(a/n: zacznijmy od tego, że nie mam pojęcia, jak ten ship mógłby się nazwać. po drugie, to nawet chyba nie będzie girl x girl. idk, enjoy)
Eunbi!
Minęły trzy lata. Trzy lata od wypadku, w którym straciłam Ciebie i Rise. Wiesz, jestem pewna, że nas obserwujesz z nieba, ale i tak mam potrzebę napisania listu. Nigdy go nie wyślę, nigdy go nie przeczytasz, jednak i tak to zrobię.
Zawsze mówiłaś, że jestem dobra w pisaniu i pokazywaniu swoich uczuć. Dzisiaj połączę obie te umiejętności i stworzę coś specjalnie dla Ciebie, Eunbinnie. Pamiętasz? Wielokrotnie zrzędziłaś, że chcesz, abym pisała dla Ciebie, ponieważ kochasz czytać wszystko, co napiszę.
Zacznijmy od tego, że moje myśli mnie wyprzedzają i nie wiem, czy będę w stanie ładnie to napisać, a co dopiero skończyć. W dalszym ciągu jestem przepełniona tymi samymi uczuciami, co wtedy. Co gorsza, one nie zbladły ani troszkę. Jestem smutna, Twój zapach ulotnił się z poduszek. Jestem wściekła, bo wiem, że już nie wrócisz. Jestem zalana łzami, nigdy więcej Cię nie przytulę. Czuję ulgę. Niestety, tylko w przebłyskach snów, kiedy jesteś razem ze mną.
Gdy wtedy jechałyśmy tym pieprzonym samochodem, żartowałyśmy wszystkie, nie wiedząc, że za chwilę stracimy dwie najlepsze przyjaciółki. Śmiałaś się tak głośno, a ja, Ashley, Zuny i Risae ci wtórowałyśmy. Opowiadałaś nam po raz kolejny, jak to pomyliłaś cukier puder z mąką i posypałaś nią racuszki, które zaniosłaś tacie. Twój szeroki uśmiech rozświetlał auto, a ja nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Wtedy zrozumiałam coś bardzo ważnego. Niestety, nie zdążyłam Ci powiedzieć.
Nie pamiętam nic z momentu, w którym miałyśmy wypadek. Słyszałam tylko okropne piski, które i tak umilkły. Wiesz, to jakbym z finezyjną prędkością uderzyła w twardą ziemię, a następnie czułam się, tak błogo, zupełnie jak wtedy, gdy w letnie dni spacerowałyśmy na boso po trawie.
Obudziłam się kilka dni później. Ashley zapewniła mnie, że z Tobą i Rise jest wszystko w porządku, ale nie mogą przyjść, ponieważ odpoczywają. Byłam w tak złym stanie, ponieważ to nawet nie wydało mi się dziwne. Wszystko mnie bolało, chociaż mój lekarz prowadzący zapewnił o podaniu mi leków przeciwbólowych. Następnego dnia odwiedziła mnie Zuny. Była bardzo smutna, ale powiedziała, iż nie powinnam się martwić. Bardzo to przeżyła, nie mogła się pogodzić z tym wszystkim. Zresztą, nie dziwię się jej. Ja sama byłam w szoku. W końcu zginął nasz przyjaciel, który prowadził auto.
Gdy wjeżdżałam na salę operacyjną, byłam pewna nadziei. Nadziei, że gdy tylko z niej wyjadę, spotkam się z Tobą i będę mogła Cię przytulić, poczuć Twój zapach, dotknąć Twoich włosów...
Ale tak nigdy się nie stało. Obudziłam się, a przy mnie była Ash i Zuny. Wtedy dowiedziałam się, że nie żyjesz, a Rise walczy. Byłam wściekła, ponieważ mnie okłamały. Zapewniały, że wszytko jest w porządku, a, do cholery, byłaś martwa! Cały czas walczyłam dla Ciebie, idiotko! Jak mogłaś mnie opuścić?
Obiecywałyśmy sobie, że już zawsze będziemy razem. Odeszłaś, a ja zostałam tutaj. W dalszym ciągu nie wierzę, że Cię nie ma. Wciąż wydaje mi się, że mogę Cię zobaczyć, że mogę złapać za twoją Twoją dłoń...
Mój Kwiatuszku, tak bardzo tęsknię.
Pisałam, ze ten list będzie chaotyczny, prawda?
Nie umiem zebrać myśli, doprawdy.
Najgorsze jest to, że nie zdążyłam ci czegoś powiedzieć, Eunbi. Miałam przed Tobą tylko jedną tajemnicę i zachowam ją aż do grobu. Jeżeli spotkam Cię w niebie (zakładając, że do niego trafię), powiem Ci wszystko.
Lecz najpierw Cię przytulę, dotknę Twoich włosów, poczuję Twój zapach i pokocham Cię na nowo. Moja chciwość nie pozwala mi Cię zapomnieć, w dalszym ciągu zapełniam złamane serce fragmentami wspomnień Ciebie. Nie potrafię Cię opuścić. Eunbinnie, jesteś tak daleko od miejsca, które mogę dosięgnąć.
Gdybym tylko mogła, zamieniłabym się z Tobą miejscami. W takich chwilach, moje powieki opadają, a serce topnieje. Wszystko, co posiadam, już dawno temu przesiąknęło Tobą. Bezustannie wracam do dni, gdy mogłam poczuć Twoją miłość.
Do dni, w których byłam ja, Ty.
My.
Twoja, Sojung
Omiotła wzrokiem kartkę pełną słów i łez. Z jej czarnych oczy wydobyły się kolejne potoki gorzkiej cieczy, którą nijak dało się powstrzymać. Zamknęła oczy, przywołując twarz najlepszej przyjaciółki, uśmiechającej się tak pięknie i promiennie.
- Sojung, potrzebujesz czegoś? - Usłyszała głos Ashley. Była zmartwiona.
- Nie, Ash - zaprzeczyła, przenosząc spojrzenie na szatynkę. - Jest w porządku, naprawdę.
- Jesteś pewna? Wiesz, że zawsze możemy porozmawiać, prawda? - Dopytywała. - Tak dawno nigdzie nie wychodziłaś...
- Ashley, czuję się dobrze, dziękuję - uśmiechnęła się, co sprawiło, że Choi wyszła z jeszcze szerszym uśmiechem na twarzy.
Była szczęśliwa. W końcu pożegnała się ze swoją przyjaciółką. Teraz, może dać jej odejść.
(a/n: nie wyszło, jak chciałam, ale to nic nowego. Mam nadzieję, że nie zawiodłam)
YOU ARE READING
Brightest Stars
FanfictionKiedy bywam smutna, powstają smutne opowieści. Kiedy bywam wesoła, piszę o szczęściu innych ludzi. Ale bywają też chwile, gdy nie czuję nic. I w chwilach takich, jak ta, widać najlepiej, że nic nie jest tylko czarne, albo tylko białe.