Rozdział 34

2.6K 179 8
                                    

Wysiadłam z pojazdu i zapłaciłam, po czym weszłam do budynku, a to co tam zastałam przyprawiło mnie o mdłości...

Ariana całowała się z moim bratem, nie ona się nie całowała tylko wymieniała z nim ślinę, ochyda...

-Ekhem-chrząknęłam, żeby zwrócić na siebie ich uwagę i udało mi się, bo po chwili już na mnie patrzyli.

-To nie tak jak myślisz Sky-próbował się tłumaczyć mój braciszek.

-Spokojnie nie jestem twoja mamą, żeby dyktować ci co masz robić. Przyszłam do Laury, nie wiecie gdzie ona jest?

-Tak, w swoim pokoju.-nie zwracając więcej na nich uwagi udałam się w stronę pomieszczenia, które wskazał mój brat. Kiedy dotarłam na miejsce weszłam do środka bez pukania, od razu zajęłam miejsce obok mojej siostry, która siedziała na kanapie.

-Czekałam na ciebie-uśmiechnęła się do mnie.

-Domyślam się-odwzajemniłam uśmiech.

-Co chcesz wiedzieć?-zapytała Laura cicho chichocząc.

-Wszystko-powiedziałam. Dobrze się rozumiałyśmy, w końcu siostry bliźniaczki, co nie? Tak czy inaczej Laura znała mnie na tyle, że wiedziała o tym co mnie trapi. Byłyśmy ze sobą związane i pomimo kłótni większość rzeczy robiłyśmy razem.

-A więc szukałam cię i w końcu się udało. Widziałam tylko tyle, że Luke bił się z jakimś Chrisem, a potem wyszedł. Później zadzwoniłam po taksówkę, a ten chłopak pojechał z tobą do domu, mam nadzieję, że do niczego nie doszło?

-Oczywiście, że nie. Znamy się nie cały miesiąc-zaśmiałam się przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie.

-Dobrze, a...-nie zdążyła dokończyć, bo do pomieszczenia wpadł zdyszany Calum.

-Dziewczyny, Luke został porwany-powiedział, niemal dławiąc się powietrzem.

-Kiedy?-udawałam nie wzruszoną, no właśnie. Tak na prawdę cholernie się martwiłam, ale dlaczego tak reaguje?

-Wczoraj jak wyszedł z domu. Nieźle się wkurwił, kiedy przelizałaś się z tym gościem, chociaż tamten dostał to na co zasłużył-zamurowało mnie. Momentalnie moje serce zaczęło piec, nie dość, że został porwany to na dodatek to moja wina, jebane wyrzuty sumienia...

Szybko zgarnęłam resztę domowników i razem udaliśmy się do bazy, jednak coś nam przeszkodziło. Drogę zajechały dwa czarne auta, z jednego wysiadł jakiś napakowany gość szarpiąc ledwo żywego, nieprzytomnego Luka za strzępy koszulki, które jeszcze mu zostały.

-Z pozdrowieniami od Marcusa-powiedział chłodnym tonem facet, który trzymał blondyna-kazał przekazać, że następnym razem nie będzie litości-pchnął Luka w naszą stronę, a ten bezwładnie upadł a ulicę. Napastnicy zniknęli tak szybko jak się pojawili, a ja od razu pobiegłam do rannego chłopaka. Łzy zebrały się w moich oczach.

-To awszystko moja wina-szeptałam.- Trzeba go zabrać do szpitala-spojrzałam na moich towarzyszy nie dostrzegając zbyt wiele przez krople, które spływały po moich policzkach i ciągle gromadziły się w oczach. Widziałam jednak, że się nie ruszyli, bali się.-No ruszcie się wreszcie i pomóżcie mi-wstałam. Próbowałam podnieść rannego, ale sama nie dawałam rady. Po długich próbach wreszcie zawieźliśmy Luka do szpitala, a na resztę trzeba niestety czekać...

______________________

Kurde, mam nadzieję, że wybaczcie mi te 20 min spóźnienia ;). Rozdział miał być w sob, a jest w niedzielę XDD. Przepraszam :C

Bad Sisters || 5SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz