Rozdział 9

4.6K 350 19
                                    

- Matko Boska! - zerwałem się słysząc krzyk kobiety - Co się stało?!

- Zasłabł na lekcji Biologii - wyjaśnił Edward.

Otworzyłem oczy. Byliśmy w gabinecie pielęgniarki. Edward położył mnie delikatnie na kozetce, której błękitny plastikowy materac nakryty był płachtą szeleszczącego papieru, po czym stanął pod przeciwległą ścianą. Bardzo intensywnie badał mnie wzrokiem.

- To nic takiego - powiedziałem sennie z zamiarem uspokojenia pielęgniarki - Zrobiło mi się tylko niedobrze i zakręciło w głowie. Badaliśmy dzisiaj grupy krwi

Starsza kobieta pokiwała głową ze zrozumieniem.

- Tak, tak zawsze się jedno takie trafi. Poleż sobie chwilkę zaraz samo minie. A ty - popatrzyła na Edwarda - Możesz już wracać na lekcję

- Mam z nim zostać - odparł z taką stanowczością, że kobieta nawet nie śmiała wdawać się z nim w żadną dyskusję. Nie spoglądając nawet na nas po prostu wyszła bez słowa.

- Te wagary to był jednak dobry pomysł - szepnąłem do niego, starając się oddychać równomiernie.

- A nie mówiłem? Ja zawsze mam rację Beal. Nie chciałeś iść ze mną to teraz widzisz jak to się skończyło - powiedział bardzo zadowolony.

- Edwaard - przeciągnąłem jego imię jak dziecko, które coś chce.

- Hmm?

- Jak to się stało, że nas zauważyłeś? Przecież miało cię tu nie być

- Słuchałem muzyki w aucie i...

Naszą rozmowę przerwał ktoś wchodzący do gabinetu.

- Mamy następnego! - krzyknął Mike.

Owym następnym był Lee Stephensa, który aktualnie przypominał ścianę i on... krwawił.

- Cholera... - szepnął Edward i pochylił się nade mną - Beal wyjdźmy stąd, dobrze?

Rzuciłem mu zdziwione spojrzenie.

- Po prostu chodźmy. No wstawaj - chciał mi już pomagać wstać, ale uprzedziłem go i wyleciałem z gabinetu jak z procy. Edward wyszedł tuż za mną.

- Wow, posłuchałeś mnie - był pod wrażeniem.

- Niee po prostu poczułem zapach krwi - wyjaśniłem marszcząc nos. Lee nie zjawił się tu dlatego, że tak jak mnie zrobiło mu się nie dobrze.

- Ludzie nie potrafią wyczuwać zapachu krwi

- No cóż, ja potrafię. To od niego mnie mdli. Krew pachnie jak rdza... i sól

Przyglądał mi się badawczo.

- Co jest? - spytałem.

- Nic, nic

Z gabinetu wybiegł Mike. Spojrzał na mnie a potem na Edwarda. W jego oczach malowała się niechęć.

- Wyglądasz dużo lepiej - powiedział oskarżycielskim tonem - To, co? Jedziesz z nad nad morze? - zapytał z cwanym uśmieszkiem spoglądając na Edwarda.

- Jasne, przecież obiecałem

- Zbiórka jest w sklepie ojca o dziesiątej

- Na pewno będę

- No to widzimy się na WF-ie

- ...WF! - jęknąłem z rozpaczy.

- Zajmę się tym - szepnął mi na ucho. Nawet nie zauważyłem kiedy do mnie doskoczył - Siadaj i postaraj się wyglądać blado

𝐙𝐦𝐢𝐞𝐫𝐳𝐜𝐡 || male!reader (rewrite)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz