- Gapisz się na mnie. - mruczę, wtulając twarz w poduszkę.
- Wiem. Przyrzekam, że próbowałem przestać, ale kiedy na ciebie patrzę, dzieje się coś dziwnego.
- Co takiego?
- Odbiera mi rozum.
- To ty go w ogóle masz?
- Czy ty właśnie kpisz sobie ze mnie?
- Może.
- Zaraz zrobię z tobą porządek. - zaczyna łaskotać mnie, a ja śmieje się i ocieram łzy z policzków.
- Zaraz to ty musisz jechać na trening.
- Odwieziesz mnie?
- Mhm, ale będę musiała zabrać twoje auto.
- To może jednak zamówię taksówkę.
- Ejjj, nie ufasz mi?
- Moje serce nie przeżyje, jeśli jej się coś stanie. - łapie się teatralnie za pierś. Przewracam oczami. Co za pajac, boże.
- Jej? - unoszę perfekcyjną lewą brew do góry.
- Z tego, co wiem, Maria to imię żeńskie.
- Twoje auto ma imię? - Matko, z kim ja się zadaje.
- Nooooo, i jest moim skarbem, także sama rozumiesz.
- Rozumiem. - mruczę, kiwając głową. - Skoro tak, to na pewno uda mi się wjechać w jakiś słupek albo odrobinkę zarysować. - mówię, wstaje szybko i podbiegam do szafki zabierając kluczyki, a następnie biegnę do łazienki piszcząc, bo Asensio jest tuż za mną. Zamykam się w niej.
- Lea radzę Ci grzecznie wyjść i oddać mi kluczyki.
- Kochanie Ty moje, dobrze wiesz, że nie należę do grzecznych dziewczynek, ale obiecuje, że nie uszkodzę Maryśki. - mówię. - No przynajmniej nie aż tak bardzo. - chichoczę.
- Kochanie? - słyszę drwinę w jego głosie. - Podoba mi się. - jestem pewna, że w tej chwili kiwa głową, mówiąc to.
- A szkoda, gdyby było na odwrót, mogłabym cię torturować.
- I tak to robisz, więc co za różnica. - niemal wyczuwam, jak przewraca oczami. - Wyjdź Lea. Nie mogę spóźnić się na trening.
- A śniadanko?
- Już się robi moja pani. - wybucham śmiechem i wychodzę.
- Twoja pani?
- Tak, moja. - przyciąga mnie do siebie i przytula od tyłu.
- Ej, pamiętasz, że miałeś mi coś pokazać wczoraj?
- Tak poczekaj chwilę. - wraca do sypialni, a ja kieruje się do kuchni. Wyjmuje kubki z szafki i parze kawy.
- Wydrukowałem listę z najciekawszymi kierunkami studiów w Madrycie. Przejrzyj, może Cię coś zainteresuje? - podaje mi kilka stron.
- Jak to jest, że o wszystkim myślisz?
- W końcu ktoś w tym związku musi używać mózgu.
- Coś ty powiedział? Osz ty, doigrałeś się. - ganiamy się po całym mieszkaniu i w końcu podstępem go łapię, owijam nogi wokół jego bioder, przytrzymując się jego umięśnionych ramion, aby nie spaść.
- I co teraz? - pyta, cofając się do sypialni. Opadamy na łóżko.
- Dostaniesz karę. -szepczę.
CZYTASZ
Wild.
RandomDwójka ludzi kochających dobrą zabawę i jedno miasto. Madryt. Jeśli chcesz dowiedzieć się, czy ich drogi się zetną, koniecznie musisz wpaść.