1 kwietnia 2015 roku dziewiętnastoletni chłopak zajmuje pokój 037 w szpitalu psychiatrycznym w Seulu po nieudanej próbie samobójczej. Niektóre decyzje jednak są błędne i mogą prowadzić do bardzo poważnych konsekwencji.
• Gatunek: mieszany (angst, s...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
* lipiec 2016 *
Dwudziestoletni chłopak siedział na parapecie i patrzył przez okno bawiąc się długopisem. Właściwie zastanawiał się jak to możliwe, że w ogóle pozwolili mu go mieć. W końcu nim też mógłby sobie zrobić krzywdę. Przyłożył długopis do swojej ręki i zaczął na niej rysować bliżej nieokreślone kształty. Czasami tak robił, udawał wtedy, że robi sobie tatuaż, bo w normalnym życiu pewnie nigdy nie będzie mu to dane.
Po chwili usłyszał otwierające się drzwi, ale nawet się nie pofatygował, aby unieść wzrok. W końcu mógł to być albo jakiś lekarz, albo pielęgniarz lub ewentualnie, co gorsza, jakiś praktykant.
- Dzień dobry - odezwał się mężczyzna, który przekroczył próg pokoju chłopaka.
Ten uniósł głowę słysząc głos dobrze mu już znany.
- Witam, co pana do mnie sprowadza? - Ten uniósł brew patrząc na mężczyznę w okularach, który wyciągał długopis z kieszeni swojego fartucha.
- Połóż tackę tutaj - Doyoung wskazał miejsce na stole chłopakowi, który stał przez cały czas za nim, więc Ten dopiero teraz mógł go ujrzeć.
- Kto to? - Chittaphon zmarszczył brwi mierząc nowego od stóp do samego czubka głowy. - Nie wygląda jakby miał być moim współlokatorem.
- To nasz nowy praktykant, Johnny - Kim poprawił swoje okulary, a student spojrzał na chłopaka, który cały czas świdrował go wzrokiem.
- Dzień dobry - Seo skinął głową nieśmiało mnąc przy tym swój nowy, biały fartuch, co oczywiście nie umknęło uwadze Tena.
Taj uśmiechnął się szeroko po czym zeskoczył z parapetu i podszedł do stolika, na którym była tacka z jego lekami. Wysypał kilka tabletek z miarki na dłoń i biorąc do drugiej ręki szklankę z wodą połknął jedną po drugiej. Doyoung zajęty zapisywaniem jakichś bardzo ważnych, jego zdaniem, notatek nie zważał na to co robi pacjent.
Johnny patrzył co chwilę w stronę Tena, który wciąż mu się przypatrywał z uśmiechem na twarzy.
- Szkoda w sumie, że to jednak nie mój współlokator - Taj przeniósł wzrok na pielęgniarza, który od razu spojrzał w jego stronę. - Bo nudzi mi się tu samemu.
Chłopak wydął dolną wargę na co Johnny uśmiechnął się delikatnie, a przez myśl mu przeszło, że wygląda całkiem uroczo. Na pewno nie jak pacjent szpitala psychiatrycznego.
- Już Ci coś kiedyś na ten temat mówiłem. Doktor Lee nigdy się na to nie zgodzi.
Doyoung obleciał wzrokiem jeszcze raz prawie puste pomieszczenie po czym wraz z Johnnym je opuścił, zostawiając Tena znów samego. Chłopak westchnął ciężko i usiadł ponownie na parapecie robiąc dokładnie to samo co przed przyjściem tej dwójki. Jednakże teraz już nie rysował bliżej nieokreślonych kształtów. Jego bazgroły zazwyczaj zaczynały się na literkę "J".