Chapter Eleven

1.1K 29 7
                                    

-Jestem dziewczyną Blake'a. - powiedziałam szybko.

-Co? - spojrzał na mnie marszcząc brwi.

-Wczoraj, kiedy byliśmy w kawiarni poprosił mnie o zostanie jego dziewczyną - odparłam. - Zgodziłam się, bo uznałam to za rozsądne. Louis my nigdy nie będziemy mogli być razem. - mówiłam, kiedy chłopak odsówał się odemnie, kręcąc głową.

-Nie. Nie. Zgodziłaś się tylko dlatego, że rozsądek ci tak podpowiadał? - spytał, na co ja skinęłam ze smutną miną.

Byłam pewna, że do Blake'a nie żywię żadnych romantycznych uczuć. Liczył się dla mnie tylko Louis i to z nim chciałam wiązać swoją przyszłość, ale to było niemożliwe. On jest bogatym, przystojnym mężczyznom, który może mieć każdą. Studiuje na najlepszej uczelni w kraju, a po studiach przejmie gigantyczną firmę ojca, a ja? Pracuję w małym prywatnym sklepiku, nie studiuję bo mnie najzwyczajniej na to nie stać, mój ojciec chce zrobić ze mnie dziwkę i jestem pewna, że prędzej czy później do tego dojdzie. Nasze dwa, jakże różne światy nie łączy nic poza nicią niesamowicie silnego uczucia, zwanego miłością. Niestety w naszej sytuacji uczucia są nieistotne.

-Jessica ja cię kocham do cholery! Zrobię wszystko żebyśmy byli razem! - podniósł głos.

-Louis twoi rodzice..

-Mam ich w dupie! Jeżeli chcesz mogę iść nawet teraz i im to powiedzieć. - powiedział zbliżając się do mnie i chwytając moje policzki w swoje dłonie. - Kocham cię. Proszę nie rób mi tego.

-Louis... - zaczęłam delikatnie odsówając ze swojej twarzy dłonie chłopaka. - Oni cię wydziedziczą. Twoja cała ciężka praca pójdzie na marne, a ja nie mogę na to pozwolić. Oni nigdy się na to nie zgodzą. Będą uprzykrzać nam życie na każdym kroku..

-Więc wyjedźmy stąd. Ucieknijmy. Mam wystarczające oszczędności żeby opłacić ostatni rok studiów i nas utrzymać, a potem znajdę pracę.. - starał się mnie przekonać, ale wiedziałam że on tak na prawdę nie chce wyjeżdżać i pracować u kogoś.

Ten człowiek był stworzony do kierowania, a nie do wykonywania rozkazów. Bolało mnie serce, bo tak bardzo chciałam się zgodzić. Moja rozsądna strona jednak nie pozwalała mi tego zrobić. Musiałam zakończyć to dla jego dobra. Dla naszego dobra.

-Nie, Lou.. To nie ma przyszłości.. - powiedziałam i przełkłam ślinę na słowa które miałam zaraz wypowiedzieć - Nie kocham cię na tyle mocno, żeby przez to przechodzić.

Louis wybałuszył oczy i cołnął się odemnie na krok. Na jego twarzy malował się grymas bólu. Mój brzuch skręcało na te słowa i na myśl jak bardzo go teraz ranię. Jednak on zasługuje na szczęście z kimś innym. Z kimś kogo zaakceptują jego rodzice, kto da mu satysfakcję z pozycji którą osiągnął. Niestety ale ja nie jestem tym kimś.

Założyłam prędko na siebie spodenki i top, chwyciłam w rękę plecak i telefon, po czym szybko opuściłam barak, zostawiając w nim zranionego chłopaka. Tak będzie najlepiej - przekonywałam się w myślach, jednak wiedziałam że to tylko stek bzdur.

Nic nie będzie lepsze od mojego Louisa.

***

Dzień w pracy mijał mi szybko. Była godzina 16:30, co oznaczało że za pół godziny kończę swoją zmianę. Dalej nie miałam zielonego pojęcia, gdzie mam się podziać po pracy. Cały czas rozmyślałam o Louisie. O tym jak go skrzywdziłam. Kochałam go tak bardzo, że na jego skinięcie mogłabym zamordować bez skrupułów. To chore, że można kogoś darzyć tak silnym uczuciem.

Chwilę przed końcem pracy, do sklepu wszedł czarnowłosy chłopak. Podeszłam do lady żeby go obsłużyć, a wtedy spotkałam się z szerokim uśmiechem na jego twarzy.

They Don't Know About UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz