25

609 38 7
                                    

Gdy Nash wrócił ze swojej "randki", na której podobno było świetnie, wybraliśmy się do wesołego miasteczka, które właśnie zagościło w Miami.

-Dawaj na to - powiedział Nash do mnie, wskazując ogromną kolejkę górską.

-Okej - wzruszyłam ramionami.

-Ooo Nash, ale żeś się wkopał - zaśmiał się Johnson.

-Stary, myślałem, że ona zrezygnuje - odpowiedział przerażony, na co się zaśmiałam.

Mam nadzieję, że nie wyrzyga się na mnie.

Siedzieliśmy w wagoniku, który z sekundy na sekundę jechał szybciej. Nash darł się z przerażenia, a ja w tym czasie nie mogłam opanować śmiechu z jego osoby.

Gdy tylko zeszliśmy z kolejki chłopak poszedł z pomocą Mendesa wyrzygać się w krzaki. Ja natomiast poszłam z resztą w stronę innych atrakcji.

-Linds idziemy na to? - zapytał Jack z iskierkami w oczach.

-O nie, złe wspomnienia z dzieciństwa - wymigałam się.

Nienawidziłam tych szybko obracających się wokół własnej osi karuzel.
Kiedyś spadł mi z niej Iphone i musialam przez 8 miesięcy nosić ze sobą cegłę dopóki rodzice nie kupili mi nowego telefonu.

Katorga 21 wieku - brak telefonu.

-To idę z Gilinskym i Hemmingsem - oświadczył Jack.

Ja, Cameron i Matt udaliśmy się, żeby kupić bilety na coś w stylu London Eye.
Staliśmy dosyć długo w kolejce, więc ze znudzenia przeglądałam instagrama.

-Lindsay, hej! - przywitał się nagle Justin, wyłaniając z tłumu innych ludzi.

-Jejku, co ty tu robisz - przytuliłam się do chłopaka, zaskoczona jego obecnością.

Myślałam, że już śmiertelnie się na mnie obraził przez to, że ciągle się na niego wydzieram.

-Przyszedłem z kolegą, tak jak ty zresztą - uśmiechnął się pogodnie - Justin - wyciągnął rękę do Camerona.

-Z chłopakiem - poprawił go Dallas - Cameron - uścisnęli sobie dłonie.

-Matt - przywitał się Espinosa.

-To co, jakoś później się zgadamy, trzymaj się Linds - pożegnał się Jus i odszedł z jakimś innym dosyć interesującym z wyglądu chłopakiem.

W końcu nadeszła nasza kolej na młyn.

Siedzieliśmy razem, bo Matt wyrywał w tym czasie jakieś 2 brunetki.

Szaleje chłopak.

-Ale mega się ciesze, że tu jesteśmy- powiedziałam kładąc głowę na ramieniu Dallasa.

-Mhm - odparł tylko.

No to się wysiliłeś.

-Szkoda, że to już końcówka obozu - westchnęłam i spojrzałam w jego oczy.

Zobaczyłam w nich obojętność i powiem szczerze przeraziło mnie to. To było jak dostać z pięści w twarz.

Jako, że nie uzyskałam od niego żadnej odpowiedzi postanowiłam się do niego więcej nie odzywać.

Jednak kiedy czas na kole się kończył, nie wytrzymałam tak dłużej.

-Możesz mi do jasnej cholery powiedzieć o co ci chodzi?! - podniosłam głos, tak że czułam na sobie spojrzenia innych ludzi - Cameron! - dodałam, gdy zauważyłam że nic sobie z tego nie robi i sprawdza coś w swoim telefonie.

-Ale o co ma mi chodzić? - zapytał jak gdyby nigdy nic.

-No przecież widzę, że coś jest nie tak -  odpowiedziałam.

-Wszystko jest jak dawniej, przestań się spinać Lindsay - przewrócił oczami i od niechcenia objął mnie ramieniem.

Gdy już schodziliśmy, zrzuciłam z siebie jego rękę i posłałam zalotne spojrzenie jednemu z pracowników wesołego miasteczka. Otrzymałam od niego to samo.

Widziałam że Dallasowi się to niepodobało, bo nerwowo zacisnął pięści, ale w koncu sam był sobie winien.

Szybko odszukałam Mendesa wzrokiem i ruszyłam prędkim krokiem w jego stronę, zostawiając Camerona samego.

-Ale się urządziłeś - westchnęłam patrząc na wciąż zielonego Nasha.

-Uważaj! - ostrzegł mnie Mendes odwracając Griera w drugą stronę, ze wzgledu na to, że zawartość żołądka znowu chciała opuścić jego ciało.

-Stary, a może ty w ciąży jesteś - oznajmił nasz geniusz Gilinsky.

Nobla temu panu.

Mimo wszystko zaczęliśmy się śmiać, chociaż niepowinniśmy.

Gilinsky to zdecydowanie osoba, która powie coś genialnego w najmniej odpowiednim momencie.

-Jack niech tylko wydobrzeję, to osobiście ci przywalę - spiorunował go wzrokiem Nash i ruszył w stronę naszego hotelu.

-Czekaj pomogę ci - oświadczył Mendes i pobiegł za nim.

-Dobra też lecimy, chłodniej się robi - powiedział Dallas i reszta za nim poszła.

Jak ja go nienawidzę.

-Świetnie, że pamiętacie, że ja tez tutaj jestem - burknęłam pod nosem kopiąc kamyk na drodze.

♡♡♡♡♡

Wesołych świąt kochani!💕💘💘

Perfect holidays / Old MagconOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz