35

15.6K 938 65
                                    

Jesteś w ciąży... jesteś w ciąży... jesteś w ciąży. Te słowa obijały mi się cały czas w mojej głowie. Leżałam w łóżku, godzinę temu wyszła ode mnie Normani. Jest w takim samym szoku jak ja. Zostanę mamę, nie ja już nią jestem. Noszę w sobie cząstkę Edwarda. Cały plan zaczęcia wszystkiego od nowa poszedł do kosza. Jednak nie wiem co robić, gdy powiem Edwardowi o ciąży na pewno nie zgodzi się na rozwód. A przecież nie mogę go okłamywać, to jest jego dziecko, powinien wiedzieć. A może on nie chce mieć dziecka? Sam nie jednokrotnie mówił, że jeszcze nie czas na dziecko, To do cholery mogłeś myśleć o gumkach!  Szczerze nie wiem jak zareaguje, jednak w głębi duszy czuję, że się ucieszy. Dzień rozprawy jest za 9 dni. Nie chcę się z nim rozstawać, jednak nie zniosę tej myśli, że mógłby nie rozmawiać z ojcem, przez kłopoty moich rodziców. Rozmawiałam kilka dni wcześniej z ojcem, i słyszałam po jego głosie, że jest coś nie tak mimo, że mnie zapewniał iż wszystko jest w porządku. Tak na marginesie, mamy się spotkać na dniach, i porozmawiać. W końcu jesteśmy rodziną, i to on nalegał na spotkanie. A co do Edwarda, nie widziałam go przez ostatni czas kiedy tu był. Niepokoi mnie to, ale Lauren mi powiedziała, że pracuje normalnie tylko w domu. Wnioskuje, że nie chcę mnie znać, i w sumie mu się nie dziwię, ale ja go kocham i robię to dla niego. Chce żeby  miał, normalne relacje z ojcem.
Położyłam swoją dłoń na brzuchu i mimowolnie uśmiechnęłam się. Chciałabym, żeby był to chłopczyk. Taka mała kopia Edwarda. Taki mały chłopczyk O blond włoskach i niebieskich oczkach. Na pewno kochało, by się w nim dużo dziewczyn.


Dzień rozprawy.

6.03.2017

Dzisiejszego dnia, wszystko miało się zakończyć. Dzisiaj ja i Edward przestaniemy być w związku małżeńskim. Od samego rana towarzyszą mi nudności. Za pewne ze stresu, dzisiaj zobaczę się z Edwardem.Powiem mu o ciąży jak to już się skończy. Ubrana w ciemne jeansy i schowaną w nie niebieską koszulę z długim rękawem malowałam rzęsy.Spojrzałam na swoje odbicie czy mi się wydaje, czy mam jeszcze większe piersi niż wcześniej?!

 Nie wiem, jak ja wytrzymam w sądzie, o moim dziecku wie jedynie Normani, która absolutnie nie popiera mojej decyzji odnośnie powiedzenia Edwardowi o dziecku, po rozwodzie. W sumie się jej nie dziwię, ale nie mam innego wyjścia.
Włosy zostawiłam rozpuszczone. Gdy już skończyłam przyjrzałam się ostatni raz poprawiłam się w lustrze i ubrałam się w ubranie wierzchnie wyszłam z pokoju, co raz bardziej zbliżając się do wyroku.

W sądzie byli, moje rodzice nawet matka, oraz mój prawnik. mieli być jako świadkowie, aczkolwiek nie wiem do czego. Moje relację z nią w ogóle się nie poprawiły, natomiast co do ojca jest w porządku. Spotkaliśmy się tak jak planowaliśmy i przede wszystkim mnie przeprosił i powiedział, że brakowało mu mnie na świętach. Czyli jednak ma jakieś uczucia.
- Córeczko wszystko będzie dobrze,- powiedział mój ojciec przytulając mnie. A mnie znowu zachciało się płakać.
- Tak na pewno. - powiedziałam odsuwając się od niego. W oddali zobaczyłam go. Szedł w naszą stronę a za nim podążali jego rodzice i jak domniemam jego prawniczka? Dlaczego on ma babę ? Przyjrzałam się mu z daleka był ubrany w czarną koszulę, ciemne jeansy i czarne zimowe buty. Zmienił się, nie widziałam go pare tygodni, ale widzę, że ewidentnie jest inny. Nie numiem tego określić, ale mi się podoba. Aż na sam jego widok zrobiło mi się gorąco. Podszedł do nas i jak gdyby nic przywitał się z moimi rodzicami. Na mnie jedynie spojrzał nic się nie odzywając. Jego rodzice również podeszli do nas, przywitali się jednak do miłego powitania to nie należało.
- Edwardzie. - zaczęłam  mówić, czułam, że muszę z nim jeszcze przed rozprawą porozmawiać. Blondyn spojrzał na mnie.
- Słucham?
- Możemy porozmawiać? Na osobności?  - spojrzałam wymownie na naszych rodziców, on jedynie kiwaną głową i oddaliliśmy się od nich wszystkich, stając przed wielkim oknem z widokiem na miasto.
- O czym chciałaś rozmawiać ? - spojrzał na mnie intensywnie, a jego perfumy było czuć nawet z daleka. To perfumy ode mnie..
- Od czego tu zacząć. - powiedziałam kompletnie zdezorientowana. Jakbym nie wiedziała co powiedzieć.
- Najlepiej to co chciałaś. - odpowiedział beznamiętnie.
- Było dla Ciebie , w tym chorym układzie coś co będziesz miło wspomniał? - spytałam niebieskookiego blondyna, który stał prze de mną
- To, że mogłem .... - nie dokończył ponieważ przerwał mu głos kobiety
- Sprawa rozwodowa państwa Anderson, zapraszam. - weszłam do sali, gdzie za chwilę miałam zakończyć to wszystko, w co plątali mnie moi rodzice, czyli zakończyć oficjalnie małżeństwo z Edwardem Andersonem.  Pytanie tylko czy ja naprawdę tego chcę ? ... OCZYWIŚCIE, ŻE NIE. 
Weszliśmy na salę i stanęliśmy po obu stronach i czekaliśmy na rozpoczęcie sprawy. Zrobiło mi się strasznie słabo, dobrze, że wzięłam wodę ze sobą.
- Proszę wstać wysoki sąd idzie. - No i się zaczyna mój największy koszmar. Kiedy sędzina  zaczęła swoją wstępną mowę, ja rozmyślałam dopiero teraz nad tym kretynka jak on zareaguje po rozprawie. Przecież on mnie rozszarpie... Dalej rób to co sama sobie wymyślisz, nie słuchając innych, no dalej debilko...
Sędzina skończyła swoją mowę a wszyscy usieliśmy. Ja pieprze ja nie wytrzymam tutaj.
- Zebraliśmy się tutaj, by rozwiązać związek małżeński zawarty .... - tu zaczęła czytać  wszystkie informacje o naszym ślubie.  Nie słuchałam jej, nie obchodziło mnie już to. Przegrałam miłość Edwarda, i jedynie co mi pozostało to nasze dziecko. Niestety mały, będziesz miał matkę idiotkę.
- Proszę o wystąpienie powoda, o uzasadnienie rozwiązania związku małżeńskiego. - Edward wstał ze swojego miejsca, staną za mównicą.
- Wysoki sądzie ja... - moje serce biło jak szalone, nie wiem czy ja cokolwiek powiem... Blondyn spojrzał na mnie. Nasze oczy się ponownie się spotkały. Coś we mnie pękło, poczułam jak łza zaczęła mi lecieć po twarzy. Szybko ją wytarłam.
- Ja nie zgadzam się na rozwód. - powiedział a wszyscy zamilkli patrząc na niego w szoku, łącznie ze mną. Zszedł z mównicy, i podszedł do mnie łapiąc moją twarz w dłonie powiedział :
- Był bym głupi, gdybym pozwolił ci odejść. Co nas połączyło to nas już nie rozdzieli. Kocham cię Angelino. - po tych słowach mnie pocałował, oddałam mu pocałunek jednak nie był on długi. - Wracajmy do domu tam gdzie, nasze miejsce. - nie dając mi nic powiedzieć wziął mnie na ręce. Ignorując wszystkich dookoła. Postawił mnie dopiero pod szatnią, gdzie odebraliśmy swoje kurtki. Jednak to było dla mnie za dużym szokiem i robiła wszystko jak w zegarku.
- Masz kluczyki do samochodu? - spytał, wyciągając dłoń podałam mu je. Złapał mnie za rękę i wyprowadził z sądu. Wsiedliśmy do mojego auta, oczywiście on prowadził; dopiero gdy znaleźliśmy się na drodze odezwałam się.
- Edwardzie , co się przed chwilą  stało?
- Nie dopuściłem do naszego rozwodu.
- Ale dlaczego ...? - spojrzał na mnie, gdyż ja cały czas na niego patrzyłam.
- Jeszcze się pytasz ? Kocham cię i nie dam ci odejść.
- Ale ...
- Żadnych, ale. - nie odezwałam się już.
Podjechaliśmy pod mój hotel, gdy się zatrzymaliśmy Edward niemal wyskoczył z auta i obszedł samochód, by mi otworzyć. Pomógł mi wstać i dopiero teraz zrozumiałam, a raczej dotarło do mnie  co się stało. Od razu wpiłam się w jego usta wpychając język. Oddał od razu, bez żadnego sprzeciwu. Brak jego dotyku przez taki okres skutkował na mnie tak, że teraz chciałam się z nim kochać tu i teraz.
- Nie tutaj, kochanie. - powiedział przerywając pocałunek złapał mnie za dłoń zamykając auto weszliśmy do hotelu.
Weszliśmy do mojego pokoju, całując się. Edward zamknął drzwi na klucz a ja od razu rzuciłam się na niego, zdejmując mu kurtkę oraz  szalik i zaczęłam odpinać mu jego koszulę, on zrobił to samo z moimi ubraniami. Tylko, że on pozbył się mojej koszulki w parę sekund, a ja miałam problem od połowy w dół z guzikami. Wywołało to u niego  oczywiście śmiech dlatego po prostu rozerwałam ją, a guziki poleciały na różne strony pokoju.
- Jaka niecierpliwa. - powiedział odpinając mi stanik i od razu ssąc mojego sutka, odchyliłam głowę do tyłu z tej przyjemności, jaką mi dawał. Rozpięłam mu spodnie i je zsunęłam w dół. On poszedł w moje ślady i kiedy zostaliśmy już tylko w dolnej bieliźnie opadliśmy na lóżko, zsunęłam z niego jego bokserki całując jego tors, a on całował moją szyję. Matko jak mi tego brakowało. W końcu zdjął ze mnie ostatni materiał jaki na sobie miałam. Rozszerzył moje uda i całując mnie podniósł mnie za moje pośladki i  wszedł we mnie. Jęknęłam z tego czynu, zaczął się we mnie poruszać szybciej.  Znowu jesteśmy jednością. Nie rozwiedliśmy się. To jest moje szczęście i gdyby nie on żałowałabym swojej chorej decyzji do końca życia.
- Bardzo cię kocham. - powiedziałam do niego.
- Nie bardziej niż ja.


Biznesowe małżeństwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz