Rozdział 10

5K 336 69
                                    

Siedziałem w swoim pokoju starając się skupić na trzecim akcie Makbeta, ale tak naprawdę nasłuchiwałem kiedy pojawi się Alice. Wydawało mi się, że mimo głośnego szumu ulewy, będę wstanie usłyszeć silnik zbliżającej się furgonetki. Przeceniłem własne możliwości kiedy po raz kolejny wyjrzałem przez okno, stała już pod domem.

W piątek nie miałem wielkiej ochoty iść do szkoły i okazało się, że rzeczywiście nie było po co. Rzecz jasna nie obyło się bez kilku komentarzy zwłaszcza Angela nie mogła zapomnieć o mojej przygodzie. Na szczęście Mike trzymał język za zębami więc chyba nikt nie wiedział o interwencji Edwarda. Jess była niemniej bardzo ciekawa co zaszło między nami na stołówce...

- Czego chciał od ciebie wczoraj Edward Cullen? - spytała mnie na trygonometrii.

- Tak właściwie to nie wiem - odpowiedziałem szczerze.

- Wyglądałeś jakby bardzo cię zdenerwował - drążyła.

- Naprawdę? - nie dawałem nic po sobie poznać.

- To dziwne. Jeszcze nigdy nie widziałam żeby chciał siedzieć z kimś spoza rodziny

- Zgadzam się. Podejrzana sprawa

Jess wyglądała na zawiedzoną. Zapewne liczyła na jakieś rewelacje, które mogłaby puścić w obieg. Odkąd palnąłem nieumyślnie, że kocham ją jak siostrę i dzięki temu dałem jej kosza, wydaje się, że zaczęła kibicować mi i Edwardowi. Bardzo mnie śmieszy ta sytuacja bo to nie jest akurat możliwe, ale niech żyje sobie w swoim słodkim świecie. Chociaż ja bym nie pogardził takim Edwardem. Eh... marzenia. Szczerze... pewnie nawet bym zapytać o to nie umiał...

W czasie lunchu zauważyłem kilkakrotnie, że Lauren spogląda na mnie nieprzyjaźnie, ale dopiero gdy z niej wychodziliśmy przypadkiem dowiedziałem się czemu. Szedłem tuż za nią, z czego nie zdawała sobie sprawy.

- Doprawdy nie wiem - rzekła do Samanthy z sarkazmem - Czemu nasz drogi Beal nie usiadł dziś z Cullenami - zaskoczyła mnie jej wrogość. Nie znaliśmy się prawie w ogóle, więc co ona do mnie ma? Może jest zazdrosna hmm?

- To mój przyjaciel - odrzekła Samantha lojalnie - Siedzi zawsze z nami

Pozwoliłem Angeli i Tylerowi wyminąć mnie. Nie mam ochoty tego dalej słuchać.

***

Przy obiedzie Charlie ucieszył się na wieść, że wybieram się do La Push. Nie miał nic przeciwko planowanej w sobotę wycieczce. Zastanawiam się czy zgodziłby się na mój wyjazd z Edwardem do Seattle. Nie żebym zamierzał mu powiedzieć...

- Tato, czy znasz coś takiego jak Kozie Skały?

- Tak a co?

- Koledzy mi mówili, że jadą tam na weekend - wzruszyłem ramionami.

- Toż to nie miejsce na biwak - zdziwił się - Pełno niedźwiedzi. Ludzie zapuszczają się tam tylko w sezonie łowieckim

- Oh... może mi się coś przesłyszało...

Zamierzałem spać trochę dłużej, ale słońce mi nie pozwalało. Musiałem więc wstać i się ogarnąć.

Sklep Newtonów znajdował się na północnym skraju miasteczka. Na parkingu dla klientów stała grupka osób. Mike i Tyler dyskutowali o czymś przy aucie, troszkę dalej Eric z bodajże Benem i Connerem oraz Jessi z Angelą i Lauren. Ta ostatnia zmierzyła mnie wzrokiem i prychnęła. Słowo daję mam jej dość, raczej się nie polubimy...

- Fajnie, że jesteś! - krzyknęła Jess i podbiegła do mnie - Pojedziesz z nami moim wozem - to nie był pytanie.

- Jasne. I tak nie mam wyboru prawda? - uśmiechnąłem się.

𝐙𝐦𝐢𝐞𝐫𝐳𝐜𝐡 || male!reader (rewrite)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz