Pisałam emaila do Hiszpanów, kiedy do pokoju zawitał Edward. Teraz był cały czerwony i moglam dostrzec że jest spocony.
- Odwołałem spotkanie. Padam z sił. I wracam do domu. - uśmiechnęłam się czując ulgę, że jednak poszedł po rozum do głowy.
- Dobrze. - Wstałam z fotela i podeszłam do niego. Jednak on wystawił ręke, dając mi do zrozumienia, że mam nie podchodzić.
- Zarazisz się.Wystarczy, że jedno z nas jest chore. Wracam do domu - Pociągnął nosem, a następnie wysmarkał w chusteczkę.
- W takim razie do zobaczenia. Jedziesz sam? Może wezwij taksówkę?
- Nie jestem nie pełno sprawny. Tylko lekko przeziębiony. - zaczął kaszleć dość mocno.
- Ta lekko. Dobra wracaj do domu, ja pewnie z godzinkę posiedzę i też wrócę. Bo potem wychodzę.
- Gdzie? - wytarł swoje przepocone czoło rękawem.
- Z dziewczynami.
- Okej. - kichnął. - Dobra uciekam. Bo zaraz zdechnę chyba.
- Uważaj na siebie i daj mi znać jak dojedziesz.
- Dobrze - wyszedł z mojego miejsca pracy, a ja wróciłam do wcześniejszego zajęcia. Jednak przyznam szczerze, że się denerwowałam nim. Usiadłam za biurkiem i wróciłam do pracy. Po półgodzinie dostałam esemesa od niego że już jest w mieszkaniu. A ja nieco spokojniejsza wróciłam do pracy.--------
Weszłam do mieszkania, w którym panowała ciemność. O 19:30 dziewczyny podjadą po mnie, co oznacza, iż mam godzinie. Rzuciłam żakiet na kanapę w salonie, wcześniej zapalając lampę w salonie. Poszłam do pokoju Edwarda, zobaczyć jak się czuje. Edward leżał na swoim łóżku, gdy podeszłam do niego, dopiero teraz zauważyłam jak ciężko oddycha przez usta. Usiadłam na brzegu łózka i dotknęłam jego czoła. Gorące. Edward otworzył oczy i spojrzał na mnie.
- Nie śpisz?- spytałam przyglądając mu się, naprawdę nie chcę go oglądać w takim stanie.
- Nie mogę zasnąć. - zasłonił dłonią swoje usta, by zacząć kaszleć.-Idź, nie chcę cię zarazić.
- Wziąłeś leki?
- Tak. Ale dalej się czuje tak samo.
- W takim razie dzwonie po lekarza.
- Żadnego lekarza!
- Niech cię zbada. Może musisz iść na antybiotyku.
- Nie. Masz nikogo nie wzywać. - znowu zaczął kaszleć. Nie mogę już tego słuchać.
-Edwardzie..
- Angelina nie zgadzam się.
- Uważam, że lekarz powinien cię przebadać. Mierzyłeś temperaturę ?
- Po co ? - kicha. - To tylko przeziębienie. - wstałam i poszłam po termometr, po chwili byłam z powrotem.
- Masz. - podałam mu przedmiot i poszłam do łazienki zmoczyć ręcznik żeby przyłożyć mu do
Czoła. Z nim to jak z dzieckiem, albo i gorzej. Wróciłam do jego pokoju.
- Piszczał?
- Jeszcze nie. - położyłam mu ręcznik na głowę - Dziękuje. - powiedział.
- Nie ma za co. - zadzwonił termometr. - I jak?
- trzydzieści osiem.
- Czyli masz gorączkę. Idę zrobić ci herbatę i przygotować leki. Co cię boli?
- W sumie to nic..
- Edward. - spojrzałam na niego ostro.
- Trochę gardło mnie boli.... i głowa
- Nie zdejmuj ręcznika. Idę po lekarstwa.- poszłam do kuchni, wstawiłam wodę na herbatę i przygotowałam mu leki. Czekając aż woda się zagotuje, zastanawiałam się nad tym czy iść z dziewczynami. Edward jest chory i zachowuje się jak dziecko i coś mi mówi, że mam zostać. Jednak z drugiej strony to jego sprawa co robi ze swoim życiem i zdrowiem. Ughh. Zalałam wodę. I wróciłam do niego.
- Proszę tu masz leki i herbatę. Zajrzyj je i wypij póki ciepła będzie. - usiadł na łóżku sięgając po leki i szklankę wody.
- Dziękuje. - uśmiechnął się z wdzięcznością. - Nie miałaś wychodzić ? - spytał wysmarkując nos.
- Zaraz idę, przyszłam tylko dopilnować tylko, żebyś zażył leki.
- Zażyłem. - położył się i położył sobie ręcznik na czoło.
- W porządku. To ja idę się przebrać i zaraz wychodzę. - pokiwał głową, a ja ostatni raz zerknęłam na niego i poszłam do siebie przebrać się. W między czasie dostałam wiadomość, że za dwadzieścia minut będą wyjeżdżać. Nie mam nastroju na zabawy, ani na towarzystwo dziewczyn. Lubię spędzać z nimi czas, bo są mi bliskie, i fajnie się z nimi dogaduje, ale nie mam ochoty teraz na ich towarzystwo.
Przygotowana na wyjście, zajrzałam jeszcze do pokoju Edwarda. Chłopak spał na boku, a raczej wydawało mi się, że śpi.
- Coś się stało ? - spytał
- Wychodzę i przyszłam zapytać czy czegoś potrzebujesz.
- Nie. Wszystko mam.
- Dzwoń do mnie jakby co. Nie wrócę późno.
- Dobrze. - kaszle - Milej zabawy.
- Dzięki. - zamknęłam drzwi do jego pokoju. Kurczę mam wyrzuty sumienia, nie powinnam wychodzić się bawić kiedy mój mąż jest chory. "W zdrowiu i chorobie " przysięgałam go wspierać. I tak też zrobię. Wykręciłam numer do Sharon. Jednak zaczęłam się ubierać, w płaszcz i buty. Odebrała.
- Cześć !- zaczęła, po głosie rozpoznałam, że jest rozbawiona
- Cześć Sharon, słuchaj przepraszam cię i przeproś dziewczyny ode mnie, ale nie mogę dzisiaj wyjść z wami.
- Czemu? My już jedziemy po ciebie.
- Przepraszam, ale nie mam nastroju. - Usłyszałam westchnienie. - W dodatku dostałam okres i sama rozumiesz. - Nie chciałam skłamać, ale znając dziewczyny nie odpuściłyby mi łatwo.
- A to zmienia postać, rzeczy. Ok, nie ma sprawy powiem dziewczynom, następnym razem pójdziemy.
- Jeszcze raz przepraszam
- Nic się nie stało. Powodzenia w trudnych dniach, wypij melisę.
- Tak zrobię. Miłej zabawy - powiedziałam
- Dzięki. - rozłączyłam się, wychodząc z budynku. Skierowałam się do najbliższego marketu. Na gorączkę najlepszy jest rosół. Za cholerę nie umiem tego gotować. Wpisałam w telefonie z czego robi się rosół. Wyskoczyły mi składniki które będę potrzebować. No więc wzięłam koszyk podręczny i ruszyłam po składniki. W sumie to pierwszy kiedy ugotuje coś sama z siebie. W końcu trzeba się kiedyś nauczyć, chociaż tak myślę gdyby Edward nie był by chory nie miała bym chęci ani powodu, żeby coś ugotować.
CZYTASZ
Biznesowe małżeństwo
Romance- Było dla Ciebie , w tym chorym układzie coś co będziesz miło wspomniał? - spytałam niebieskookiego blondyna, który stał prze de mną - To, że mogłem .... - nie dokończył ponieważ przerwał mu głos kobiety - Sprawa rozwodowa państwa Anderson, zapr...