Wtorek,5:02
Przebudziłam się.Ogólnie nie mogłam spać.Po za tym,że ręką mnie nadal boli to ciągle myślę o Alanie.W jednym momencie kochałam go,a po chwili znienawidziłam.To jakiś koszmar.
Wiedziałam,że i tak nie będę spać,to postanowiłam,że zejdę na dół żeby się czegoś napić.
Niestety w kuchni był też Alan.
- O,też nie możesz spać? - zapytał kiedy weszłam do pomieszczenia.
- Taaa - odparłam niechętnie.Wzięłam karton soku pomarańczowego i zaczęłam nalewać sok do szklanki i w tym momencie Alan przytulił mnie mocno od tyłu.
- Alan - powiedziałam lekko zdenerwowana.
- Nie mogłem wytrzymać,musiałem się do ciebie przytulić.Nie mogłem spać bez ciebie - ucałował mnie w obojczyk.
- Puść mnie! - wyrwałam się z jego objęć,wzięłam sok i poszłam na górę.Byłam na schodach i usłyszałam jakby szkło się rozbijało.Szybko wróciłam do kuchni i zobaczyłam szkło ze szklanki rozwalone po całym pomieszczeniu.Alan siedział oparty przy jednej z szafek.
- Co ty zrobiłeś? - zapytałam.
Nic nie odpowiedział,tylko siedział że spuszczoną głową.Znalazłam miotłę i posprzątałam ten bałagan.Kiedy odłożyłam narzędzie zaczęła mi gwałtownie płynąć krew ze skaleczenia i jeszcze bardziej zaczęła mnie boleć.
- Aaauuu - wrzasnełam chwytając się za rękę.Alan od razu wstał.
- Co się dzieje?
- Nie wiem,zaczęła mi lecieć krew i jeszcze bardziej mnie boli.
- Musimy jechać na pogotowie.
- Nie,nigdzie z tobą nie jadę - zaprotestowałam.
- Dobra.Zadzwonie do znajomego lekarza a ty idź do salonu.
Poszłam tam.
Po kilkunastu minutach lekarz przyjechał.
- Witam Panie Alanie - powiedział mężczyzna.
- Dzień dobry,przepraszam,że tak z samego rana.
- Nic nie szkodzi i tak zaczynał mi się dyżur.Co się stało,że mnie wezwałeś?
- Bo moja dziewczyna.... przewróciła się wczoraj na drodze a tam leżało coś zbitego i skaleczyła się tym.Ta rana jest bardzo głęboka.Opatrzyłem ją i było wporządku.Ale niedawno krew znowu zaczęła lecieć.Niech ją Pan ratuje.Boje się,że to coś poważnego.Nie chce jej stracić.Bardzo zależy mi na niej.
- Alan,spokojnie.Pokaż mi tę swoją piękność.
Alan przyprowadził lekarza do mnie.
- Dzień dobry - powiedziałam.
- Witam.Prosze,pokaż mi tę rękę - lekarz spojrzał na nią - opatrunek zrobiony bardzo starannie,brawo Alan.Przydał się kurs pierwszej pomocy - spojrzał na Alana i się uśmiechnął.Natomiast Alan cały czas się na mnie wpatrywał z powagą.
- Oj dziewczyno,dziewczyno gdyby nie twój kochający chłopak,to nie wiem czy byś do dzisiaj przeżyła.Niewiele by brakowało a szkło przebiło by żyłę.Gdyby Alan nie zatamował krwi to nie chce myśleć co by było.Przepisze ci kochaniutka dwie maści,jedna będzie na szybkie gojenie rany,a druga na mniejszy ból.Dwa razy dziennie będziesz smarowała,rano i wieczorem,a najlepiej jakby to robił Alan.Podobno gdy druga osoba smaruje komuś ranę szybciej się goi - uśmiechnął się do mnie - wiesz co,nawet chyba mam przy sobie te maści - zaczął szukać w swojej czarnej torbie - o proszę - podał mi je.
- Proszę Pana,a ile to będzie kosztować? - zapytał Alan.
- Hmmm.... nic.Znam cię bardzo dobrze i tak po znajomości,a po drugie za to,że tak troszczysz się o swoją ukochaną.No,na mnie pora - wstał - Alan zajmij się swoją dziewczyną,a ty kochaniutka odpoczywaj i nie nadwyrężaj ręki - zwrócił się do mnie.
- Dziekuje Panu bardzo - powiedziałam.
- Nie ma za co.
- Odprowadze Pana - powiedział Alan i poszedł do drzwi - naprawdę dziękuję Panu za to.
- Nie ma sprawy Alan,trzymaj się tej dziewczyny.Narazie,a jak coś to zaprosisz mnie na swoje wesele?
- Oczywiście - zaśmiali się.
- Narazie - doktor wyszedł.
- Do widzenia - powiedział Alan i przyszedł do mnie - bardzo się o ciebie martwiłem - usiadł koło mnie - nie jest ci zimno?
- Trochę - odparłam.
- Zaraz przyniosę ci koc i jeszcze posmaruje rękę.
Po chwili zjawił się z kocem,przykrył mnie a później smarował maściami ranę.
- Alan,dziwi mnie jedno,dlaczego nie powiedziałeś temu lekarzowi,że się pociełam?Tylko wymysliłeś jakąś historyjkę? - zapytałam.
- Bo mi na tobie zależy - popatrzył mi w oczy - mógłby to gdzieś zgłosić i byś miała problemy,a tego nie chce - posmarował mi rękę a potem zrobił nowy opatrunek.Później przez cały dzień mnie pilnował.Pytał czy nie jestem głodna,czy nie chce mi się pić,czy boli mnie ręka,czy czegoś nie potrzebuje...
Dziwnie się czułam,gdy mi tak usługiwał.
Dochodziła 17.Wstałam z kanapy.
- Gdzie idziesz? - zapytał Alan.
- Muszę się spakować.Wkoncu musisz mnie odwieźć.Po jakiejś godzinie byłam gotowa.Wziełam torbę,telefon i zeszłam na dół.
Alan wziął moją torbę.
- Napewno chcesz już iść?
- Tak,jak najszybciej - odparłam a Alan spuścił głowę.
- A wzięłaś te maści?
- Tak.
- Ok..... to idziemy - wyszliśmy z domu.19:03
Byłam już u babci.Alan wjechał na podwórko samochodem.
Wziął moja torbę i weszliśmy do domu.
- Ooo Daria,przyjechaliście - babcia rzuciła się na mnie z mnóstwem pocałunków,również i dziadek tak mnie powitał.
- Nie dzwonilismy tak często,żebyście mogli spokojnie zwiedzać - powiedział dziadek.
- Zaraz nam wszystko opowiesz jak tam było - dodała babcia.
- Alan,wypijesz coś albo zjesz? - zapytał się dziadek.
- Nie,dziękuję - odparł
- Napewno?
- Tak,napewno.Tylko jeszcze chciałbym porozmawiać z Darią.
- No to wyjdźcie na zewnątrz i sobie na spokojnie pogadacie - powiedziała babcia.
Alan wziął mnie za lewą rękę i wyszlismy.Stanelismy przy jego samochodzie i tak wpatrywaliśmy się.
- Daria...
- Poczekaj - wtrąciłam - pamiętasz gdzie pierwszy raz się pocałowalismy?
- To było wtedy kiedy cię obroniłem przed tym facetem,to było w pokoju - odpowiedział.
- No więc chodźmy tam - wzięłam go za rękę,chociaż do końca nie widziałam czy dobrze robię.
Weszłam pierwsza a Alan zamknął drzwi.
Przybliżyłam się do niego,dotknełam jego twarzy i zaczęłam go całować.On mnie przyciągnął do siebie i starał się przejąć przewagę nad moim językiem,ale nie udało mu się.
- Już,koniec - oderwałam się od niego.
- Co? Dlaczego? - zdziwił się.
- Chciałam to zrobić na pożegnanie.Czesc Alan - powiedziałam powstrzymując łzy.
- Mam tak po prostu wyjść?
- Tak,i to jak najszybciej - łzy zaczynały mi wypływać.
- Ale?
- Alan wyjdź,proszę - powiedziałam blagalnym głosem.
- Ok, cześć Daria - spuścił głowę i wyszedł a ja rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać.Po chwili weszła babcia.
- Boże Daria,co się stało? - usiadła przestraszona przy mnie.
- Nie zrozumiesz tego babciu - wymamrotałam.
- Ale to ma związek z Alanem?
- Tak.
- Zrobił ci coś?
- Nie,po prostu miłość czasem boli.
- Aaaa... to o to chodzi.
- Spokojnie babciu,przejdzie mi.Zawsze przechodzi - wytarłam oczy z łez.
- Może i płacz przechodzi ale uczucie już nie - oznajmiła.
- Babciu,przepraszam ale nie chce o tym rozmawiać.
- Dobrze,rozumiem.
- A babciu,jeszcze jedno... nie mów nic rodzicom,bardzo proszę
- Dobrze,nic nie powiem.Wytrzyj oczy i przyjdź do kuchni,otworze ci wielki kubek lodów - posłała mi uśmiech.Z perspektywy Alana
Po odwiezieniu Darii wstąpiłem do sklepu i kupiłem 3 wódki i 10 piw.
Wróciłem do domu i zacząłem pić.Po pewnym czasie ktoś wszedł do domu.To był Paweł.
- Siema Alan - wszedł do salonu - a co ty robisz?Pijesz? - zdziwił się.
- Straciłem ją - oznajmiłem - straciłem to co kochałem.
- Co?Co się stało? - usiadł na kanapie - chodzi o twoją dziewczynę?
- Tak.
- Ej!Alan no co ty,nie możesz zacząć pić.Walcz o nią.Jak ją kochasz to musisz walczyć.Gościu!
- Próbowałem - pokreciłem głową.
- To próbuj dalej.
- Nie wiem Paweł - spuściłem głowę.
- Daj te butelki - wziął wszystko co zostało i wyrzucił przez taras.
- Dzięki kumplu - powiedziałem.
- Musimy sobie pomagać,a ty walcz o nią!
CZYTASZ
Młodzieńcza miłość
Fiksi RemajaDaria jest 16-letnią dziewczyną,która mieszka w Lublinie.W wakacje przyjeżdża na 2 tygodnie do babci na wieś. Przez przypadek poznaje 19-letniego Alana. Jak potoczy się ich znajomość?Co spotka Darie na wakacjach?Jeśli jesteś ciekawy/ciekawa to serde...