Kolejny dzień minął mi zadziwiająco spokojnie, bez żadnych kłótni czy niespodzianek. Tak samo jak wczoraj, musiałam spędzić dwie godziny z profesorem Fitz'em. Matt'a jednak nie było cały dzień w szkole, a więc w kozie też. Nigdzie nie widziałam też Mirandy, choć za wszelką cenę chciałam ją znaleźć, żeby porozmawiać i sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. Ostatnio w ogóle się nie widziałyśmy i czuję jakbym ją zaniedbała. Em chodziła lekko przybita, bo Andrew nadal się do niej odezwał i nawet nie pojawił się na lekcjach. Chłopcy mówią tylko o jutrzejszym meczu, a ja myślę o zbliżającym się sprawdzianie z wosu. Po lekcjach zajrzałam do kancelarii dziadków. Babcia była w sądzie, ale na szczęście dziadek mi pomógł w pewnych pojęciach, które nie do końca były dla mnie jasne. W zamian mężczyzna poprosił, żebym z nim została godzinkę albo dwie i mu potowarzyszyła. Ponarzekał troszeczkę, że za mało spędzamy z nimi czasu i niestety miał rację. W domu byłam po dziewiętnastej i tym razem mama już była. Siedziała w swoim biurze i rysowała jakiś projekt, więc się tylko z nią przywitałam i zabrałam się za naukę do sprawdzianu, która zajęła mi całą noc.
Środa. Dzień meczu, a co najważniejsze dla mnie, sprawdzianu. Był to pierwszy test w nowej szkole, więc bardzo zależało mi na tym, żeby się wykazać. Wstałam od książek, zabrałam potrzebne rzeczy i ubrania i poszłam się odświeżyć. Szczerze mówiąc czułam się okropnie, byłam niewyspana, co zresztą było widać i wszystko mnie bolało. Po szybkim prysznicu ubrałam się w czarną spódniczkę, zwykłą czarną bluzkę i trampki. Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby dzisiaj tak się ubrać, ale trudno. Spięłam swoje długie włosy w kitkę, psiknęłam się moimi ulubionymi perfumami i zabierając torbę z książkami, zeszłam na dół. Mamy i Amy już niestety nie było. Ostatnio w ogóle nie mamy dla siebie czasu. Mama długo pracuje i przygotowuje się na wyjazd do Tokio, Amy ćwiczy na występ, a ja? Ja siedzę w kozie. Nalałam sobie kawy, żeby jakoś przetrwać ten dzień, a zapowiada się, że będzie naprawdę długi. Zjadłam szybko jakieś płatki i wyszłam z domu, uprzednio zamykając drzwi na klucz.
- Hej Venus. Podwieźć cię? - usłyszałam Alexa i przeklęłam w duchu, ale niepewnie ruszyłam w stronę jego podjazdu. Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Od tej ,,rozmowy" na korytarzu starałam się go unikać. Było mi, prawdę mówiąc wstyd. - No chodź. Przecież cię nie zjem - zaśmiał się i otworzył mi drzwi od strony pasażera.
- Dzięki - powiedziałam i weszłam do auta. - Alex chciałam cię przeprosić za to, że cię unikałam i tak potraktowałam, wtedy na korytarzu - chłopak odpalił samochód i ruszył ze swojego podjazdu. Spojrzał na mnie kątem oka i się uśmiechnął.
- Wybaczam - odetchnęłam z ulgą i również się uśmiechnęłam. - Ale pod jednym warunkiem- dodał, a ja nerwowo poruszyłam się na siedzeniu. - Dasz się zaprosić na randkę - otworzyłam szeroko oczy.
- Ja... - uniósł wyzywająco brew, a ja odchrząknęłam. - Zgoda.
- W takim razie wpadnę po ciebie dzisiaj o dziewiętnastej - pokiwałam głową i oparłam się o szybę, przymykając na chwilę oczy. Byłam tak zmęczona, że usnęłam.
- Hej, wstajemy śpiąca królewno - usłyszałam rozbawiony głos Alexa. Otworzyłam zaspana oczy i zobaczyłam, że jesteśmy już pod szkołą.
- Przepraszam, nie spałam dzisiaj.
- Chodź, zaraz będzie dzwonek. Widzimy się na meczu? - kiwnęłam głową.
- Dziękuję za podwózkę. Powodzenia
- Trzymaj kciuki piękna - na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech. Pomachałam mu na pożegnanie i poszłam na lekcje.Szłam właśnie na lunch, kiedy zostałam pociągnięta za rękę i wepchnięta do łazienki.
- Ej, co jest?! - krzyknęłam i odwróciłam się w stronę osoby, która to zrobiła. I trochę się zdziwiłam, kiedy zobaczyłam Daddaria.
- Matt? - wywrócił oczami i przysunął się do mnie, przyciskając jednocześnie do ściany. Owiał mnie jego cudowny zapach, a ciepły, miętowy oddech łaskotał moją twarz.
- Brawo. Spodziewałaś się kogoś innego? - zapytał zaczepnie, unosząc jedną brew do góry i przegryzając wargę. I o matko, ale wyglądał tak seksownie, że aż wstyd się przyznać, że o tym myślałam. Pokręciłam głową, bo niestety, ale jego bliskość sprawiła, że nie byłam w stanie ani się ruszyć, ani nic powiedzieć. Matthew przymknął oczy i dotknął swoim czołem mojego. Trwaliśmy tak kilka sekund, a może minut, nie byłam w stanie tego określić. Czułam się tak dobrze, a zarazem tak źle. Staliśmy w jednej z kabin w damskiej łazience i patrzyliśmy się sobie w oczy. Po moim ciele rozeszła się gęsia skórka, a ja byłam wściekła na siebie za to, że tak na niego reaguję. Postanowiłam, że to przerwę zanim zajdzie to zdecydowanie za daleko.
- Czego ode mnie oczekujesz Matthew? - spytałam, a chłopak westchnął.
- Zachowywałem się jak skończony...
- Nadal się zachowujesz, zdajesz sobie z tego sprawę? - przerwałam mu, za co zostałam skarcona wzrokiem.
- Ugh, kobieto daj mi dokończyć- kiwnęłam głową i spojrzałam wyczekująco. - Byłem i jak to stwierdziłaś nadal jestem, ale uwierz, że nie umiem inaczej. Jednak naprawdę nie chcę, żebyś mnie od razu skreślała. Dasz mi szansę? - podniósł wzrok i patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi oczami. Biłam się z myślami, nie wiedząc czy zaryzykować czy nie i dać sobie z nim spokój. Wiem, że w ogóle nie powinnam z nim rozmawiać, a tym bardziej stać z nim twarzą w twarz, kiedy on przyciska mnie do ściany. Bądź co bądź, mam swoje zasady, ale choć Matt zachowuje się nie tak, jak powinien, to gdzieś w środku czuję, że go trochę lubię i o matko, jestem nienormalna.
- Dam - Matt odetchnął z ulgą i się uśmiechnął. Ja mimowolnie też to zrobiłam. Wiem, co myślicie, że się mu poddałam, a to nie prawda. Ja po prostu daję ludziom szansę na poprawę swoich błędów. I mam nadzieję, że tym razem mnie nie zawiedzie. Odchrząknęłam i powiedziałam: - Może się w końcu odsuniesz? Wiesz, naruszasz moją przestrzeń osobistą - na jego twarz wpłynął łobuzerski uśmiech. Przesunął rękę po mojej twarzy, dotykając jej tylko opuszkami palców. Jego dotyk był taki przyjemny, a ja przeklinałam się w myślach za moją głupotę. Zamarł jednak, kiedy usłyszeliśmy otwierane drzwi. Przyłożył palec na moje usta, żebym była cicho. Ale szczerze? W tamtej chwili chciało mi się śmiać i to bardzo. Matthew, widząc moje rozbawienie sam zaczął powstrzymywać się od wybuchnięcia śmiechem. I kiedy ponownie usłyszeliśmy zamykanie drzwi, nie wytrzymaliśmy i zaczęliśmy się śmiać. Nie wiedzieliśmy nawet z czego, ale zginaliśmy się w pół. Wytarłam łzy, które napłynęły mi do oczu i oparłam się o ścianę.
- Obiecuję, że tego nie zepsuję - powiedział, powoli się uspokajając. - Będziesz mi kibicować? - położył ręce po obu stronach mojej głowy.
- Wiesz, jeśli twoja gra jest lepsza niż twoje związki, to jasne - puściłam mu oko, co wywołało u niego śmiech.
- Możesz być pewna, że cię zaskoczę.
- Cóż, więc mam nadzieję, że w pozytywnym znaczeniu tego słowa - zwinnie wywinęłam się z jego ,,pułapki" i machając mu, wyszłam z łazienki. W drodze na lunch myślałam o tym, co się właśnie stało i czy dobrze to rozegrałam. I niestety, ale nie. Pokłóciliśmy się już dwa razy, przez niego musimy siedzieć przez dwa tygodnie w kozie i muszę okłamywać mamę. Powinnam go zignorować, ale nie potrafiłam. I wkrótce miałam się przekonać czy tego pożałuję czy może jednak nie. Ale coś czułam, że jeszcze mnie zaskoczy.
CZYTASZ
Nowe Jutro
Genç KurguVenus Lewis to siedemnastoletnia dziewczyna, która zostawia za sobą deszczowy Londyn pełny złych wspomnień i bólu. Nowy Jork ma być dla niej nowym, czystym rozdziałem. Czy dziewczyna, której serce zostało kilkakrotnie złamane zdoła na nowo zaufać, a...