10. Ja już dłużej tam nie wytrzymam.

34 5 1
                                    

Perrie zrobiła dla nas kolację i dopilnowała abym zjadła wszystko z talerza. Czułam się trochę jak dziecko, jednak nie przeszkadzało mi to.

-Gdzie się zatrzymałaś? - zapytałam.

-Muszę poszukać jakiegoś hotelu, ale to na luzie.

-Możesz zostać tutaj. Mamy dodatkowy pokój.

-Nie chcę ci robić problemu, Bel - odparła i spuściła wzrok. Coś musiało być nie tak. Rozmawiałyśmy o wszystkim tylko nie o jej nowym chłopaku.

-Daj spokój, to naprawdę nic takiego. Steve na pewno chętnie cię pozna. Możesz tu zostać.

-Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy. Wiesz... Zerwałam z Ryan'em. Spotykaliśmy się dopiero od miesiąca, jednak jemu odbijało. Chciał mnie kontrolować, wiedzieć wszystko o mnie, moich znajomych. To naprawdę uciążliwe, kiedy teraz na to patrzę.

-Strasznie mi przykro - westchnęłam. Zdecydowanie obie nie miałyśmy szczęścia w miłości.

-Wybacz, że wygadałam się o Jessice. Rozumiem, że to musiało cię zaboleć, ale po prostu mam dość jego kłamstw - odparła i wstawiła naczynia do prawie pełnej zmywarki. - Jak już wiesz, zostawiłam Zayna, bo się zakochałam. Przynajmniej tak myślałam... Nie mam nic do niego, był perfekcyjnym facetem, nie mam co narzekać. Ale Niall? Mimo, że cię kocha to spotykał się z tą suką.

-Przywykłam do jego kłamstw. Martwię się tylko, że ona jest w ciąży, bo co innego robiłaby w domu jego ojca? Na bank przyjechała, aby mu o tym powiedzieć.

-Może niedługo wszystko się wyjaśni. Powinnaś teraz odpocząć, może zrób sobie wolne od szkoły? - zaproponowała, co wydało mi się bardzo dobrym pomysłem.

-Pokażę ci gdzie możesz spać - odparłam i zaprowadziłam ją do pokoju gościnnego. - Już wiesz, gdzie jest łazienka, więc z trafieniem nie będzie problemu. Zobaczymy się jeszcze przed snem, ok?

-Jasne - odparła Pezz z uśmiechem i przytuliła mnie.

Poszłam do swojego pokoju i przebrałam się. Zazwyczaj spałam tylko w majtkach i koszulce, dlatego tym razem również pozbyłam się pozostałych części garderoby. Wzięłam laptopa i usiadłam na łóżku. Miałam masę wiadomości na facebooku, jednak nie chciało mi się wszystkiego odczytywać. Moją uwagę przykuła jedynie wiadomość od Courtney, która poprosiła mnie o rozmowę. Od razu wybrałam jej numer, a po czterech sygnałach usłyszałam głos koleżanki.

-Hej, Bel. Będziesz jutro w szkole? - zapytała ściszonym głosem.

-Tak, a co się stało?

-Pójdziemy do wychowawcy, dłużej tak nie wytrzymam - załkała. Usłyszałam jak drzwi w jej pokoju się otwierają, później były tylko krzyki.

-Cholerna dziwko! Mówiłem chyba coś na temat nocnych rozmów?! Wyłącz natychmiast ten telefon, albo rozpierdolę ci na głowie tą butelkę! - wykrzyczał jakiś mężczyzna, najprawdopodobniej partner jej matki.

-Przepraszam, już kończę - odparła Courtney z przerażeniem. - Do jutra - szepnęła do mnie.

-Do jutra - odparłam i rozłączyłam się. Byłam świadkiem tego, jak na nią krzyczał, a nie mogłam nic zrobić. Ta dziewczyna zdecydowanie była w gorszej sytuacji niż ja, dlatego musiałam jej jak najszybciej pomóc.

Przejrzałam fb i pocztę, po czym wyłączyłam laptopa i odłożyłam go na biurko. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłonie. Ogarnęła mnie ogormna pustka, zupełnie jak wtedy, gdy wyjechałam z Dover i zostawiłam za sobą tych wspaniałych przyjaciół oraz Nialla, moją jedyną i prawdziwą miłość.

Siedziałam tak dłuższą chwilę. Nie płakałam, nie drżałam, po prostu myślałam o tym wszystkim, co było dla mnie tak bardzo ważne. Z transu wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili materac obok mnie się ugiął, a na kolanie poczułam ciepłą dłoń przyjaciółki. Spojrzałam smutno na blondynkę i wtuliłam się w nią. Dziewczyna głaskała moje plecy, a ja robiłam się coraz bardziej senna.

-Mam do ciebie prośbę - powiedziałam, odsuwając się od niej.

-Słucham.

-Napiszę rano listę zakupów i zostawię pieniądze, mogłabyś skoczyć do sklepu? - zapytałam z delikatnym grymasem.

-Jasne, nie ma problemu. Idziesz w końcu do szkoły?

-Tak, muszę pomóc koleżance w pewnej sprawie. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz?

-Zwariowałaś? Nigdy w życiu - odparła, śmiejąc się przyjaźnie.

-Dziękuję - szepnęłam i ponownie ją przytuliłam.

Rano trochę zaspałam, dlatego robiłam wszystko w pośpiechu. Mimo tego, że jechałam samochodem, miałam i tak zbyt mało czasu. Courtney miała czekać na mnie przy mojej szafce i gdy weszłam do szkoły faktycznie tak było.

Dzisiaj nie miałyśmy pierwszej lekcji, a nasz wychowawca również miał wolną godzinę, dlatego mogłyśmy na spokojnie z nim porozmawiać. Znalazłyśmy go w sali angielskiego, gdzie spędzał większość swojego czasu, ukrywając się nie tylko przed zakochanymi uczennicami, ale także innymi nauczycielami. Jim ucieszył się, kiedy zobaczył naszą dwójkę razem.

-Dzień dobry - powiedziałam. Courtney była dziś wyjątkowo zmęczona, dlatego wolałam mówić więcej za nią, znając dokładnie całą historię.

-Witam was, panienki. Czy nie powinnyście jeszcze spać w ciepłych łóżeczkach? - zapytał ze śmiechem, jednak ten żart wyjątkowo mu nie wyszedł. - Uhm, co was sprowadza? Usiądźcie.

Zamknęłam drzwi i wraz z Court usiadłam w pierwszej ławce.
Przez chwilę nikt nic nie mówił, jednak moja koleżanka wybuchła płaczem, a słowa same zaczęły wypływać z jej ust. Próbowałam ją uspokoić, podałam jej chusteczki, jednak dopóki mówiła, nic na nią nie działało. Zarówno ja, jak i nasz wychowawca siedzieliśmy osłupieni. Nie wiedziałam o bardzo wielu rzeczach i zdałam sobie sprawę, że nie potrafiłam zauważyć nawet najprostszych znaków, jakie dawała mi Courtney.

-Ja już dłużej tam nie wytrzymam. Zaczęłam się okaleczać, bo nie chciałam czuć bólu jaki on mi zadawał... Jego koledzy wiele razy się do mnie przystawiali, a matka nawet nie reagowała. Ciocia zabrała siostrę, ale ja musiałam zostać jeszcze trochę, aby zebrać dowody i zamknąć ich za kratkami. - Dziewczyna sięgnęła do zniszczonego plecaka i wyjęła z niego dwie płyty. - Tutaj są nagrania z kamery i dyktafonu. Wszystko jest przeciwko tej dwójce, proszę mi pomóc.

Courtney opadła na ławkę, nie mając dłużej siły. Objęłam ją delikatnie, aby dodać jej otuchy, ale nie chciałam na nią naciskać, by nie wróciły jej złe wspomnienia. Wiedziałam, że pewnie i tak wypomina sobie to wszystko każdego dnia, w każdej godzinie, minucie, sekundzie. Fakt, że się cięła uderzył we mnie jeszcze bardziej, ponieważ wiedziałam jakie to jest bagno. Z patologii da się wyjść, jednak z takiego nałogu jest o wiele bardziej ciężko.

-Courtney, zrobię wszystko, aby ci pomóc. Czy twoja ciocia mieszka w Londynie? Masz gdzie spać? - zapytał Jim, nie ruszając się z miejsca. Wpatrywał się w płyty, które trzymał w drżących dłoniach. Doskonale widziałam wyraz jego twarzy, kiedy ona mówiła to wszystko.

-Jest stąd, ma przyjechać po mnie, gdy skończę zajęcia.

-Wiedziała o tym wszystkim?

-Tak, ale dopiero od dwóch dni. Kazałam Kim, aby z nią pojechała - odpowiedziała, podnosząc wzrok na nauczyciela.

-Dzwonię na policję, a ty poproś ciocię, aby jak najszybciej się tutaj zjawiła - odparł stanowczo Jim, po czym wyszedł z sali, aby wykonać telefon.

-Poradzisz sobie, Court. Wierzę w ciebie - powiedziałam, aby dodać jej otuchy.

-Dziękuję, Bel za wsparcie. Jesteś najlepszą koleżanką. - Na jej usta wdarł się delikatny uśmiech. Dziewczyna wyjęła telefon i wybrała numer swojej cioci, a ja czekałam. Bo co więcej mogłam zrobić?

I've always loved you || n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz