce. Było kilka minut po piątej. Jeszcze nigdy nie wstałam tak wcześnie bez budzika. Widocznie twarde podłoże pomagało w szybkim wstawaniu. Już znałam klucz do sukcesu. Niewygodne łóżko.
- Dzień dobry - głos z chrypą przerwał moje rozmyślania. Spojrzałam na chłopaka, który cały czas leżał wgnieciony w ścianę wagonu. Prawdopodobnie przeze mnie musiał się tak ułożyć. - Jak ci się spało?
- W schronisku były bardziej miękkie materace, ale nie mogę narzekać - przetarłam swój kark. Miałam kilka powodów, na które miałam zastrzeżenie, ale nie chciałam zaczynać dnia od złego nastawienia. - A jak z tobą?
- Oh, no wiesz. Spałem z gorącą dziewczyną. Czego chcieć więcej od życia - pomimo bólu w plecach pochyliłam się, popychając jego rękę. - Stoimy?
Odwróciłam się. Rzeczywiście, staliśmy na stacji. Obudziłam się idealnie w czas, ponieważ widziałam jak ludzie dopiero co wychodzili z pociągu.
- Tak, chodź. Zobaczymy, gdzie dojechaliśmy.
Po pięciu minutach ogarnęliśmy się i wyszliśmy z wagonu. Dużo osób stało jeszcze w środku pociągu, dlatego musieliśmy poczekać, aż zmniejszy się trochę ruch. Po zrobieniu pierwszego kroku na dworcu, poczułam buch gorącego powietrza. Spojrzałam na peron.
- Venezia Santa Lucia, no nieźle - Ross stanął za moimi plecami, czytając wielki napis przed nami. - Przynajmniej nie będziesz potrzebować tej kurtki.

Komentujcie, kochani ;)

🔜 One Night StandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz