-Znowu musisz palić? Dopiero paliłeś.- stwierdziłam sucho do stojącego obok chłopaka.
Robiłam to już po raz kolejny, ale nadal się stresowałam. Dłonie trzęsły mi się z zimna, a może i nie tylko z zimna? Chłopak trzymał w ustach papierosa.
-Wiem, że też chcesz mała.- wyciągnął dłoń z papierosem w moją stronę, uśmiechając się chytro.
Niestety przy tym powalająco się uśmiechał, ale nie dajcie się zwieść. To zwykła gnida.
-Daj mi spokój.- odwróciłam się do chłopaka plecami, przestępując z nogę na nogę.
Był luty, a ja byłam w jakiejś zwykłej skórzanej kurtce, więc czego ja oczekiwałam? 30 stopni w cieniu?
-No weź, maleńka.- zaszedł mnie od tyłu i zarzucił dłoń na moje ramię.
Chłopak chuchnął mi dymem w twarz. Na ogół starałam się nie palić tego gówna, ale stres dzisiaj nadzwyczaj brał górę. Poczułam na swojej brodzie jego szorstką dłoń. Przysunął swoją twarz do mojej, obracając przy tym moją w jego stronę. Przeszły mnie ciarki, każdy jego dotyk był pobudzający. Jego delikatne usta zetknęły się z moimi, przekazując mi to świństwo do płuc. Ulżyło mi nieznacznie, mimo że nienawidziłam siebie za to. Nasz pocałunek nieznacznie się pogłębił, gdy ten palant znowu ugryzł mnie w wargę.
-JAKE JESTEŚ IDIOTĄ.- wykrzyknęłam, wyrywając się z jego objęć.
-Ej, nie krzycz tutaj.- przywarł mnie do ściany.
To akurat nie było trudne, gdyż staliśmy w wąskiej uliczce przy klubie. Za dużo miejsca tam nie było.
-Jeszcze nas ktoś usłyszy i wszystko zepsujesz.- wyszeptał.
Niestety miał rację, nienawidziłam go za to. Jednocześnie coś mnie w nim pociągało, był taki intrygujący. Jednak moje uczucia gdzieś uleciały w ciągu tych dwóch miesięcy.
-Byun powinien już tu dawno być.- głos mi zadrżał.
Dałam mu tylko powód, żeby przybliżył się do mnie jeszcze bardziej, a nie sądziłam, że to możliwe.
-No co Ty, Koreańska gwiazdeczka się boi?- zakpił ze mnie, dobrze się przy tym bawiąc.- Ta, która powaliła dwa razy większego od niej ochroniarza. Nie wierzę.
-I hate you.- wycedziłam przez zęby.
Wiedziałam, że próbował mnie sprowokować. Jednak nie ze mną te zabawy.
-No weź, Jimiś.- powiedział to ze swoim akcentem rozpoznawalnym dla typowego mieszkańca Hongkongu. – Nie byłaś taka, gdy Cię poznałem.
-Może dlatego, że minęło dopiero półtorej miesiąca.- złapał mnie za moje zimne dłonie, chowając je pod swoją kurtkę.
-Może.- wypowiedział niewyraźnie przez papierosa w ustach.
Chłopak przestał sobie ze mnie żartować, gdy zauważył, że naprawdę się stresuję. To była moja pierwsza większa sprawa dla mafii i miałam prawo się bać, prawda?
-Policz do 10.- rozkazał mi, wsuwając mi coś do kieszeni spodni.
Poczułam zimno metalu, obijające się o moje biodro. Niestety wiedziałam co to jest. Policzyłam w myślach do 10.
-Nie bój się mała.- oparł swoje czoło o moje.- Mówiłem, że brudna robota z mafią nie jest dla Ciebie. Mogłaś zostać w siedzibie.
Prawda była taka, że chciałam zostać, ale to on mnie namawiał. Jednak jemu nie wolno się sprzeciwiać. Dlatego to tak boli, gdy udaje romantyka będąc totalnie inną osobą.
-A Ty dlaczego z nimi współpracujesz?- odwróciłam kota ogonem.
Jake odsunął się ode mnie, wyrzucił papierosa, po czym spojrzał na mnie smutno.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.- usłyszeliśmy huk i kroki.
Jake złapał mnie za dłoń i zaczął prowadzić powoli w głąb uliczki.
-UCIEKAJCIE, NAKRYLI NAS.- Byun przebiegł obok nas szybciej niż zawodowy biegacz.
Niestety był mały problem. Mianowicie niedawno postrzelone kolano Jake'a. Mimo to próbował biec, a ja go podtrzymywałam. Oni byli tuż za nami. Już teraz wiedziałam, że nie uda nam się uciec. Było jedno wyjście.
-Co Ty robisz?- Jake nie mógł ustać na nogach beze mnie na dłużej, przez co wyglądał śmiesznie.
-Idź dogonię Cię.- wyciągnęłam broń z kieszeni, celując w nadchodzących ludzi.
-Nie bądź śmieszna, chodź.- pokiwałam głową.
-Proszę, proszę. Dziewczynka z pistolecikiem.- dwóch mięśniaków powoli do nas podchodziło, płacząc ze śmiechu na mój widok.
-Uważaj, bo się przestraszymy.- strzeliłam wtedy im pod nogi.
Wtedy wszystko potoczyło się w mgnieniu oka. Czułam ból, mimo że starałam się bronić i siebie i Jake'a. Słyszałam jego krzyk i swój szloch, w końcu padliśmy oboje. Leżałam w pół przytomna na środku uliczki. Przede mną ciągnęli dokądś Jake'a.
-A co z to małą?- dochodziły mnie ostatnie słowa.
-Szef chciał tylko jego, zostaw ją i tak się wykrwawi.- to było ostatnie co usłyszałam, tracąc przytomność.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
CZYTASZ
Best Star|| Kpop III
FanfictionJimi odzyskała pamięć. Czy dziewczyna zazna w końcu szczęścia? *Kontynuacja Best Forever i Last Star*