Pasado.

172 13 2
                                    

Budzi mnie słońce dobijające się przez niezasłonięte okna, rażąc w oczy. Przekręcam delikatnie głowę i czuje na policzku jego oddech. Gdy unoszę powoli głowę do góry, czuje, jak mi pulsuje. W dodatku w gardle czuje niezłą saharę. No pięknie, kaca mi jeszcze brakowało.

- Nigdy więcej z tobą nie pije. - oho książę się obudził.

- Mam ci przypomnieć kto przyniósł dwie butelki wina? - unoszę lewą brew wysoko na znak poirytowania. Nie mam ochoty na kłótnie czy inne bzdety. Mam do spakowania i przewiezienia sporo swoich rzeczy, a jeszcze prace przydałoby mi się znaleźć. Myślałam o powrocie na studia, ale sama nie jestem co do tego przekonana.

- Zamierzasz być znowu zołzą?

- Nigdy nią nie byłam kochasiu. - odkrywam kołdrę, a potem siadam na jego biodrach okrakiem. Przejeżdżam dłońmi po umięśnionej klatce piersiowej, a potem na niej się kładę. Mimo jego zrzędzenia i bólu głowy podoba mi się taki poranek.- Pomożesz mi, przewieź te wszystkie rzeczy? - lekko się podnoszę i robię uroczą minę oraz kocie oczka.

- A mam inne wyjście? - wzdycha teatralnie i przewraca oczami.

- Nie, a teraz wstawaj hop hop, mamy mało czasu. - klaszcze w dłonie, wstając z ciała Hiszpana i idę się ubrać. Nigdy nie sądziłam, że zwykłe spanie z facetem przyniesie mi tyle radości. Szczerze mówiąc Asensio był pierwszym facetem, z którym nocowałam w jednym łóżku, nie uprawiając z nim seksu.

Dlaczego Ci, którzy pragną miłości, zazwyczaj kończą z poharatanym i poszarpanym sercem? Czy takie osoby wymagają tak wiele? Poświęciłem tysiące godzin na przemyślenia tego typu. I nadal nie rozgryzłem tego wszystkiego. Nie potrafię zrozumieć jak osoba, która Cię rzekomo kocha, może bez skrupułów tak postąpić. Ufałem jej, kochałem ją i zrobiłbym dla niej wszystko. Była całym moim światem. Kimś, za kogo oddałbym życie i wskoczył w ogień. A ona mnie tak potraktowała okrutnie. Nie toleruje zdrady drugiej połówki. Jeśli kogoś kochasz, to logiczne, że nie idziesz do łóżka z najlepszym przyjacielem od dzieciństwa swojego partnera prawda? Tłumaczyła, że to wszystko stało się pod wpływem emocji. Po naszej ostrej sprzeczce za dużo wypiła i stało się. Wybaczyłem jej to, bo co miałem zrobić? Nie wyobrażałem sobie bez niej życia, a to w końcu był tylko jeden raz. Jeden raz, który niósł ze sobą konsekwencje przez kilka następnych miesięcy. Dziewięć miesięcy. Wspólnie postanowiliśmy, że wychowam maleństwo jak swoje. W końcu to nie ono zawiniło i potrzebowało obojga rodziców. Ciąża przez cały okres trwania była zagrożona i trzeba było liczyć się z komplikacjami. Każdego dnia modliłem się, aby wszystko było w porządku ze Scarlett, jak i z maleńką Mią. Scarlett wody odeszły w 8 miesiącu ciąży. Znalazła się natychmiast w szpitalu, gdzie lekarze zadecydowali o cesarskim cięciu. Jako że nie był to poród naturalny, nie zostałem wpuszczony na blok operacyjny. Czekałem dobrych kilka godzin na korytarzu i modliłem się do Boga. Co innego mi wtedy pozostawało jak nie modlitwa? Niestety, lekarka prowadząca nie miała dla mnie dobrych wiadomości. Maleństwo nie przeżyło. To był duży cios w serce. Wiecie, może to nie było moje biologiczne dziecko, ale przez okres ciąży bardzo się przywiązałem i cieszyłem, że zostanę ojcem. U mojej partnerki było wręcz odwrotnie. Miałem wrażenie, że cieszy się z tego, że malutkiej z nami nie ma. Mimo że nie mówiła o tym otwarcie, to tak czułem. Przeczuwałem również, że w najbliższych tygodniach coś się jeszcze spieprzy. I miałem rację. Pięć dni później moja partnerka zniknęła razem ze wszystkimi ubraniami, zostawiając list na lodówce z przeprosinami i informacją, że mnie nie kocha, oraz że wyjeżdża i mam jej nie szukać. Dokładnie dwadzieścia cztery dni później po powrocie z treningu zastałem na klatce schodowej lekarkę ze szpitala. Była cała zapłakana i roztrzęsiona. Poprosiła mnie o krótką rozmowę. Miała duże wyrzuty sumienia, które nie dawały jej spokojnie spać. To, co usłyszałem od kobiety, nie mieściło mi się w głowie. Okazało się, że poród przebiegł pomyślnie. Mia urodziła się. Ważyła niecałe dwa i pół kilograma i miała pięćdziesiąt dwa centymetry długości. Duże było jednak prawdopodobieństwo, że będzie cierpieć przez zespół downa. Scarlett wiedziała o tym prawdopodobieństwie od piątego miesiąca ciąży i nic mi nie powiedziała. Podobno bała się wychowywać chore i upośledzone dziecko. Zapłaciła pielęgniarce, którą znała od początku trwania ciąży za milczenie, jak i również za pomoc. Poprosiła na oko 45 letnią kobietę, aby ta w chwili narodzin dziecka po podstawowych badaniach porzuciła je za miastem, w jakichś starych, opuszczonych ruinach. W kartach szpitalnych miała zapisać informacje o narodzonym martwym dziecku. Personel medyczny, który był obecny na bloku, również otrzymał pieniądze za milczenie. Lekarka, którą zżerało sumienie, pojechała na drugi dzień w to samo miejsce, w celu jego zabrania. Wiedziała, że popełniła nieodwracalny błąd. Chciała to naprawić, ale na próżno. Znalazła ciało maleńkiej dziewczynki rozszarpane prawdopodobnie przez jakieś zwierze. Przez następne dni dusiła to wszystko w sobie aż do tego cholernego 17 sierpnia, wtedy kiedy przyszła mi to opowiedzieć. Nie mogłem pojąć tego wszystkiego. Jak można być tak okrutnym człowiekiem bez serca i uczuć? Przecież ta mała istotka nie zasłużyła sobie na taki los. Dziecko to nie jest zabawka, którą możesz wyrzucić w kąt, gdy się zepsuje albo Ci się znudzi. Próbowałem szukać blondynki, którą wciąż kochałem w celu wyjaśnienia tego wszystkiego. Żyłem nadzieją przez kilka dobrych miesięcy, że to wszystko jest żartem. Drwiną losu. Niestety na próżno. Za każdym razem, gdy myślę o tym wszystkim, wciąż tak cholernie boli. Nie wiem, czy kiedykolwiek zdecyduje się na dziecko i żonę. Na założenie rodziny. Myślę, że nie potrafiłbym sprostać temu wszystkiemu i pokochać kogoś tak bardzo, jak Scarlett. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że ja ją nadal kocham. Kocham ją tak bardzo, że gdyby tylko wróciła i błagała o wybaczenie, prawdopodobnie uległbym. Wystarczyłoby jedno słowo "Żałuję", rzuciłbym wszytko, by prawdopodobnie znów się na niej zawieść i wróciłbym, bo kocham. Nigdy nikogo tak nie kochałem.

- Halo, panie Asensio. Jest pan tam? - Lea wchodzi na balkon, gdzie stoję od dłuższego czasu.

- Przepraszam, zamyśliłem się trochę. - odpowiadam, zabierając z jej rąk zamówione jedzenie i układam na stole. Chciałbym móc powiedzieć, że ona będzie kolejną osobą, którą obdarzę miłością. Jednak jak wiadomo, prawdziwa miłość zdarza się tylko raz w życiu. A moją miłością była i jest Scarlett. Chciałbym również się co do tego mylić i za kilka lat powiedzieć, że Lea jest moim aniołem stróżem, który wybawił mnie z piekła, w którym się teraz znajduję.

                                                                         ****

Hejka! Miałam duże obawy przed wstawieniem tego rozdziału z uwagi na małe przemyślenia naszego Marco. Jedna z czytelniczek poprosiła mnie jakiś czas temu, a właściwie spytała o powód rozstania Asensio i jego kobiety.  Więc napisałam, ale nie sądziłam, że aż tak się rozpisze :p No cóż, ocenę rozdziału pozostawiam wam i liczę na wasze opinie :)

ps. gwiazdki też mile widziane, jeśli wam sięspodoba.

do następnego, buziaki x

Wild.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz