Día de partido.

198 11 2
                                    

Wstając rano z łóżka, byłam wypełniona pozytywną energią i przeczuwałam, że to będzie dobry dzień. Chciałam go poświęcić na poznanie okolicy i zapisać się na siłownię oraz do biblioteki. Kocham czytać książki i poznawać nowe historie często fikcyjne innych ludzi. Pozwalają mi oderwać się od rzeczywistości i przenieść do innego lepszego świata, gdzie zdarzają się rzeczy, które brakują w moim życiu. Takie jak miłość, bezpieczeństwo, przyjaźń. Po lekkim śniadaniu wychodzę z mieszkania i wstępuje do pobliskiego sklepu z różnymi drobiazgami. Zaopatruję się w mapę miasta i wodę. Do uszów wkładam słuchawki i włączam ulubioną muzykę w telefonie. Wysyłam smsa Asensio i jestem gotowa ruszać. Moim pierwszym punktem wycieczki jest biblioteka, w której zakładam konto i wypożyczam kilka książek. Następnie odwiedzam muzeum Prado i park Retiro. Robię mnóstwo zdjęć i kilka z nich wrzucam na instagram. Gdy wybija godzina 14.00, wstępuje do małej, ale uroczej knajpki i zamawiam obiad, który jem na zewnątrz, ciesząc się piękną pogodą. Pół godziny później płacę za posiłek i wychodzę. Przy wyjściu zahaczam torebką o wieszak i wylatuje mi cała jej zawartość na podłogę.

- Cholera. - Kucam i zbieram do torebki rzeczy.

- Pomogę pani. - Oferuje się dziewczyna ze znajomym głosem. Gdy podnoszę głowę i sprawdzam kto to, zamieram. Marta. Moja siostra.

- Nie trzeba, poradzę sobie - Spuszczam głowę i biorę od niej mój telefon. W momencie styku naszych dłoni przechodzą mnie dreszcze. Myślę, że ona też to poczuła.

- Przepraszam czy my się znamy? - Chwyta delikatnie moje ramie, a ja zerkam w jej oczy. Nie jestem w stanie utrzymać kontaktu wzrokowego dłużej niż kilka sekund.

- Nie sądzę, jestem tu pierwszy raz. - Uśmiecham się delikatnie i szybko wychodzę, nie chcąc, aby zauważyła moje łzy na policzkach.

                                                                                   *

- Myślisz, że przyjdzie? - Pytam po raz setny Alvaro.

- Odpowiadam Ci po raz kolejny, że na pewno się zjawi.

- Obyś miał rację.

- Zawsze mam. - Prycham na jego słowa i zmierzwiam mu włosy.

- Boje się, że mogłem ją przestraszyć.

- Na jej miejscu uciekałbym, gdzie pieprz rośnie. - Odzywa się Isco odwiązując korki. Siedzimy w szatni i przebieramy się po treningu. Rzucam w niego ręcznikiem i wracam do pakowania torby.

- Wie o Scarlett?

- Wie tyle, ile trzeba.

- Więc nie masz się czym martwić stary. - Mówi spokojnie Morata, po czym dodaje. - Ale wiesz, że będziesz musiał jej o tym powiedzieć?

- Wiem. - Opuszczam pomieszczenie i idę pod prysznic. Muszę się skupić na meczu.

                                                                                  *

Na Bernabeu pojawiam się pół godziny przed pierwszym gwizdkiem. Zasiadam w miejscu, skąd mam doskonały widok na murawę. Nie, nie siedzę w loży. Ubłagałam wcześniej Asensio, gdy próbował wcisnąć mi loże, by załatwił jakieś normalne miejsce. Normalne mam na myśli takie, gdzie siedzą kibice, a nie rodziny piłkarzy. Wiedziałam, że będzie moja cała familia na stadionie, a nie chciałam dopuścić do kolejnego spotkania z Martą. Z racji tego, że jeszcze mam chwilę wolnego czasu, robię sobie selfie i dodaje na swój profil na instagramie z podpisem 'Vamos mi crack' i oznaczam Marco. A co, podkręćmy atmosferę. Nakręcam również szybki filmik na snapchata, a potem chowam telefon i cieszę się atmosferą na trybunach.

Wild.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz