Dyskoteka

717 66 44
                                    

Następnego dnia Janusz i Grażyna pognali na plażę już z samego rana, aby móc zająć jakieś dogodne miejsce. Tym razem wiedzieli, aby unikać Wybrzeża Krabów. Gdy zobaczyli, że dla niektórych nie ma już miejsca na piasku, ucieszyli się, że wpadli na pomysł udania się nad brzeg już o czwartej rano.

Do południa wylegiwali się na pełnym słońcu. Następnie udali się coś zjeść. Coś, czyli rosół i schabowego w hotelowej restauracji. Potem kąpali się w morzu, co chwilę narzekając, że woda jest za zimna, aż w końcu wrócili do swojego pokoju.

— Idę na imprezę! — oznajmił w pewnym momencie Seba.

— A gdzie to jest ta impreza? — spytał Janusz.

— Tu, w hotelu — odpowiedział chłopak. — Spokojnie, nie zgubię się, nie musisz się martwić.

— Skoro tak twierdzisz... — mruknął Janusz pod nosem, jednak Seba go nie usłyszał, gdyż wyszedł już z pokoju.

Mężczyzna usiadł na łóżku obok Grażyny i włączył telewizor znajdujący się w rogu pomieszczenia. Szybko przejrzał, co leci na poszczególnych kanałach, po czym stwierdził, że nie leci nic interesującego.

— Dlaczego po raz setny leci ten sam odcinek "Jednego z dziesięciu"? — spytał zdenerwowany.

— Może po prostu niektórzy go jeszcze nie widzieli... — odparła Grażyna. Po chwili dodała: — Chociaż nie... Po raz pierwszy ten odcinek leciał już dwa tygodnie temu! Niemożliwe, żeby ktoś go nie widział!

— No właśnie! — przytaknął Janusz. — Oni powtarzają te odcinki, a w ogóle nie myślą o tym, żeby puszczać coś nowego!

— To skoro w telewizji nie ma nic ciekawego, to co mamy robić? — zmartwiła się Grażyna.

Janusz postanowił wymyślić im jakieś zajęcie. W końcu powiedział:

— Ej, Seba o jakiejś imprezie w hotelu wspominał... Może zobaczymy, co i jak?

— Dobry pomysł, Janusz! — odpowiedziała kobieta zachwycona pomysłem męża. — Zobaczmy, co tam jest na tej imprezie.

Małżeństwo podążyło do holu. Żadne z nich nie miało pojęcia, gdzie ta impreza się odbywa, więc postanowili zapytać kogoś z obsługi.

Przy recepcji stał niski i chudy mężczyzna o rozbieganym spojrzeniu. Gdy zauważył Janusza uporczywie się w niego wgapiającego, zapytał:

— W czym mogę służyć?

— Słyszałem, że jest tu jakaś dyskoteka. Gdzie dokładnie?

— Niech pan idzie prosto, a potem w lewo — odpowiedział recepcjonista. — Życzę panu miłej zabawy. — Uśmiechnął się.

Janusz podziękował, a następnie razem z Grażyną poszli tam, gdzie powiedział im mężczyzna. Otwarli wielkie drzwi, a ich oczom ukazał się niesamowity widok. W pomieszczeniu było nieco ciemno, lecz światła stroboskopów rozjaśniały mrok na tyle, by było widać mnóstwo stołów zastawionych półmiskami, szklankami i butlami z napojami.

Uszy małżeństwa zdążyły wychwycić wersy piosenki "Przez twe oczy zielone", która była właśnie puszczana przez gigantyczne głośniki.

Weszli do środka i podeszli do jednego ze stolików. Zobaczyli, że większość napojów stojących tam to cola, której szczerze nienawidzili.

— Jakaś nudnawa ta impreza... — powiedziała Grażyna. — Chodźmy stąd.

— Zaczekajmy chwilkę — odrzekł Janusz. — Może puszczą "Bałkanicę".

Tymczasem w tle leciała piosenka, która z pewnością Bałkanicą nie była. Gdy się skończyła, DJ wyjaśnił, że ta piosenka nosiła tytuł "Shape of you", ale Janusz ani jego żona nie mieli pojęcia, co to za tytuł. Później w głośnikach rozbrzmiała piosenka równie im nieznana. Wtedy małżeństwo straciło nadzieję na usłyszenie Bałkanicy.

— Masz rację, Grażyna, ta impreza jest nudna — przyznał Janusz. — Chodźmy stąd.

I tym samym Janusz i Grażyna stwierdzili, że takie imprezy nie są dla nich. Uznali, że wolą już oglądać powtarzany po raz setny odcinek "Jednego z dziesięciu".

∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞

Tak, wiem, długo mnie nie było... A to dlatego, że wena mnie opuściła ;-; Ale wynagradzam Wam to najdłuższym dotychczasowym rozdziałem! Kto się cieszy? :D

Jeśli znajdziesz gdzieś literówkę, którą przeoczyłam, to pisz, poprawię c:

Z życia JanuszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz