Dwa tygodnie później.
Stoję właśnie pod drzwiami domu rodziców Louisa. Za namowami Blake'a, postanowiłam poinformować ich o dziecku. Bardzo boje się ich reakcji. Nie spodziwam się, że od razu mnie przyjmą do rodziny i zaczną nazywać córeczką, ale mam nadzieję, że chociaż zaakceptują to maleństwo, które niczemu nie jest wine.
Przełknęłam gulę w gardle i wcisnęłam z ociaganiem dzwonek. Po okropnie długich dwóch minutach, drzwi się otworzyły, a w progu stanął pan Collins. Zmierzył mnie wzrokiem z góry na dół, ale nie odezwał się.
-Dzień Dobry, Panie Collins. Nazywam się...
-Wiem, jak się nazywasz - przerwał mi. - Czego tutaj szukasz dziecko? Życie ci nie miłe? Louis wyjechał, zostawił cię i nie wróci. Jeśli za to zobaczy cię tu moja żona, to może zrobić się nie miło..
-Muszę z państwem porozmawiać, to bardzo ważne.. Z panią Collins również.
Mężczyzna weschnął, ale wpuścił mnie do domu. Burknął coś pod nosem w stylu "pchasz się w paszczę lwa", ale zignorowałam to. Mimo, że okropnie bałam się tej rozmowy, to w tej chwili adrenalina dodawała mi odwagi.
Dasz radę Jessica!
Przeszliśmy przez znany mi już duży hol, a następnie skierowaliśmy się na tyły domu i wyszliśmy na werandę za domem. Pani Collins siedziała i czytała jakąś książkę. Kiedy mnie zobaczyła, momentalnie zatrzasnęła książkę, i rzuciła ją na stolik.
-Co ty tutaj robisz!? Po cholerę ją wpuściłeś do naszego domu!
-Chce z nami porozmawiać, mówi że to bardzo ważne. Nie zaszkodzi nam jej wysłuchać. - Pan Collins wzruszył ramionami.
-Byle szybko, nie będę marnować na nią czasu! To przez nią nasz syn się odciął, nastawiła go przeciwko nam! - krzyknęła do męża, ja jednak zignorowałam jej słowa. Jeśli bym teraz rozpoczęła kłótnię, to nie dałaby mi powiedzieć tego po co tutaj przyszłam. Przełknęłam więc gulę w gardle i zaczęłam.
-Na sam początek chcę państwu powiedzieć, że naprawdę kocham Louisa. - Pani Collins prychnęła, ale się nie odezwała. - Niczego od was nie oczekuję, chcę tylko, żebyście wiedzieli.. - wzięłam głęboki wdech i szybko powiedziałam to co miałam powiedzieć. - Jestem w ciąży..
W momencie zapadła cisza, jak makiem zasiał. Dodam, iż była to bardzo niezręczna cisza. Pani Collins spojrzała na męża, w tym samym momencie w którym on na nią. Mogłam śmiało powiedzieć, że brakło im języka w gębie. Chyba nie tego się spodziewali.
-W czym jesteś? - pierwszy odezwał się nadal zszokowany ojciec Louisa.
- W ciąży, BARANIE! - odezwała się w końcu pani Collins, ubiegając tym mnie. - Jest w ciąży. Nie wiem tylko po co nam to mówi, sypia przecież z byle kim, a będzie próbowała wcisnąć dzieciaka naszemu synowi! - spojrzała na mnie z odrazą i nienawiścią.
Nie powiem, zabolało. Ta kobieta nienawidziła mnie z niewiadomych przyczyn do tego stopnia, że była w stanie zrobić i powiedzieć wszystko, byleby tylko zniknęłam z ich życia.
-To JEST dziecko Louisa, sypiałam tylko z nim! - powiedziałam, przez zaciśnięte zęby.
Roześmiała się chamsko.
-Myślisz, że ci uwierzymy!? Nawet jeśli to jego bachor, to niczego to nie zmienia! Louis wyjechał i nigdy nie wróci. Miał dość ciebie i tej biedy, którą wokół siebie rozsiewasz. Spakował walizki i razem z Chanel wyjechał stąd. Uciekł od ciebie, z inną kobietą. Z prawdziwą kobietą, która może dać mu o wiele więcej niż ty. - zaśmiała się. - Jesteś żałosna. Liczyłaś, że przyjdziesz i powiesz nam, że jesteś w ciąży, a my w tri miga ściągniemy tutaj Louisa, żeby wychował cudzego dzieciaka! Nie, nie, nie. Ja na to nie pozwolę! Nie pozwolę mu popełnić takiego błędu.
CZYTASZ
They Don't Know About Us
Romance"-Jesteś moim przyjacielem, powinieneś chcieć, żebym była szczęśliwa. -Nie pragnę niczego więcej, niż tego, żebyś była szczęśliwa, ale nie z nim. -W takim razie z kim!? -Ze mną." Historia dwójki przyjaciół z New Haven. On był bogatym, złym chłopcem...