Madrid.

382 15 2
                                    

Wiecie, to zabawne, że ktoś może złamać Ci serce, a ty nadal go kochasz tymi połamanymi częściami. Nie rozumiem tego, jak można tak potraktować drugą osobę, którą się podobno kocha i chce z nią spędzić całe życie. Wielokrotnie zastanawiałem się, dlaczego ja. Nigdy jednak nie uzyskałem odpowiedzi. Słyszę wołanie mojego brata z progu mieszkania. Jeszcze raz poprawiam krawat, przeglądam się w lustrze, a potem biorę kluczyki od auta i wychodzimy. Dziś ma odbyć się moja prezentacja. Prezentacja nowego piłkarza Realu Madryt. Szczerze, jedynie czego pragnę w tej chwili to znalezienie się na końcu świata. Nie na Majorce, gdzie się to wszystko zaczęło, nie w Madrycie moim drugim domu, ale jak najdalej stąd i niej. Na Bernabeu jedziemy w milczeniu. Igor podejrzewa, że dzieje się ze mną coś złego od jakiegoś czasu, ale nic nie mówi. Jestem mu wdzięczny. Teraz dopytywanie byłoby czymś najgorszym. Nie chce wracać do przeszłości. Chce zacząć żyć tu i teraz. Parkuje na strzeżonym parkingu. Biorę głęboki wdech, a potem wydech. Wysiadamy z auta i kierujemy się do środka, gdzie czeka na mnie mój ojciec i dziadek oraz dziennikarze i prezes Perez. Kilkanaście chwil później Florentino zaczyna swoją mowę.

-...Kochany Marco to jest twój dom. Zrobimy wszystko, żebyś dobrze się tu czuł. Mam nadzieję, że noszenie tej koszulki i gra dla tego herbu przyniosą ci wiele radości.- Kończy. Teraz moja kolej. Nie wiem jak wyrazić wszystko, co mam w sobie, ale muszę wziąć się w garść i nie dać posobie poznać, że jest coś nie tak.

- Witam wszystkich. - zaczynam.- To dla mnie wyjątkowy dzień, bo spełnia się moje dziecięce marzenie. To ogromny zaszczyt i dziękuję prezesowi i całemu klubowi. Od zawsze chciałem założyć tę koszulkę i właśnie nadszedł ten dzień. Dziękuję mojemu tacie i mojemu bratu, którzy są ze mną dzisiaj i zawsze mnie wspierali w drodze do tego miejsca, oraz mojej mamie, która opiekuje się mną z nieba. - Mam łzy w oczach. Za każdym razem, gdy myślę o matce, wzruszam się. Tak bardzo chciałbym, żeby tu była razem ze mną. Mam nadzieje, że jesteś ze mnie duma, mamo.

Wymiana uścisków i uprzejmości, wspólne zdjęcia. Trwa to dobrą chwilę.

- Hej, wszystko w porządku? - Igor podchodzi do mnie i odciąga na bok.

- Tak, możemy już jechać? - pytam niepewnie.

- Pewnie tylko pożegnaj się z prezesem i ojcem. Czekam w aucie. - odpowiada i kieruje się do wyjścia.

Robię, co mi każe, a potem również wychodzę.

                                                                                  ***

Madryt. Nie sądziłam, że jest tak ładny. A dopiero co wyszłam z lotniska. Łapię taxi i jadę do hotelu InterContinental, gdzie zarezerwowałam sobie pokój. Wypełniam jakiś denny formularz przy recepcji, gdy nagle słyszę z telewizora, który znajduje się w holu informacje o nadchodzącym meczu. Meczu Realu Madryt z Sevillą. Za dwa dni, w Madrycie rzecz jasna. Może to czas, aby bliżej się przyjrzeć braciszkowi?

- Przepraszam, Danny tak? - zerkam na złotą etykietkę z imieniem bruneta o pięknych niebieskich oczach, który wbija jakieś dane do komputera. Zapewne moje.

- W czym mogę pani pomóc?

- Dasz radę załatwić jeden bilet na ten mecz? - głową wskazuję ekran.

- Wszystkie bilety już raczej wyprzedane proszę pani.- odpowiada.

- Naprawdę Danny nie dasz rady? - odgarniam lewą ręką włosy na bok, rozchylam usta, na których mam żywą czerwień od Chanel, a potem delikatnie i powoli przejeżdżam językiem po górnej wardze.

- Zobaczę co się da zrobić ppproszę pani.- Aha, działa za każdym razem. - Oto pani klucz, pokój 122, pierwsze piętro. Windy na lewo.

Biorę dwie pokaźne walizki i kieruje się w wyznaczonym kierunku. Zamierzam dzisiaj poszaleć w Madrycie.

                                                                                   ***

Hejka! Jestem z kolejnym rozdziałem! Nie zamierzam się rozpisywać, więc życzę wam tylko miłego czytania i udanego dnia! buziaki xx

p.s gwiazdki i komentarze mile widziane :)

Wild.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz