Rozdział 7 Phillip, John, Camille i Sophie

32 3 0
                                    


Zaczął się drugi tydzień szkoły, a Rose nadal obserwowała grupę przyjaciół. Udało jej się ustalić następujące fakty na ich temat. John, chodził na zajęcia z piłki nożnej, miał starszą siostrę i nie lubił się uczyć. Camille uwielbiała naukę, chodziła na dodatkową matematykę, koło przyrodnicze i kurs języka rosyjskiego. Phillip kochał muzykę, grał na gitarze i śpiewał. Sophie, uwielbiała sztukę, projektowała ubrania, miała młodszego brata, a z plastyki była najlepsza w klasie.

Rose bardzo chciała poznać tych ludzi. Reszta uczniów wydawała jej się bardzo sztuczna, ubierali się tak samo, śmiali się z nieśmiesznych żartów i wygłupiali się. Tylko ta czwórka wydawała się być normalna. Dziewczyna bacznie obserwowała grupę i chciała do nich dołączyć, ale nie miała odwagi z nimi porozmawiać. Odkryła, że Phillip, John, Camille i Sophie często przychodzą do mieszczącej się na trzecim piętrze sali numer 270. Rose nie wiedziała co przyjaciele robią za drzwiami pracowni, ponieważ zamykali je na klucz. Po jakimś czasie Rose zaczęła podejrzewać, że robią coś niedozwolonego. Postanowiła, że odkryje tajemnice grupy przyjaciół.

Był piątek.Dziewczyna pobiegła na ostatnią w tygodniu matematykę. Podczas lekcji cały czas przyglądała się Johnowi, Phillipowi, Camille i Sophie. Tak jak przypuszczała, po lekcji pobiegli na górne piętro do swojej tajemniczej sali. Gdy zniknęli za drzwiami, a Rose usłyszała szczęk zamka podkradła się do drzwi i przyłożyła do nich ucho. Usłyszała rozmowę ...

- No nie wiem Phillip. - powiedziała Sophie

- Ale dlaczego nie? To przecież świetny pomysł. Zaufajcie mi. - odpowiedział Phillip

- Stary, to bez sensu. Lepiej zajmijmy się czymś ciekawszym. - to był głos Johnego

- Nie! Moim zdaniem Phil ma racje. Powinniśmy skupić się na ustalonym temacie. Trzeba przeprowadzić odpowiednie działania inaczej to będzie katastrofa! - krzyknęła Camille

- Nie zgadzam się! To ja decyduje co zrobimy i nie pozwalam na takie głupoty!

- Przestań Sophie! Przecież to nawet niezły pomysł. Moglibyśmy...

- Nie John. Przecież jest tyle ważniejszych spraw. Mamy nowych uczniów w szkole. To nimi powinniśmy się zająć. A ty ciągle chcesz zajmować się tak nieistotnymi sprawami!

- To jest istotne, gdyby nie to było by nudno i nie ciekawie. Uczniowie są. Wszyscy o tym wiedzą. Nasza sprawa jest ciekawa i nikt się tego nie spodziewa. To może być fajne. W Końcu nie mamy innego wyboru, bo wiesz co będzie ! - powiedział Philip

- Czy ty się tym za bardzo nie podniecasz? To naprawdę nie jest nic wartego uwagi! - mruknęła Sophie

- Sophie. Nie robimy ci na złość to po prostu decyzja strategiczna. Musisz się zgodzić proszę! Może komuś się spodoba! - krzyknęła Camille

- Dobrze - powiedział Phillip - Kto jest za moim pomysłem wystąpi!

- Ja! - krzyknęła Camille

- No... Dobra, ja też! - powiedział John

Sophie długo się zastanawiała, po czym odparła

- No, niech wam będzie! Ale następnym razem to ja wybieram!

Po chwili milczenia odezwał się John.

- Ej Phillip! A co jak ktoś nas zobaczy?

- Nie zobaczy! Jestem pewien, że uda nam się tam dostać bez wzbudzania podejrzeń. Zobaczycie wszystko się ułoży za tydzień ustalimy co dalej. Chodźcie.

Gdy Phillip to powiedział, Rose usłyszała szczęk zamka. To Camille otwierała drzwi. Rose ile sił w nogach odbiegła od drzwi i schowała się za szafką. Tajemnicza grupa wyszła z sali i poszła do szatni.

Rose wróciła do przytułku. Gdy tylko zostawiła plecak w pokoju otworzyła okno, wyszła na daszek, wspięła się po drabince i weszła przez okno na strych. Usiadła w fotelu, a na jej kolanach usiadł jej ukochany pupil. Elmir po całym dniu samotności domagał się uwagi opiekunki. Dziewczyna jednym palcem, delikatnie gładziła ptaka po główce, była to jego ulubiona pieszczota. Siedzieli tak razem rozkoszując się wspólną chwilą. Sokół był zadowolony, można rzec, że wyglądał tak jakby chciał zamruczeć jak jakiś domowy kotek. Rose patrzyła na niego i zastanawiała się nad sensem podsłuchanych słów. Co oni planowali? Gdzie zamierzali pójść? Kiedy to zrobią? Dlaczego nie chcieli być zauważeni? Rozmyślała tak dopóki nie ogarnęła ją senność. Wróciła do sypialni i położyła się.

Zbliżał się czas kolejnego spotkania grupy, którą Rose postanowiła nazywać Czwórka. Od kiedy pierwszy raz usłyszała o tajemniczym planie tej grupy cały czas ją obserwowała. Rose nie mogła doczekać się kolejnego spotkania podczas którego, będzie mogła znów podsłuchać Czwórkę. Na razie jednak musiała jej wystarczyć obserwacja. Zauważyła, że jej członkowie zachowywali się naprawdę dziwnie. Podczas lekcji przesyłali sobie tajemnicze liściki, w sumie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że liściki podawali sobie osobiście zamiast prosić o dostarczenie ich kolegów. Gdy rozmawiali na przerwach robili to bardzo cicho ( prawie, że szeptem ). Nie rozmawiali ani z nauczycielami ani z innymi uczniami, jedyną osobą z którą utrzymywali kontakt był pan Christian Duches, który był nauczycielem informatyki. Wszystkie te spostrzeżenia tylko utrudniły Rose śledztwo.

Piątek! Dzień, na który tak bardzo czekała. Dzień, w którym dowie się o dalszych planach Czwórki.

Po ostatniej lekcji Rose podkradła się do drzwi na których błyszczał metalowy napis ,, sala 270 ". I tym razem dziewczyna świetnie słyszała każde słowo. Naradę rozpoczął Phillip.

- No dobra. Przypomnijcie co ustaliliśmy podczas tego tygodnia.

- Zrobimy to we wtorek po lekcjach, bo wtedy nikt tam nie przyjdzie - powiedział John

- Świetnie! Sophie, co ty masz zrobić?

- Tak, tak pamiętam! Przynieść cały sprzęt i coś do jedzenia. Phil powtarzałeś mi to setki razy.

- Ej. nie złośćcie się. Chciałem się tylko upewnić! Dobra. Czyli zbiórka pod szkołą o piętnastej. Weźmiemy rowery i pojedziemy do lasu. Ustalone. Chodźcie.

Tym razem Rose była przygotowana. Odbiegła od drzwi i oddaliła się korytarzem. Pobiegła prosto do sierocińca. Jednak tym razem nie pobiegła od razu do sokolego gniazda, tylko do sypialni i zapisała wszystkie informacje na kartce z zeszytu. Gdy skończyła otworzyła okno, zabrała kartkę w zęby i weszła na strych. Elmir drzemał w swoim gnieździe ze starych szmatek, a Rose po cichu do rzuciła mu jedzenie i zeszła z powrotem na dół. Nie chciała go budzić, poza tym, musiała przygotować się na przeszpiegi, postanowiła pojechać za Czwórką do lasu i dowiedzieć się co planuje!  

Historia Rose StraklerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz