Angelina
- Kochanie co z tobą? - usłyszałam zatroskany głos Edwarda. Otworzyłam oczy i zobaczyłam pochylającego się na de mną blondyna.
- Co się stało? - spytałam rozglądając się po pomieszczeniu.
- Zemdlałaś. Jesteś strasznie blada Angel.
-Ty co tu robisz ?
- Przyszedłem, żeby z tobą porozmawiać. Choć zawiozę cię do szpitala.
- Nie! - wstałam z wielkim trudem gdyż w głowie mi się trochę kręciło.
- Angel, musi ciebie ktoś zbadaći.
- Nic nie musi. Nic mi nie jest. A ty wyjdź stąd!
- Angel, musisz pójść do lekarza. To nie jest normalne.
- Dobrze pójdę, ale ty masz się więcej tu nie pokazywać! Nie wiem jak mnie tu znalazłeś, ale nie chcę na ciebie patrzeć rozumiesz!
- To nie ja napisałem i złożyłem ten pozew! - wstał z łóżka i teraz staliśmy oko w oko.
- Nie obchodzi mnie to, nasze małżeństwo jest skończone. Do czasu sprawy rozwodowej nie chce cię oglądać, ale niestety będę musiała, do czasu póki jesteśmy małżeństwem będę pracować w swojej firmie na swoich udziałach. Potem oddam ci całość.
- W dupie mam tą firmę, kocham cię rozumiesz! - podniósł głos, w mnie żołądek chyba się skręcił.
- Nie, ty kochasz tylko interesy. Wyjdź stąd! - Podeszłam do drzwi i je otworzyłam - Wyjdź.
- Mówiłaś, że mnie kochasz wiem, że to jest prawda do cholery. Widzę to w twoich oczach.
- Nie powinniśmy do tego dopuścić Edwardzie. Od początku znaliśmy ten układ, przekroczyliśmy granice i teraz musimy ponieść tego konsekwencje.
- Widzę, jak ci zależy na tym. Pamiętasz nasze wspólne chwile? Zapomniałaś o tym? Angel, to nie ja złożyłem ten wniosek do sądu. Zrobił to mój ojciec. - zamknęłam drzwi, chąc dowiedzieć więcej.
- Co? Dlaczego?
- Twoi rodzice mają problemy i chcieli całkowicie przejąć naszą firmę, a mój ojciec nie chcę do tego dopuścić, dlatego złożył ten pozew. - słuchałam jego w skupieniu... moi rodzice mają problemy? jakie?
- Jak to rodzice mają problemy?
- Nie wiem. Musiałabyś się o to ich zapytać.- podszedł dość blisko mnie - Angel kocham cię i nie chcę się z Tobą rozwodzić . W cholerę zamknął bym tą firmę mam do tego prawo, by być z Tobą. - wierze w to, ale muszę postąpić inaczej.
- Nie Edwardzie. To koniec. Nasze małżeństwo jest skończone. - powiedziałam powstrzymując łzy.
- Jak to?
- Normalnie. Przyjęłam to do wiadomości. Lepiej będzie dla nas jak się rozstaniemy. - nie płacz nie płacz, nie płacz.
- A nasze uczucia? To, że cię kocham się nie liczy? Angel o czym ty gadasz?!
- O tym, że nie będziemy razem! - wybuchłam już płaczem. Już tego nie kontrolowałam. - Chcę zmienić swoje życie, zacząć wszystko od nowa. Od czystej karty. Ale bez Ciebie.
- Nie wierze, nie wierzę, że te wspólne chwile które spędziliśmy razem nic dla cienie nie znaczą.
- Edwardzie wyjdź. Proszę cię... - widziałam w jego oczach smutek, żal i rozczarowanie. Nie mogę inaczej postąpić. Prze ze mnie zepsuje swoje rodzinne dobre relację, a ja tego nie chcę.
- Chcesz tego?
- Tak. - odpowiedziałam ledwo słyszalnie, ale usłyszał.
- Czyli koniec? Nie ważne, że to nie ja złożyłem pozew, po prostu zabawiłaś się mną tak?
- Nie ma sensu tego ciągnąć... - spuścił wzrok w dół. - Zacznijmy swoje życie od nowa, ale bez siebie. - dopowiedziałam cicho. Zrobił coś czego się nie spodziewałam uklękną prze de mną na dwa kolana
- Angel, kocham cię jestem w stanie dla ciebie przenieść góry, byłbym w stanie oddać za ciebie życie, kocham cię. Proszę nie niszcz tego. Wiem, że kochasz mnie tak samo mocno jak ja ciebie. - ma rację, ale nie mogę inaczej. On nie może mieć zepsutych relacji z ojcem przez moją rodzinę.Wystarczy, że ja mam po pieprzone relacje rodzinne.
- To koniec. Nie zmienię zdania. Proszę cię zrób to dla mnie. - spojrzał na mnie, dostrzegłam jego oczy były szklane. O Matko, nie zniosę tego widoku. Cierpiącego Edwarda. Wstał na równe nogi i skierował się do drzwi. Zanim jednak je otworzył, odwrócił się napięcie i szybko do mnie podchodząc pocałował moje usta. Jak mi tego brakowało... zarzuciłam ręce na jego kark, a on swoje na moją talię przyciskając mnie do siebie mocniej.
Gdy już się oderwaliśmy od siebie, ucałował moje czoło.
- Odchodzę tylko dlatego, że cię kocham i tego chcesz. Zrobię dla ciebie wszystko, nawet kosztem mojego cierpienia. - po czym napięcie się odwrócił i wyszedł. Odszedł. Zaczęłam szaleńczo płakać, ale sama dla jego dobra. Przecież go kocham do cholery! Chciałam wybiec za nim, ale zakręciło mi się ponownie w głowie przez co musiałam usiąść na łóżku. Mój Edward, odszedł.
Tydzień później...
Zrobiłam sobie tydzień wolnego w pracy, chodziłam jedynie na uczelnie i wracałam do hotelu, gdzie albo się objadałam albo spałam. Dzisiaj po zajęciach odwiedziła mnie Normani gdzie jak mnie nazwała na tą sprawę z Edwardem "jesteś totalną kretynką " i ma rację. Wiem, że jestem sama sobie winna. Jedynie o czym marzę teraz to o zakończeniu studiów i wyjechanie z tego kraju, by zapomnieć o NIM.
- Laska co ty chcesz dzisiaj robić, po za kolejnym razem jedzeniem już trzeciego awokado. - powiedziała Normani opierając się o łóżko.
- Spać.
- O nie nie nie, co to to nie. Może pójdziemy na zakupy?
- Nie mam ochoty.
- To może telewizje pooglądamy? - zaproponowała
- Może być.- włączyłam telewizor, brunetka rzuciła się na łóżko tak, że podskoczyłam na nim. - Ała.. uważaj..
- Przepraszam, daj mi pilota - podałam jej, a ta zaczęła przełączać programy. Akurat leciały same reklamy, ale zatrzymała się na jednej... z podpaskami
- Ja zawsze używam tych podpasek, są najlepsze. Ostatnio Christian szedł mi kupić te podpaski. Robił ze trzy podchody, bo raz stała za nim starsza kobieta, innym razem jakiś facet i dopiero za trzecim razem udało mu się - zaśmiała się, nie powiem mnie też to rozbawiło. - Tydzień temu mi się skończył.. a ty przed czy po?
- ... - Zamarłam. Kiedy ostatnio miałam okres?! Powinnam dostać ... miesiąc TEMU.. spojrzałam wystraszona na Normani, która zrozumiała mój szok.
- Angel nie mów mi, że.. - rzuciłam to cholerne awokado i wzięłam komórkę by sprawdzić kalendarz. Zgadza się nie mam okresu już dobry miesiąc!!
- O matko... - powiedziałam do siebie.
- Angelina kiedy powinnaś dostać okres? - spojrzała na mnie wyczekując odpowiedzi.
- Miesiąc temu.. - odpowiedziałam a ta wytrzeszczyła oczy
- Co?! Miesiąc temu?! ... O kurwa. - chciało mi się wymiotować i jednocześnie płakać. - Zabezpieczaliście się? - spojrzałam na nią.. - No to wszystko jasne. Te twoje zachcianki, nutella z serem, awokado...
- Edward lubi awokado.. - dodałam
- No to chyba już nie tylko on. Moje gratulację Angelino. Zostaniesz mamą. - milczałam, jakbym straciła kontakt z rzeczywistością. Dlaczego wcześniej się nie zorientowałam, te awokado, zachcianki wybuchy płaczu.
- Normani, kupisz mi testy? - powiedziałam cała zestresowana.
- Po co. Wszystko układa się w logiczną całość.
- Proszę cię. - spojrzałam na nią błagającym wzrokiem. Ta tylko westchnęła i ubrała kurtkę i wyszła. Miałam zacząć nowe życie, a tu się okazuje, że mam zostać matką? Nie ja w to nie wierzę. Teraz się karcę za to jak mogliśmy być tak głupi i się nie zabezpieczać. Z drugiej strony, może właśnie tak chciał los? Nie! Co ja gadam, my nie możemy być razem. A ja nie jestem w ciąży, okres przesunął mi się ze stresu a to objadanie jest wynikiem... zmiany otoczenia. Tak tak wmawiaj sobie głupoty idiotko.----------------------------------------------------------------
- Kupiłam trzy. Sprawdź je - do pokoju weszła Normani z reklamówką. - Ale moim zdaniem wszystko jest jasne.
- Dzięki - wzięłam wszystkie trzy i poszłam je zrobić. Wyszłam z łazienki i teraz pozostało nam czekać.
- Zrobiłaś trzy?
- Tak.
- To teraz trzeba czekać 15 minut. - westchnęłam opierając rękę o czoło.
- Hej spokojnie, pamiętaj, że nie jesteś sama. Jestem z tobą zawsze możesz na mnie liczyć.
- Wiem, dziękuje. - przytuliła mnie, tego potrzebowałam.
Zadzwonił budzik nastawiony na 15 minut, czułam jak serce zaczęło mi pikać.
- Sama sprawdzisz czy ja mam to zrobić. - spytała brunetka.
- Ty. Ja nie dam rady...
- Okej - poszła do łazienki i wróciła z trzema testami. - To na trzy.. raz, dwa .. i trzy - odwróciła testy i już wszystko było jasne.
- Angelina... jesteś w ciąży.
CZYTASZ
Biznesowe małżeństwo
Romance- Było dla Ciebie , w tym chorym układzie coś co będziesz miło wspomniał? - spytałam niebieskookiego blondyna, który stał prze de mną - To, że mogłem .... - nie dokończył ponieważ przerwał mu głos kobiety - Sprawa rozwodowa państwa Anderson, zapr...