11. Jesteście dla siebie stworzeni.

30 6 1
                                    

W szkole bardzo szybko pojawiła się policja, a także ciocia i siostra Courtney. Postanowiłam zaczekać na korytarzu do końca rozmowy. Rozsiadłam się na parapecie i podciągnęłam kolana do brody. Po kilku minutach od dyrektora wyszedł nasz wychowawca i podszedł do mnie.

-Arabello, jeśli chcesz to idź do domu. Zwolnię cię z całego dnia - powiedział i posłał mi delikatny uśmiech.

-Hmm, no nie wiem. Wolałabym wspierać Courtney. - Westchnęłam cicho o zeszłam z parapetu.

-Będą tam siedzieć jeszcze długo, poza tym mają jechać jeszcze na komisariat. Przekażę twojej koleżance, że poszłaś. - Jim poklepał mnie po plecach, a ja wtuliłam się w niego mocno, mimo że ktoś mógł to odebrać dwuznacznie. Mężczyzna po chwili mnie objął i zaczął głaskać po plecach. Wszystkie wydarzenia z wczorajszego i dzisiejszego dnia się skumulowały. Miałam już dość i nie powstrzymywałam płaczu.

-Odwiozę cię, dobrze? - zaproponował, jednak pokręciłam przecząco głową.

-Przyjechałam samochodem.

-Odbierzesz go jutro, teraz nie jesteś w stanie prowadzić. - Nauczyciel odsunął się ode mnie i ścisnął moje ramię. - Poinformuję dyrektora.

Zostałam sama na korytarzu. Równie dobrze mogłam stamtąd odejść, jednak on miał rację. Nie byłam w stanie, żeby prowadzić.

-Pójdź do szafki po swoje rzeczy, a ja skoczę po płaszcz do pokoju. Spotkamy się przy wyjściu.

-Okey - odparłam i poszłam na korytarz, gdzie znajdowawy się szafki. Wrzuciłam do plecaka książki i założyłam kurtkę. Kiedy poszłam do wyjścia, Jim już na mnie czekał. Uśmiechnął się i otworzył mi drzwi, po czym zaprowadził do swojego samochodu. Podałam mu swój adres i od razu wyjechał z terenu szkoły. Droga się dłużyła, ciągle milczeliśmy. Właściwie o czym mogłabym z nim rozmawiać?

-Jak się czujesz? - zapytał, na co wzruszyłam ramionami. - Jeśli będziesz potrzebowała pogadać to wiesz, że zawsze możesz do mnie przyjść. Lub do psychologa.

-Wiem, ale nie potrzebuję i nie będę tego potrzebowała. Czuję się w porządku - skłamałam, aby dłużej nie drążył tematu.

Odetchnęłam z ulgą, kiedy zaparkował pod moim mieszkaniem, ponieważ miałam pewność, że już nie będzie mówił nic poważnego.

-Dziękuję za podwózkę, do widzenia - powiedziałam i posłałam mu delikatny uśmiech.

-Nie musisz jutro przychodzić do szkoły. Mogę ci usprawiedliwić wszystkie lekcje - odparł.

-Dziękuję jeszcze raz.

-Do zobaczenia. - Uśmiechnął się, a ja jak najszybciej wysiadłam i zamknęłam drzwi. Weszłam do budynku i skierowałam się na górę.

-Wróciłaś już? - Perrie wyszła z kuchni i uśmiechnęła się do mnie. - Zapomniałaś napisać listę zakupów, ale i tak je zrobiłam.

-Dziękuję. Co robisz?

-Postanowiłam coś ugotować. Głodna?

-Nie, wezmę prysznic i się położę. Jestem zmęczona - odparłam, zdejmując kurtkę i buty.

-Coś nie tak? Zrobiłaś sobie jednak wolne? - zapytała i podeszła do mnie, aby mnie przytulić.

-Zwolnił mnie wychowawca. Czy mogłabyś jutro odebrać moje auto spod szkoły?

-Jasne, nie ma problemu. Idź się połóż - powiedziała i uśmiechnęła się.

Nic więcej nie powiedziałam, tylko poszłam do swojego pokoju. Wzięłam czystą bieliznę oraz koszulkę, po czym poszłam wziąć prysznic. Długo nie mogłam się ruszyć, stałam i wpatrywałam się w ścianę, nie zważając na to, że gorąca woda parzy moją skórę.

I've always loved you || n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz