Info pod rozdziałem :)
____________________________
Tydzień u Blake'a minął na luzie. Codziennie chłopak odwoził mnie do pracy, po czym sam jechał do warsztatu w którym obywał płatny staż w czasie wakacji. Na początku bałam się, że czarnowłosy może się do mnie przystawiać, chcąc należycie skorzystać z nieobecności rodziców, jednak nic takiego się nie wydarzyło, za co mu z całego serca dziękowałam.
Od felernego poranka nie spotkałam się z Louisem ani razu. Chłopak się ze mną nie kontaktował, nie napisał żadnego sms-a ani nie zadzwonił. Ja też nie wykonałam żadnego kroku żeby polepszyć sytuację. Czułam się w wielkiej mierze winna za nią. Mogłam od razu skłamać, że nic do niego nie czuję, wtedy może nasza przyjaźń nie zostałaby nadszarpnięta.
Tęskniłam za wspólnymi wieczorami w tym ochydnym baraku, za jego dźwięcznym śmiechem, za jego głosem, wspaniałymi błękitnymi tęczówkami, zapachem jego perfum od Armaniego i generalnie za całą jego osobą.
Gotowałam właśnie w kuchni obiad dla mnie, Blake'a i jego rodziców. Bądź co bądź, ale chciałam zrobić na nich dobre wrażenie. Postawiłam na prostą zapiekankę z serem, ziemniakami, makaronem, brokułami , marchewką i mięsem mielonym. Natalie - mama moich sióstr - nauczyła mnie gotować jeszcze za nim wykryto u niej chorobę.
Wsadziłam danie do piekarnika i wtedy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi i głos mojego chłopaka.
-Jessy gdzie jesteś? - krzyknął, a dźwięk rozniósł się po całym domu.
-W kuchni - równierz krzyknęłam.
Brązowooki wszedł do kuchni z dwoma pokrowcami w których były ubrania. Byłam zdziwiona bo pojechał odebrać tylko swój smoking ze sklepu.
-Po co ci dwa smokingi? - zagaiłam.
-Ten pokrowiec jest twój - powiedział i podał mi jeden z nich.
Zmarszczyłam brwi i rozsunęłam zamek, a moim oczom ukazała się piękna długa granatowa suknia. Była bez ramiączek z dekoltem wyciętym w serce, przyozdobiona małymi okrąłymi ćwiekami. Doł był wykonany ze zwiewnego materiału i posiadał tylko jedną warstwę przez którą prześwitywały moje długie nogi, których górna partia była zakryta przylegającą spódniczką. Całość prezentowała się bosko, choć na mój gust lepiej prezentowałaby się w odcieniu chabrowym.
-Po co mi to dajesz? - spytałam, choć już bardzo dobrze wiedziałam na jaką okazję kupił tą sukienkę.
-Chyba nie chciałaś iść na ten bankiet w trampkach i jeansach? - zaśmiał się.
Czy on kiedykolwiek ma zły humor?
-Blake ta sukienka kosztowała pewnie masę kasy, nie mogę jej przyjąć.
-Daj spokój! Moja dziewczyna musi prezentować się świetnie na tym bankiecie, a kasa nie gra roli. I tak to ojciec stawiał, więc. - wzruszył ramionami.
-Blake - zgromiłam go wzrokiem.
-Jak dają to bierz, a jak biją to uciekaj. Nie uczyli cię tej zasady, kwiatuszku?
-Jesteś okropny. - przewróciłam oczami i poszłam zanieść sukienkę do swojego pokoju.
Poprosiłam Blake'a, abym mogła spać w pokoju gościnnym, na co bez problemu się zgodził. Czasem zastanawiałam się co stało się z tym Blakiem z liceum, który bez seksu nie potrafił wytrzymać doby, nie szczędził sobie alkocholu, a palenia nie ograniczał tylko do nikotyny.
Przewiesiłam sukienkę przez drzwi z szafy i przebrałam się ze swoich dresów w letnią zieloną sukienkę na ramiączkach, gdyż lada chwila mieli pojawić się rodzice chłopaka.
CZYTASZ
They Don't Know About Us
Romance"-Jesteś moim przyjacielem, powinieneś chcieć, żebym była szczęśliwa. -Nie pragnę niczego więcej, niż tego, żebyś była szczęśliwa, ale nie z nim. -W takim razie z kim!? -Ze mną." Historia dwójki przyjaciół z New Haven. On był bogatym, złym chłopcem...