Rozdział VI

11.1K 388 15
                                    

Zanim zaczniecie czytać to chcę wam powiedzieć, że ten rozdział nie został wymyślony przeze mnie a przez sweet_lolita20 . Osobiście bardzo mi się podoba i mam nadzieję, że wam również się spodoba.

Emily

OH MY GOD, dlaczego ze wszystkich ludzi na świecie to on musi być moim szefem? Właśnie siedzę w swoim gabinecie i muszę przyznać,że jest piękny. Cały oszklony poza podłogą, która jest z drewna chyba dębu? Nie wiem nie znam się na takich rzeczach. Jednym minusem tego pomieszczenia jest to, że mój SZEF ma wgląd na mnie. Jest godzina dziesiąta, a ja jestem cała spięta. Od trzydziestu minut czuje na sobie wzrok James'a. Już dwa razy przymierzałam się do tego, żeby podejść do niego i powiedzieć mu, że to nieprofesjonalne, żeby tak się gapić na swoją asystentkę i każdy powinien mieć prawo do prywatności, jednak tylko jedna rzecz powstrzymywała mnie od tego, żeby tego nie robić, a mianowicie to, że chce jakoś wspierać mojego kochanego braciszka. Wiem, że on sam dużo zarabia, ale nie chcę być wiecznie na jego utrzymaniu.

Gdy dochodziła godzina dwunasta zaczęłam się zbierać na Lunch. Już gdy miałam zamiar wychodzić do mojego gabinetu wszedł vice-prezes.

-Witaj piękna i mądra asystentko. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i udasz się ze mną na obiad? - zapytał z figlarnym błyskiem w oku. Na początku nie chciałam się zgadzać ze względu na to, że jest kimś bardzo ważnym w firmie, ale po chwili namysłu stwierdziłam, że może on mi pokaże jakąś dobrą knajpkę blisko firmy.

- Pewnie, czemu nie, ale od razu mówię, że to TYLKO obiad – powiedziałam uśmiechając się zadziornie do Louis'a. Szybko zgarnęłam marynarkę z oparcia fotela i torebkę z podłogi. Zapukałam jeszcze do gabinetu szefa, aby powiedzieć mu, że wychodzę. Gdy dowiedział się, że obiad spędzę z Louis'em widać było, że był lekko zdenerwowany, ale... dlaczego?

Gdy znajdowaliśmy się przed budynkiem pracy pokierowaliśmy się w prawo. Po drodze trochę rozmawialiśmy. Głównie to tak, aby czegoś się o sobie nawzajem dowiedzieć. Po jakiś dziesięciu minutach marszu doszliśmy do małej przytulnej knajpki.

- No to co Emily? Co byś zjadła? – zapytał patrząc to na mnie to na kartę dań. Gdy podszedł do nas kelner bez wahania, jako pierwsza złożyłam zamówienie.

- Poproszę połowę grillowanej piersi z kurczaka z frytkami i zestawem surówek, a do tego sok pomarańczowy. – powiedziałam, a gdy skończyłam zamawiać zerknęłam na Lou, który patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Po chwili sam zamówił kurczaka w panierce z ryżem i sosem śmietanowo–ziołowym.

- Dlaczego się tak na mnie dziwnie patrzyłeś? – zapytałam. Gdy miał już odpowiadać podszedł do nas znowu kelner z tą różnicą, że teraz przyniósł nam zamówione napoje. Gdy położył już napój Lou obok mnie postawił również lampkę wina. Popatrzyłam niezrozumiałym wzrokiem na kelnera.

- Przepraszam, ale ja zamawiam nie wina a sok pomarańczowy – powiedziałam oddając wino chłopakowi. Jednak on go nie przyjął z powrotem.

- Wiem proszę Pani, ale tamten Pan chciał, abym go Pani przyniósł. – powiedział profesjonalnie kelner odchodząc. Popatrzyłam się na mężczyznę, który to postawił mi wino w samo południe.

Szybko wzięłam kieliszek do ręki i przeprosiłam na chwilę towarzysza. Kierując się z winem do stolika, przy którym siedział zastanawiałam się co mu powiem. Jednak znając mnie pójdę na całość. Gdy stanęłam obok uśmiechnęłam się słodko do niego.

- Przepraszam, ale właśnie dostałam od Pana tę oto lampkę wina – mówiłam prezentując mu płyn w kieliszku – Jednak muszę Pana zmartwić, ale jestem tutaj już z jednym mężczyzną, któremu towarzyszę, po drugie jestem w czasie Lunchu i wracam do pracy, a po trzecie i ostatnie nie przyjmuję alkoholu, którego sama nie zamówiłam – kończąc swoją wypowiedź „przez przypadek" wylałam wino które trzymałam w dłoni na tego mężczyznę. Gdy ciesz spotkała się z jego spodniami on szybko poderwał się z krzesła i zaczął osuszać je serwetką która znajdowała się na stole. Na jego nieszczęście były one ciemne, więc wyglądało to tak jakby sobie popuścił. Był to bardzo śmieszny widok. Louis przyglądał nam się przez cały czas i śmiał się z tego, co się stało. Ja sama wróciłam do stolika z kamienną twarzą, jednak, gdy już usiadłam sama nie mogłam wytrzymać ze śmiechu.

Moja asystentkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz