1

54.2K 1.3K 115
                                    

Skończyłam dzisiejsze zajęcia, tym samym zaczynając tygodniową przerwę. Co prawda to tylko kilka dni ale ten tydzień był straszny i pełen egzaminów. Liczę, że zaliczę je wszystkie ponieważ kułam w dzień i noc, ale cóż takie życie studenta na piątym roku ekonomii.
- Angelina! - usłyszałam krzyk mojej koleżanki - Lily.
- Co tam? - byłyśmy na parkingu uczelni.
- Jak Ci poszły egzaminy?
- No wiesz kułam 24h, chyba będą jakieś efekty - zaśmiałam się - Tobie jak poszły?
- Myśle, że będzie dobrze. To jak widzimy się dzisiaj u Conora?
- Nie mogę dzisiaj, mam inne plany.
- Czyżby romantyczny wieczór ze swoim ukochanym Edwardem ?- szturchnęła mnie bok, może dla niej to jest zabawne ale dla mnie nie.
-Po prostu mam plany. Wybacz śpieszę się. - nie dając jej dokończyć wsiadłam do swojego auta i ruszyłam. 

Edward jest moim mężem. Zostaliśmy małżeństwem mając 25 lat. Nie zrobiliśmy tego z miłości, zrobiliśmy to dla naszych rodziców, oboje mają prowadzą  hotele i chcąc stworzyć wspólny interes wykorzystali nas, gdyż mając swoje nie chcieli łączyć ich ze swoimi. Co prawda każdy wie jaka jest prawda, ale formalnie założycielami ich wspólnego interesu jestem ja z Edwardem. Edward jest w tym wszystkim bardziej ogarnięty niż ja. On już skończył studia prawnicze, natomiast mi został ostatni rok z tego względu, że zrobiłam sobie roczną przerwę od nauki. Przed tym całym "małżeństwem" byliśmy znajomymi, znaliśmy tylko z bankietów na których się tylko pojawialiśmy z rodzicami i nic po za tym. Wśród moich jak i zapewne jego znajomych było szokiem gdy dowiedzieli się, że zostaliśmy małżeństwem. Dla niektórych stało się jasne, dlaczego się pobraliśmy - to czysty biznes. Jednak my staramy się pokazać, że jest inaczej, pokazujemy się publicznie razem na bankietach, bądź innych imprezach i część ludzi z tego co widzimy to kupuje. Nawet dla niepoznaki mieszkamy razem w centrum Nowego Yorku. Jak na tak młody wiek, naszą pracą oraz zaangażowaniem zarobiliśmy przez ponad rok naprawdę dużo pieniędzy. W końcu skoro jesteśmy już w tym bagnie to czemu nie korzystać ? Chociaż to Edward bardziej się w to angażuje, ja po zarobieniu dość sporej kwoty, odpuściłam sobie trochę pracy i skupiam się na na nauce. Chcę to skończyć. A potem robić to na co mam ochotę. 

Weszłam do mieszkania, rzucając torbę na ziemie skierowałam się do salonu gdzie padłam jak długa na kanapę. Dopiero teraz poczułam jak jestem zmęczona, ten stres te nerwy, nie przespane noce to wszystko ze mnie teraz wychodzi. Poleżałam tak chwilkę, ale zaraz poszłam do kuchni, przygotować sobie posiłek, nie jestem jakimś wspaniałym kucharzem, tak na prawdę nie umiem gotować, dlatego zrobię sobie proste kanapki. Usłyszałam, że drzwi wejściowe się otworzyły. Wyjmowałam szklankę z półki i jak to ja źle ją złapałam i spadła na podłogę, rozbijając się na kawałki plus robiąc przy tym głośny huk.
- Co się stało ? - do kuchni wszedł Edward
- Nic.  Tylko szklanka wyślizgnęła mi się z dłoni. - zaczęłam sprzątać kawałki szkła.
- Angela ... - usłyszałam jak wzdycha z politowaniem, a zaraz ukucną obok mnie i zaczął mi pomagać
- Zostaw, poradzę sobie.
- Chcę ci pomoc. 
- nie potrzebuje pomocy - i wraz z wypowiedzeniem tych slow złapałam szkło tak że rozcielam sobie palec wskazujący. Od razu syknęłam z bólu.
- Widzisz. Daj mi to. - wyrwał mi szkło i zaczął sprzątać. Westchnęłam głośno, ale posłuchałam go i poszłam do łazienki opatrzyć ranę. Kiedy już to zrobilam wróciłam do kuchni, gdzie przy wyspie siedział Edward sprawdzając coś w komórce. Kiedy weszłam swój wzrok przeniósł na mnie
- Już opatrzyłaś?
- Tak i dzięki. 
- Nie ma sprawy? Jadłaś?
- Właśnie robie sobie  kolacje - pokazałam na talerz z różnymi produktami do jedzenie.
- Może wyskoczymy na miasto coś zjeść?
- Na miasto? - jesteśmy małżeństwem od sześciu miesięcy i nigdzie razem nie wychodziliśmy przy najmniej prywatnie, co innego jak chodziliśmy na wspólne kolacje biznesowe, ale to tylko dla pokazania reprezentacyjnie oraz dla pracy. 

- Na miasto.  - zaśmiał się - Też jestem głodny i pomyślałem ze moglibyśmy wyjść coś zjeść. Chyba że wolisz kanapki. - dodał śmiejąc się. Spojrzałam na talerz, w sumie zjadłabym coś innego niż tradycyjne kanapki, które jem prawie codziennie. 
- Ok idziemy. 
- To idziemy.

Biznesowe małżeństwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz