Skarpety do sandałów

1K 99 9
                                    

Był koniec czerwca. Upragnione wakacje. Wielu ludzi wyjeżdżało na wakacje. Rodzina Janusza nie była wyjątkiem. Właśnie przygotowywali się do wyjazdu nad morze.

Zaczęli sprawdzać, czy wszystko mają. Ubrania były, kąpielówki były, parawany były... Ale mimo to Janusz miał dziwne przeczucie, że czegoś brakuje. Gdy odkrył co to, zdziwił się niemiłosiernie.

- Grażyna! - zawołał. - Gdzie są moje białe skarpety? Wiesz, te do sandałów.

- Nie mam pojęcia - odpowiedziała Grażyna. - Nie spakowałeś ich?

- Myślałem, że ty je wzięłaś. No wiesz, żeby je wyprać albo coś. Ale skoro ty ich nie masz, to gdzie są?

Przeszukał swoją walizkę, lecz nie znalazł tam swoich skarpet. Przetrząsnął więc cały dom, zajrzał do każdego zakamarka, lecz skarpety zniknęły, jakby ich nigdy nie było. Janusz zaczął się zastanawiać, co teraz pocznie. Przecież nie będzie nosił sandałów bez skarpet! To niedopuszczalne! Gdy zaczął rozmyślać o tym, że ta część ubrania była jego sensem życia i bez niej jego dalsza egzystencja nie ma sensu, do pokoju wszedł Seba.

- Tato, co się stało? Wyglądasz, jakbyś rozważał samobójstwo.

- Moje skarpety... - wykrztusił mężczyzna z płaczem. - Zniknęły! Rozumiesz? Zniknęły! Co ja bez nich zrobię? Chyba nie będę chodził w samych sandałach! - W tym momencie zaniósł się płaczem i był już niezdolny do prowadzenia rozmowy.

Seba wyszedł z pokoju. Nagle zrobiło mu się żal ojca, mimo że jednocześnie zdumiewało go przywiązanie Janusza do głupich skarpet. W sumie to przywiązanie naprawdę go irytowało, dlatego właśnie wczoraj zrobił coś niewybaczalnego. Wyrzucił wszystkie białe skarpety należące do mężczyzny, by sprawdzić, czy ojciec naprawdę tak je kocha. Najwyraźniej kochał, skoro po ich zniknięciu tak się załamał. Chłopak stwierdził, że to, co zrobił, było złe, dlatego postanowił jakoś mu to wynagrodzić.

* * *

- Tato? - spytał ostrożnie Seba, wszedłszy do pokoju ojca.

- Sebastanie? Muszę ci coś powiedzieć. Przekaż Grażynie, że była najwspanialszą kobietą, jaką spotkałem. I wiedz, że cię kocham, synu.

- Tato... chciałbym ci coś dać - powiedział, nie wierząc przy okazji, że z tak błahego powodu Janusz chce popełnić samobójstwo.

- Już nic nie ukoi mej męki, Sebastianie.

- Jesteś pewien? - odpowiedział chłopak, pokazując mężczyźnie kilka par śnieżnobiałych skarpet. - Powiedz szczerze, nie pomyślałeś, że można kupić skarpetki w sklepie?

- W sumie... Rozpacz mnie zaślepiła. Nie byłem zdolny do racjonalnego myślenia. Ale... naprawdę to dla mnie zrobiłeś? Poszedłeś do sklepu i kupiłeś dla mnie te piękne skarpetki. - W jego oczach pojawiły się łzy. Tym razem były to jednak łzy szczęścia. Zrobił coś, co nie zdarzało mu się zbyt często. Przyciągnął syna do siebie i przytulił. - Dziękuję - wyszeptał jeszcze.

* * *

Seba wyszedł z pokoju Janusza i uśmiechnął się pod nosem. Ojcu na nowo powróciła chęć do życia. A do tego nigdy się nie dowie, co naprawdę stało się z jego skarpetami.

∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞

Sorry, musiałam dać jakąś dramatyczną sytuację xD

A ile osób chciało, żeby Janusz się zabił? Przyznać się! XDD

W sumie gdybym go uśmierciła, to nie byłoby sensu pisania kolejnych części... A chcę dobić to tej zabójczej liczby 200 części XD

Do zobaczonka!

Z życia JanuszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz