Rozdział 5 Sokole Gniazdo

47 4 0
                                    

Rose wyszła przez dziurę i rozejrzała się. Wystarczył jeden rzut oka, by zrozumieć, że stoi na strychu! Pomieszczenie wyglądało na naprawdę stare. Wszystko pokrywała gruba warstwa kurzu. Były tam bardzo stare meble, łóżko, trzy fotele, stół i szafa. Pomiędzy dwoma belkami łączącymi podłogę i sufit rozwieszone były płócienne prześcieradła, koce i materiały. W kącie stały bardzo stare skrzynie. Rose podeszła do jednej ze skrzyń i otworzyła wieko. W środku były futra. Tak. Futra różnych zwierząt. Rose rozróżniała futro lisa, niedźwiedzia, renifera, łosia, jelenia, zająca i kuny. W dwóch innych skrzyniach było to samo, ale w trzeciej znajdowały się najróżniejsze przyrządy do szycia wśród których znajdowały się igły, nici, maszyny do szycia, łatki, guziki i nożyce. Dziewczyna była bardzo zdziwiona. Skąd to wszystko się tu wzięło? Wtedy przypomniała sobie, że pan Tiner mówił, że kupił budynek od firmy sprzedającej płaszcze. Zakupu dokonał dwadzieścia lat temu,dlatego było tu tak brudno. Po chwili przypomniała sobie po co w ogóle wchodziła na dach. Z trudem otworzyła stare okno i wyjrzała przez nie. Tuż nad jej głową siedział sokół. Cudowny ptak wyglądał na wystraszonego. Rose próbowała go uspokoić. Ze zmartwieniem zaczęła się zastanawiać jak mogłaby mu pomóc. Musiała dostać się na dach, co nie było proste. Dodatkowo był to dziki, przestraszony ptak, który w każdej chwili mógł ją zaatakować. Przypomniała sobie, że zabrała ze sobą trochę surowego mięsa. Sięgnęła po siatkę w którą zawinęła jedzenie i wyciągnęła rękę w stronę zwierzęcia. Zaczęła do niego mówić.

- Spokojnie. Nie zamierzam robić ci krzywdy. Chcę ci tylko pomóc. Zejdź do mnie mam tu coś dobrego.

Ptak patrzył na nią podejrzliwie, jednak głód był silniejszy. Sokół zleciał ostatkiem sił, na strych , spadając niezdarnie na podłogę i łapczywie rzucił się na jedzenie. Rose korzystając z jego nieuwagi zamknęła okno a kiedy jej gość się najadł zajęła się robieniem opatrunku. Nie było to łatwe, bo sokoły to bardzo niebezpieczne zwierzęta i potrafią się bronić. Jednak po godzinie udało jej się usztywnić złamane skrzydło ptaka.

-  No i już. Lepiej prawda? Wiesz co? Chyba nazwę cię Elmir. Pasuje ci?

Elmir poruszył głową pokazując, że zgadza się z dziewczyną. Rose z uśmiechem patrzyła jak ptak rozgląda się po strychu. Spędziła w tym miejscu tyle czasu, że poczuła się jakby strych należał tylko do niej.

- Wiesz co Elmir? - zaczęła Rose

- Chyba powinniśmy urządzić sobie tu kryjówkę. No wiesz. Gdyby trochę tu posprzątać moglibyśmy mieć swoje własne miejsce. Tajną kryjówkę w której nikt nas nie znajdzie. A ty będziesz mógł w spokoju wydobrzeć. Co ty na to?

Ptak wydał z siebie cichy pisk wyrażający zadowolenie.

Rose postanowiła, że będzie wchodzić na strych oknem. Wystarczyło tylko skonstruować prosty mechanizm który będzie otwierał i zamykał okno oraz doczepić do okna drabinkę sznurową i gotowe.

Po godzinie Rose zostawiła Emira na strychu i zeszła na dół . Gdy dzieci skończyły sprzątać oddały jej wszystkie narzędzia czyszczące i wróciły do sypialni. Rose zabrała wszystkie płyny, szczotki, miotły, mopy, płyny do mycia na strych. Rose zabrała się do sprzątania. Zdjęła pajęczyny, odkurzyła meble, umyła podłogi, okna i poukładała wszystko. Cała praca zajęła jej jakieś cztery godziny. Przed wyjściem zajęła się potrzebami Elmira. Przyniosła dla niego wodę i jedzenie, zrobiła mu gniazdko ze starych szmatek, a na koniec rozłożyła pod nim kilka gazet.

- Nie martw się Elmir. Niedługo znowu do ciebie zajrzę. Tylko bądź cicho, bo pani Tiner nie pozwala nam trzymać zwierząt w przytułku.

O godzinie jedenastej wszyscy poszli na śniadanie gdzie pani Berlicka - kucharka, rozdawała jedzenie. Dostali chleb z miodem i szklankę mleka. Rose łapczywie sięgała po szóstą kromkę, ponieważ po wielkim sprzątaniu strychu była naprawdę głodna. Nagle do dziewczyny podbiegła pani Luiza. Wyglądała na zdziwioną i zszokowaną. Zaczęła mówić do Rose.

- To nie możliwe!

-  Co jest nie możliwe ? - zapytała Rose

- Wszystko gotowe. Umyte są wszystkie podłogi, wyprasowane wszystkie ubrania i wyczyszczone buty. Jak to zrobiłaś?

- Kto wie? Może pomaga mi tajemnicza moc?

Zdenerwowana rozmową pani Tiner odeszła w stronę swojego stołu. Po śniadaniu Rose poszła do swojej sypialni i zaczęła czytać książkę. Tym razem sięgnęła po ,, Tajemniczy ogród". Książka ta opisywała przygody Mary Lenox, dziewczynki, która odkryła ogród do którego nikt nie wchodził przez piętnaście lat. Rose porównała przygodę Mary do swojego odkrycia. Ona sama podobnie jak dziewczynka z książki odkryła swój własny kąt, swoje miejsce do którego od dwudziestu lat nie było żadnej ludzkiej istoty. Jej własny świat. Jej i Elmira. Świat w którym będą cieszyć się samotnością, spokojem i w którym nikt ich nie znajdzie, ani nie skrzywdzi.

Nie rozmyślała o tym za długo, bo usłyszała pod drzwiami głosy dziewczyn. Nie chciała z nimi przebywać. Wzięła książkę, otworzyła okno i wyszła do ogrodu. Pobiegła pod swoje ulubione drzewo i otworzyła książkę. Czytała.

Kiedy zmęczyła się czytaniem zamknęła książkę i spojrzała w niebo. Mary nazywała swoje miejsce Tajemniczy Ogród. Rose uznała, że jej strych też zasługuje na jakąś ciekawą nazwę. Strych był jej domem, spokojnym miejscem, jej gniazdkiem. Spojrzała w okno swojej siedziby i zobaczyła, że Elmir wpatruje się w nią przez szybę. Ptak wyglądał tak pięknie i majestatycznie w świetle słońca, tak cudownie komponował się z widokiem starego strychu za szybą, że Rose urzeczona jego widokiem wymyśliła idealną nazwę dla swojego miejsca. Strych był od teraz Sokolim Gniazdem.

Historia Rose StraklerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz