35

360 24 5
                                    

Rano korzystając z tego, że moich rodziców wciąż nie było w domu, leżałam sobie spokojnie z Shawnem na kanapie w salonie, zamulając przed telewizorem i obżerając się cukierkami.

Fit wakacje!

-O widziałaś to? Organizują dziś jakąś imprezę. Cały Facebook mam tym zaśmiecony - powiedział Shawn, przewracając oczami.

Podniosłam swoją głowę z jego kolan i wyrwałam mu telefon z ręki, żeby ogarnąć to wydarzenie.

Po pierwszej przeczytanej linijce stwierdziłam, że musimy tam iść bez dwóch zdań. Głównie ze względu na to, że zawsze chciałam iść na jakąś większą imprezę w klubie, a nie tak jak do tej pory same domówki w mniejszym gronie.

Wielka imprezowiczka Lindsay part one.

-Idziemy tam - zadecydowałam.

Shawn spojrzał się na mnie jak na idiotkę.

-Mówisz poważnie? - uniósł swoją prawą brew - Wiesz, że to będzie głupie i jakby coś ci się stało, to Cameron mnie zamorduje? - spoirzał z powagą w moje oczy.

-Shawn dawaj, nic się nie stanie! Trzeba uczcić to, że... - zatrzymałam się na chwilę, szukając dobrego powodu, żeby przekonać bruneta. - Że Gilinsky ma dziewczynę!

-No niech ci będzie - zgodził się w końcu.

W ten oto sposób o 21 staliśmy przed bramką wpuszczającą do klubu.
Do tej pory zdążyłam wcisnąć rodzicom bajeczkę, że nocuję u mojej przyjaciółki; ogarnąć swój wygląd w publicznej toalecie w centrum handlowym, żeby moi rodzice nie zobaczyli mnie jak wychodzę z domu. Ogarnęłam się do tego stopnia, że większość spojrzeń facetów gdziekolwiek byłam, skierowana była na moją osobę. Sam Shawn, gdy mnie zobaczył otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.

Gdy czekaliśmy, aż wpuszczą nas do środka zatrzymał nas obleśny, napakowany bramkarz i wyglądał tak jakby wyszedł ze zwolnienia warunkowego w więzieniu.

-Nie mogę was wpuścić - powiedział od niechcenia, a ja chciałam splunąć mu w twarz.

-Niby z jakiej racji? - oburzył się Shawn.

-Bo nie mam obowiązku wpuszczania wszystkich - prychnął pod nosem i wpuścił kolejnych ludzi, stojących za nami.

-Chyba sobie pan żartuje - zbulwersowałam się, bo byłam zbyt nastawiona na tę imprezę, żeby teraz jakiś typ zabraniał mi wejścia.

-Idźcie już sobie - próbował nas spławić.

-To przepraszam bardzo czemu wszyscy inni za nami są przepuszczani, a my akurat nie?! - podniosłam swój głos.

-Odejdź ździro bo zawołam ochronę - powiedział ochroniarz, a mnie zamurowało to jak mnie nazwał.

Nim zdążyłam coś odpowiedzieć Shawn rzucił się na niego i po chwili facet, który nie chciał nas wpuścić leżał na ziemii i był okładany po twarzy przez Shawna.

Zrobiło mi się słabo, bo gdzie Mendes wygra z takim gorylem jak on. Nie żeby Shawn nie miał mięśni, bo miał idealnie wyrzeźbione ciało,

Nie żebym się mu przyglądała, czy coś...

do tego dużo trenował, ale nie oszukujmy się, tamten był tak napakowany, że to aż niezdrowe.

Dlatego właśnie mimo, że Shawn początkowo dominował w tej bójce, to zaraz bramkarz ogarnął się i chwycił mojego Shawna za ręce i po tym z całej siły wymierzał cios za ciosem, to w brzuch, to w twarz. Mendes mimo iż nie pozostawał mu dłużny, to z pewnością otrzymywał silniejsze uderzenia.

Nie potrafiłam się nawet ruszyć, żeby mu pomóc, dopiero po chwili byłam w stanie zawołać ochronę. Byłam totalnie spanikowana. Pozostali ludzie zwyczajnie przyglądali się całemu zajściu.

Bo przecież to bardzo interesujące wydarzenie, jak dwoje ludzi okłada się po twarzy!

Gdy ochrona ich rozdzieliła, Mendes piorunował bramkarza wzrokiem, a tamten tamował krwotok z nosa. Ochroniarze zabrali faceta do środka klubu i mało obchodzi mnie to co dalej z nim zrobili.

-Chodź Linds - machnął do mnie ręką, lekko uśmiechając się.

Podeszłam do niego blisko i złapałam go za rękę i szliśmy w milczeniu ulicami miasta.
W końcu zatrzymaliśmy się przy jednej z ulicznych lamp, abym ich światło pomogło mi lepiej przyjrzeć się twarzy Shawna. Gdy tylko go zlustrowałam, od razu poczułam uścisk w brzuchu.

Shawn na szyji i pod okiem miał ogromnego siniaka, oprócz tego z jego ust wciąż siączyła się krew. Mało tego miał przecięty łuk brwiowy i prawy policzek.

Chłopak uważnie obserwował każdy mój ruch. Delikatnie położyłam swoją dłoń na jego twarzy, co spotkało się z tym, że chłopak zacisnął usta, powodując, że krew zaczęła jeszcze mocniej płynąć. Najmniejszy dotyk sprawiał mu ból. Ciężko było mi znieść widok Shawna, który cierpi, a jeszcze ciężej było mi przetrawić to, że cierpi przeze mnie. Gdyby nie mój idiotyczny pomysł z wyjściem do klubu, nic by się nie stało.

-Przepraszam cię tak bardzo Shawn - powiedziałam odwracając głowę.

-Lindsay, za co mnie przepraszasz? On nazwał cię zdzirą, przecież nie mogłem tak tego zostawić - uśmiechnął się marnie, przez to że był tak obity.

Poczułam ciepło na sercu i to wyjątkowe uczucie, bo wiedziałam, że Shawn stanął w mojej obronie dobrowolnie. Muszę być naprawdę ważna w jego życiu, bo nie każda osoba zachowałaby się tak samo na jego miejscu.

-Ale to ja się uparłam z tym klubem, przecież odradzałeś mi to i zresztą miałeś rację - westchnęłam, a chłopak mnie przytulił.

Wtuliłam się w niego tak, aby zbytnio go nie zranić. Byłam mu tak bardzo wdzięczna i przede wszystkim szczęśliwa, że mam kogoś takiego jak on przy sobie.

W końcu się opamiętałam i odsunęłam od niego.

-Musimy cię opatrzyć, jedziemy do mieszkania po mojej cioci - oznajmiłam.

-Czemu akurat tam? - zdziwił się Shawn.

-Bo moi rodzice nie mogą wiedzieć, gdzie dziś byliśmy, poza tym to mieszkanie jest puste od 2 lat. No i poza tym to raczej nie chciałbyś, żeby twoi dziadkowie zobaczyli cię w takim stanie - odpowiedziałam bez wahania i wsiadłam z Shawnem do tramwaju, który jedzie akurat w tamtym kierunku.

Miny ludzi w tramwaju na widok Mendesa były bezcenne.
Muszę przyznać, że nawet z ranami i siniakami jest mu do twarzy. Można powiedzieć, że dodają mu one jeszcze większego uroku...
Nie wiem co musiałoby się stać, żeby Shawn przestał być tak przystojny jak jest.

♡♡♡♡♡♡♡
Udało mi się coś napisać, wiem że rozdział średni, ale następne będą lepsze😊 gwiadkujcie i komentujcie!

Perfect holidays / Old MagconOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz