Opowiadając, przyglądał mi się bacznie.
- Carlisle urodził się w Londynie w latach czterdziestych siedemnastego wieku a przynajmniej tak podejrzewa, ponieważ prości ludzie w owych czasach nie zaprzątali sobie zbytnio głowy kalendarzem. Był jedynym synem anglikańskiego pastora, matka zmarła przy porodzie. Jego ojciec był człowiekiem wielce nietolerancyjnym. Gdy do władzy doszli protestanci z entuzjazmem włączył się do prześladowania katolików oraz wyznawców innych religii. Wierzył także głęboko w realną obecność szatana na ziemi. Przewodził polowaniami na czarownice, wilkołaki i... wampiry. Spalili na stosie wielu niewinnych ludzi, bo rzecz jasna ci, których z taką pasją szukał nie dawali się tak łatwo złapać
Chłopak ciągnął dalej swój monolog z wypraną z jakichkolwiek emocji twarzą.
- Kiedy pastor się zestarzał obowiązki głównego łowcy przekazał swojemu jedynemu synowi. Z początku Carlisle nie spisywał się najlepiej. Był jednak sprytniejszy i wytrwalszy niż jego ojciec. Odkrył w końcu, że grupa prawdziwych wampirów mieszka w kanałach pod miastem. Wychodziły stamtąd tylko nocą, na polowanie. Potwory nie należały wtedy do świata legend i mitów. Wiele z nich tak właśnie musiało egzystować. Ludzie zabrali ze sobą widły i pochodnie - Edward zaśmiał się ponuro - i otoczyli miejsce, w którym według Carlislea wampiry wydostawały się na ulicę. Rzeczywiście po pewnym czasie jeden wyszedł.
Mówił teraz tak cicho, że z trudem wyłapywałem poszczególne słowa.
- Musiał być bardzo stary i osłabiony głodem. Wyczuwając obecność tłumu po łacinie ostrzegł pozostałych a potem ruszył pędem przed siebie ulicami miasta. Carlisle przewodził pogonią. Miał wtedy dwadzieścia trzy lata i był szybkim biegaczem. Wampir potrafiłby umknąć im z łatwością, ale jak sądził Carlisle jego głód wziął górę. Potwór odwrócił się nagle i zaatakował. Wpierw rzucił się na Carlislea, ale nadbiegali inni ludzie. Musiał się bronić. Zabił kilku mężczyzn i uprowadził jednego z nich. Carlisle tymczasem wykrwawiał się na bruku.
Zamilkł na chwilę. Wyczułem, że dokonuje pewniej korekty faktów, ponieważ pragnie coś przede mną zataić.
- Wiedział co się teraz stanie - ciała zostaną spalone. On sam również. Zawsze niszczyli wszystko co miało kontakt z istotami ciemności. Instynktownie postąpił więc tak, by ocalić swoje życie. Tłum pogonił za wampirem. Korzystając z okazji Carlisle poczołgał się do pobliskiej piwnicy gdzie spędził trzy dni będąc poniekąd przysypany stertą ziemniaków. To cud, że nikt go nie znalazł, że nie zdradził się szmerem czy jękami. A potem było już po wszystkim i uświadomił sobie swoją przemianę
Zatrzymaliśmy się przed drzwiami pokoju, który według opisu Edwarda służył jego przyszywanemu ojcu za gabinet.
- Wejdźcie proszę - zachęcił nas głos Carlislea.
Sufit był tu bardzo wysoko a okna wychodziły na zachód. Podobnie jak w holu ściany pokrywała boazeria, ale tym razem z ciemniejszego drewna. Można było ją podziwiać jedynie w kilku miejscach, ponieważ większość przestrzeni zajmowały sięgające sufitu regały. Jeszcze nigdy poza biblioteką nie widziałem tylu książek.
Doktor siedział w obitym skórą fotelu za wielkim mahoniowym biurkiem. Umieszczał właśnie zakładkę pomiędzy stronicami obszernego tomiszcza.
- Czym mogę wam służyć? - spytał uprzejmym tonem podnosząc się z miejsca.
- Chciałem przybliżyć Bealowi naszą historię - wyjaśnił Edward - Tak właściwie to twoją, nie naszą
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy - wtrąciłem.
- Nie skądże. Od czego chcielibyście zacząć?
- Od tego skąd się wzięła twoja filozofia życiowa - oświadczył chłopak.
![](https://img.wattpad.com/cover/105963558-288-k395011.jpg)
CZYTASZ
𝐙𝐦𝐢𝐞𝐫𝐳𝐜𝐡 || male!reader (rewrite)
FanfictionDotychczasowe życie, jakie wiodłem, skąpane było w ciemnych barwach. W odcieniach szarości blaknących wspomnień... Teraz przybiera ono kolorów, a sprawcą wszystkiego jest ON. Teraz już nie mogę chować się bezkarnie w cieniu, ponieważ JEGO blask wymy...