Chapter Twenty-seven

851 22 4
                                    

Zaraz po pracy, jeszcze zanim udałam się do domu, postanowiłam udać się na wizytę do lekarza. Chciałam potwierdzić swoje przypuszczenia, nim rozpętam burzę. Zrobiło by się niezręcznie, gdybym postanowiła poinformować Louisa o ciąży, a później by się okazało, że to tylko fałszywy alarm.

Ronnie zaraz po naszej rozmowie zadzwoniła do swojej ginekolog i wyjaśniła moją sytuację, dlatego pani doktor postanowiła przyjąć mnie jeszcze dzisiaj. Po dotarciu na miejsce otworzyłam drzwi do przychodni i stanęłam przy recepcji aby się zarejestrować. Po załatwieniu formalności, kazano mi czekać na wezwanie przez lekarza. W poczekalni były jeszcze poza mną, dwie kobiety. Jedna z wielkim ciążowym brzuchem i starsza pani.

Przyglądałam się z zainteresowaniem, jak młoda kobieta gładzi swój ogromny brzuch i się uśmiecha. Dotarło wtedy do mnie, że ja też wkrótce będę tak wyglądać. Czy wtedy nadal będę się podobać Louisowi? Czy może będzie wolał znaleźć sobie inną kobietę? Taką, która nie będzie mieć rozstępów na brzuchu, będzię piękna i zgrabna, a przedewszystkim bez dziecka w drodze..

Z zamyślenia wyrwał mnie głos lekarki, wołającej mnie do gabinetu. Weszłam do pokoju, a pani doktor przeprowadziła ze mną wywiad. Wypytywała między innymi o datę ostatniej miesiączki, choroby i tym podobne rzeczy. Potem poprosiła, żebym położyła się na kozetce, przeprowadziła badanie i zrobiła mi usg. Dowiedziałam się, że jestem w 5 tygodniu ciąży. Dostałam zdjęcie z ultrasonografu, na którym widać było póki co tylko mały pęcherzyk i zarodek w kształcie malutkiej fasolki.Już kochałam tę fasolkę.

Po wizycie zadzwoniłam do Louisa, ale odezwała się poczta. Wzruszyłam ramionami i udałam się w kierunku przystanku autobusowego. W domu również nie było chłopaka. Agnes oglądała telewizję, a Trish się uczyła. Postanowiłam ugotować obiad i zaczekać na Louisa z nowiną.

Około godziny dwudziestej drugiej zaczęłam się martwić. Louis nigdy w ciągu ostatniego miesiąca nie wrócił później niż po dziewiątej. Ponownie wybrałam numer chłopaka, ale po raz kolejny odezwała się poczta. Napisałam mu wiadomość, że czekam na niego i się martwię, z prośbą o kontakt. Niestety kolejna godzina nadal niczego nie wniosła.

Postanowiłam, że zadzwonię do Holly. Może ona będzie wiedzieć co się z nim dzieje. Po dwóch sygnałach odebrała.

-Cześć, Jessica?

-Hej, Holly. Wiesz może co się dzieje z Louisem? Nie odbiera moich telefonów, ani nie odpisuje na sms-y, martwie się.. - wyjaśniłam.

-Ohh, Jessica.. Czekałam na ten telefon.. - westchnęła. - Błagałam Louisa, żeby nie kazał mi tego robić...- jęknęła. - On, on wyjechał.. - w słuchawce nastała cisza.

Moje serce zatrzymało się na chwilę. Jak to wyjechał? Dokąd? Czemu mi nic nie powiedział!? Co z nami? Czemu się nie pożegnał? Mieliśmy jeszcze tyle rzeczy do omówienia! Co z dzieckiem?

-Kiedy wróci? - zapytałam z gulą w gardle.

W słuchawce nastała cisza. Miałam coraz gorsze przeczucia co do całej tej sprawy. Usilnie starałam się nie rozpłakać, choć wiedziałam, że kolejna informacja mnie złamie. Holly w końcu westchnęła głośno i odpowiedziała.

-Wątpię, że wróci kiedykolwiek.. - w tym momencie po moim policzku spłynęły pierwsze łzy.

-Dlaczego tak sądzisz? - odparłam płaczliwie.

-Wczoraj moi rodzice zamknęli się z nim w gabinecie. Nie wiem o czym rozmawiali, ale po tym jak wyszedł stamtąd wściekły, sądzę, że nie spodobała mu się ta pogadanka. Dzisiaj przyszedł do mnie się pożegnać. Powiedział tylko tyle, że ma za godzinę samolot do Kalifornii i prosi, żebym przekazała ci tą informację kiedy się odezwiesz. - umilkła. - Na koniec dodał, że ma dość tego wszystkiego i nie chce mieć już nic wspólnego z tym miejscem..

Po tych słowach rozpłakałam się na dobre. Louis nie chce mieć ze mną nic wspólnego.. Cóż, za późno. Będziemy mieli dziecko, które prawdopodobnie nigdy nie pozna swojego taty. Louis nigdy się nie dowie się, że zostanie ojcem. Na samą myśl o naszym dziecku wstrząsnął mną niekontrolowany atak histerii.

-Oj, Jessy. Wiem, że to mój brat, ale za to, że cię zostawił w taki sposób mam ochotę urwać mu jaja. - próbowała mnie pocieszyć. - Jesteś młoda, piękna i mądra. Jeszcze kogoś sobie znajdziesz.. Kogoś mądrzejszego od mojego debilnego braciszka. - dodała, a ja wyczułam, że się uśmiecha.

-Holiday, przestań proszę..

-Mówię prawdę, Jessy. Wiem, że go kochasz i jesteś zraniona, ale z czasem będzie lżej, poznasz kogoś..

-Holiday! - przerwałam jej. Nie mogłam już tego słuchać - Cholera, Holiday. Ja, ja jestem w ciąży. - wydukałam płaczliwie.

W słuchawce nastała martwa cisza.

-Halo, Holly? Jesteś tam? - zapytałam po trzech minutach ciszy.

-Jak to jesteś w ciąży? - w końcu się odezwała.

-Proszę, nie mów mi, że nie wiesz skąd się biorą dzieci - odparłam na to głupie pytanie.

-Czekaj.. Chcesz mi powiedzieć, że Louis jest ojcem?! Pieprzony dawca plemników!- westchnęłam.

-Tak, dokładnie. Louis zostanie tatą, a nasze dziecko prawdopodbnie nigdy go nie pozna.. Holiday, proszę powiedz, że masz z nim jakiś kontakt? - zapytałam błagalnie. Prosiłam Boga, żeby jej odpowiedź była twierdząca.

-Przykro mi, Jessy. Najwidoczniej zmienił numer.. Nikt nawet nie zna jego nowego adresu. Rodzice mają nawet wąpiliwości, czy jest w Stanford.. Totalnie się odciął od nas..

Zacisnęłam powieki. Od tego wszystkiego rozbolała mnie głowa. Za dużo informacji, jak na jeden dzień. Podziękowałam Holly i pożegnałam się z nią. Było już bardzo późno, a w moim stanie nie powinnam się przemęczać, ani denerwować. Położyłam się do łóżka, które jeszcze dzień wcześniej dzieliłam z Louisem. Skuliłam się i rozryczałam jak dziecko.

Po kilku minutach usłyszałam ciche kroki i skrzypienie drzwi. Po chwili tapczan się ugiął, a mnie objęły drobne ramiona Trish.

-Wszystko się ułoży, poradzimy sobie - wyszeptała cichutko.

Jej słowa wzruszyły mnie. Zawsze była dojrzalsza niż przystało na dzieci w jej wieku i rozumiała o wiele więcej. Bardzo mnie to cieszyło. To oznaczało, że będzie odpowiedzialną osobą. 

-Dziękuję - odwróciłam się do niej i objęłam ją ramionami.

-Obiecuję, że będę najlepszą ciocią na świecie. Będę zabierać je na spacery, karmić i pomagać przy kompieli! - mówiła entuzjastycznie co wywołało u mnie śmiech, mimo łez płynących po policzkach.

-Jesteś najlepszą siostrą na świecie. Co ja bym bez was zrobiła? - spytałam.

-Dałabyś radę, zawsze dawałaś. - odpowiedziała pewnie.

Moja mała kochana siostrzyczka. Chciałam dla niej i Agnes wszystkiego co najlepsze. Ostatnio przeszły dużo złego z mojej winy, a teraz jeszcze dodałam im kolejny problem. Będę musiała zajmować się swoim dzieckiem i dwiema siostrami. Sama. Nie będe mogła poświęcać im już tyle czasu co wcześniej. Było mi z tego powodu bardzo przykro.

Po chwili obie odpłynęłyśmy do krainy Morfeusza, z przemęczenia i wielu wrażeń.

____________

Jeszcze trzy rozdziały. Ktoś wie, jak może skończyć się ta część historii? :)

Ps. Mam już prolog do drugiej części i biorę się za pisanie pierwszego rozdziału! To od was zależy kiedy zostanie on opublikowany. Sądzę, że to już ten czas, kiedy mogę się zacząć prosić o gwiazdki :)

Kolejny rozdział opublikuję pojutrze, chyba, że ten zdobędzie 10 gwiazdek. Uczciwe? :)

Druga sprawa: Mam również już pierwszy rozdział do nowej książki. Liczę, że wam się spodoba. Inspirowałam się książką "Zakazany Układ" i "Soft&Danger" ( nie jest to kopia, tylko inspiracja). Możecie się domyslić, że będzie ona o mafii. Głównym bohaterem będzie Zayn Malik ( po tych teledyskach ostatnich nie umiałam sobie wyobrazić tutaj nikogo innego).

Za niedługo opublikuję ją, ale kiedy to nastąpi na pewno się o tym dowiecie! :)

Buziaczki!

They Don't Know About UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz