Nie spałem za dobrze tej pierwszej nocy, nawet szlochanie w poduszkę mnie nie uspokoiło. Nie potrafiłem przyzwyczaić się do ciągłego szumu wiatru i deszczowych werbli bijących o dach. Naciągnąłem na głowę starą, wyblakłą kołdrę, a potem dołożyłem jeszcze poduszkę, ale i tak zasnąłem dopiero po północy kiedy ulewa przeszła w końcu w deszczyk. Rano za oknem było widać tylko gęstą mgłę i powoli zaczęła dawać mi się we znaki klaustrofobia. Bez błękitu nieba czułem się jak w klatce. Przy śniadaniu nie rozmawialiśmy za dużo. Charlie życzył mi powodzenia, a ja podziękowałem grzecznie, pewny, że jego życzenie się nie spełni. Los nie miał w zwyczaju się do mnie uśmiechać. Charlie wyszedł pierwszy z domu i pojechał na komisariat, który skutecznie zastępował mu żonę. Po jego wyjściu siedziałem dłuższą chwile przy stole na jednym z trzech krzeseł, z których każde było inne i lustrowałem wzrokiem niewielką kuchnie. Nic się tu nie zmieniło, ściany dalej były wyłożone ciemnym drewnem, szafki jaskrawożółte a podłoga tak jak kiedyś była z linoleum. Szafki pomalowała osiemnaście lat wcześniej moja mama, usiłując rozjaśnić wnętrze domu. Nad niewielkim kominkiem w przylegającym do kuchni skromnym saloniku wisiał rząd fotografii: rodzice w dniu ślubu w Las Vegas, nasza trójka w szpitalu po moim narodzeniu i oczywiście liczne świadectwa mego dorastania aż do ubiegłego roku. Kolekcja ta budziła we mnie pewne zażenowanie i planowałem namówić tatę, żeby ją usunął, przynajmniej do czasu mojego wyjazdu... Cały wystrój domu był wyraźnym świadectwem tego, że Charlie nadal kochał moją mamę i nie czułem się z tą myślą najlepiej.
***
Nie chciałem zjawić się w szkole za wcześnie, ale nie mogłem też się spóźnić. Włożyłem więc kurtkę i dzielnie wyszedłem na deszcz. Nadal mżyło, choć nie dość żebym przemókł do suchej nitki, gdy sięgałem po klucz od drzwi wejściowych, jak zawsze schowany nieopodal pod okapem. Przekręciłem go w zamku i ruszyłem w stronę auta. Denerwowały mnie cmoknięcia z jakim wodoodporne trampki zagłębiały się w błotnistej powierzchni podjazdu. Brakowało mi znajomego odgłosu szurania w żwirze. Wewnątrz samochodu było sucho i przytulnie. Ktoś niewątpliwie tu posprzątał, ale beżowa tapicerka wozu lekko pachniała tytoniem, benzyną i miętową gumą do żucia. Dzięki bogu silnik zapalił za pierwszym razem, ale wył naprawdę przeraźliwie. Cóż... tak sędziwe auto musiało mieć jakieś wady. Byłem mile zaskoczony, że działa samochodowe radio. Ze znalezieniem szkoły nie miałem problemu mimo, ze nigdy przedtem nie byłem w niej. Jak wszystkie ważniejsze budynki, stała przy głównej drodze. Nie wyglądała zresztą jak szkoła, ale upewniła mnie tabliczka. Liceum składało się z kilkunastu zbudowanych w podobnym stylu pawilonów z czerwonej cegły. Z początku nie potrafiłem ocenić ile ich właściwie jest, tyle rosło wokół drzew i krzaków. To miejsce nie miało nic w sobie z placówki wychowawczej. Gdzie ogrodzenie z siatki? - pomyślałem z nostalgią - Gdzie wykrywanie metalu przy wejściu? Zaparkowałem przed pierwszym budynkiem, ponieważ nad drzwiami dostrzegłem tabliczkę z napisem: ,, Dyrekcja''. Nie stał tam żaden inny samochód, więc parkowanie było w tym miejscu niedozwolone, ale stwierdziłem że wolę zapytać w środku o drogę na parking, niż kręcić się jak głupi w deszczu. Z niechęcią opuściłem rdzewiejącą szoferkę i podążyłem brukowaną ścieżką do budynku. Przed wejściem wziąłem głęboki oddech. W środku było cieplej i jaśniej niż się spodziewałem. Podłogę pokrywała wytrzymała wykładzina w pomarańczowe ciapki, z boku stało kilka krzeseł a ściany udekorowane były trofeami i ogłoszeniami. Wszędzie stały rośliny w donicach, jakby mało było ziemi na zewnątrz. Za jednym z trzech znajdujących się za ladą biurek siedziała rudowłosa okularnica w fioletowym podkoszulku. Ten podkoszulek trochę zbił mnie z tropu. Po chwili kobieta podniosła wzrok.
- W czym mogę pomóc?
- Nazywam się Bealfur Swan - oświadczyłem a oczy sekretarki się rozbłysły... Najwidoczniej wiedziała kim jestem. Z pewnością byłem już tematem plotek. Tak, tak to ja... syn pana komendanta i jego narwanej byłej żony...
CZYTASZ
𝐙𝐦𝐢𝐞𝐫𝐳𝐜𝐡 || male!reader (rewrite)
FanficDotychczasowe życie, jakie wiodłem, skąpane było w ciemnych barwach. W odcieniach szarości blaknących wspomnień... Teraz przybiera ono kolorów, a sprawcą wszystkiego jest ON. Teraz już nie mogę chować się bezkarnie w cieniu, ponieważ JEGO blask wymy...