Rozdział 1

5.8K 227 38
                                    

-Mia! - krzyknął. - Ile mamy czekać?! Spóźnisz się!

- Już idę!

Mój tata zawsze był punktualny, ale w tamtym momencie już przesadzał. Nie rozumiał, że ja też się bardzo stresowałam, w końcu za niecałą godzinę miałam eliminację do najlepszej akademii tańca w Stanach.

-Mia, idziemy do samochodu - usłyszałam w drzwiach głos mojej macochy, Margaret. - Szybciej, szybciej nie mamy całego dnia! - czasami miałam naprawdę wrażenie, że ona uważała się za moją matkę. Lecz nie, tak nigdy nie było. Nigdy, od samego początku jej za taką nie uważałam i nigdy nie będę. Ona jest dla mnie po prostu kolejną osobą mieszkającą w naszym domu, lecącą tylko na kasę mojego taty. Zupełnie niepotrzebną osobą, ale to już pomińmy.

Skończyłam pakować swoją torbę z ubraniem na zmianę. Tańczyłam balet odkąd pamiętałam. Moja mama była nauczycielką baletu, ale gdy zmarła trzy lata temu jej stanowisko przejęła jej najbliższa przyjaciółka - Sarah. Tata zawsze mnie wspierał i jeździł ze mną na wszystkie pokazy, czy przedstawienia. Niestety, po odejściu mojej rodzicielki zmienił się. Zaczął być bardziej surowy wobec mnie, zaczął ignorować moje zdanie i teraz najważniejsze dla niego było to, żebym trenowała jak najwięcej. Nie wiem, czy to dlatego, że mój taniec przypomina mu moją matkę, a może po prostu oszalał? Czasami miałam takie wrażenie.

Zeszłam na dół po ciemnych schodach i skierowałam się do wyjścia, wcześniej nakładając buty. Zaczęłam iść do Chevroleta ojca. Mój tata miał własną firmę w Los Angeles, gdzie zresztą mieszkałam od urodzenia.

Otworzyłam drzwi od samochodu, a mężczyzna bez słowa ruszył do miejsca docelowego.

*

-Gotowa? - odezwał się tata.

Znajdowaliśmy się już w wielkim teatrze na obrzeżach miasta. Była tu masa ludzi, która z sekundy na sekundę coraz bardziej mnie przytłaczała. Zaczęły pocić mi się dłonie, a z nerwów zaczęłam bawić się kciukami.

Przysięgam, że zaraz dam stąd nogę.

-Chy...chyba tak - odpowiedziałam.

-Wszystko w porządku? - zapytała Margaret.

-Ta - burknęłam nawet na nią nie spoglądając. Nie będę się przecież wysilać na złożoną odpowiedź, w moim wyobrażeniu na to nie zasługiwała. Zresztą, co to za głupie pytanie? "Tak mamusiu mam się świetnie, szczególnie, że zaraz mam najważniejszy występ mojego życia, no przecież gdzie tu się stresować?".

Ojciec tylko spiorunował mnie wzrokiem za moją wymijająca odpowiedź, ale mnie to nie ruszyło. Doskonale wiedział, że nienawidzę Margaret.

- A teraz zapraszamy na scenę siedemnastoletnią Mię Adams! - usłyszałam Sarę. Była prowadzącą tego całego wydarzenia. - Brawa dla niej!

Okrzyki dochodzące z widowni spowodowały, że poczułam jeszcze większy stres, bo dopiero teraz uświadomiłam sobie, ile tam musiało być ludzi.

Niepewnie ruszyłam w stronę sceny, mając nogi jak z waty.

Weszłam w światła reflektorów, dostrzegając kątem oka siedzących z lewej strony, przed widownią, jury.
Muzyka zaczęła lecieć z głośników, a ja po chwili odpłynęłam, a ciało same zaczęło tańczyć.

Uwielbiałam to uczucie.

*

Kiedy skończyłam swój występ, usłyszałam okrzyki podziwu i zadowolenia. Dałam z siebie wszystko i mam nadzieję, że jury to doceni. Konkurowałam z setkami innych osób, dlatego oczywiste było, iż miałam obawy, że mi się nie uda.

Zeszłam ze sceny kłaniając sie wcześniej. Nagle zderzyłam się z czyimś torsem.

-Prze... przepraszam - odezwałam się, łapiąc za czoło opuszkami palców.

Spojrzałam w górę i zderzyłam się z zielonymi tęczówkami. Należały one do chłopaka, który stał tuż przy wejściu na scenę. Jego złote włosy były w nieładzie, a ściągnięte brwi wyrażały irytację, zapewne moją osobą.

- Mogłabyś następnym razem uważać jak idziesz - ocknęłam się. Jego głos był zdecydowany, lekko zachrypnięty, metaliczny... jakby idealny dla moich uszu.

Co ty gadasz w ogóle dziewczyno?

- A teraz mogłabyś się odsunąć? - kontynuował krzyżując ręce na piersi. - Chcę już mieć to za sobą, i tak wiem, że dostanę się do Agoura Hills - mówił o miejscowości, w której znajdowała się Akademia.

Nie odezwałam się już, a po prostu odsunęłam na bok i zaczęłam iść w stronę mojego ojca, któremu uśmiech nie schodził z twarzy. No kto by pomyślał, chyba był ze mnie dumny!

- Zapraszany na scenę dziewiętnastoletniego Liama Brown'a! - usłyszałam ze sceny.

A więc tak się nazywa...

-No dziewczyno, dałaś czadu - rzekł tato i uścisnął mnie. - Ale wiesz, zawsze mogło być lepiej. Trochę źle stawiałaś stopy przy ostatniej pozie.

-Wiem, ale to dlatego, że mnie bolą! Mówiłam ci. - broniłam się przewracając oczami.

-To dlatego, że za mało ćwiczysz. Stopy się jeszcze nie przyzwyczaiły.

-Tato trenuje po cztery godziny dziennie nawet w weekendy, a ty mi jeszcze mówisz, że za mało?! - wyrzuciłam ręcę w powietrze. Rzadko kiedy dyskutowałam z ojcem w taki sposób, częściej mu ulegałam, bo i tak nie miało to sensu.

-Nie pyskuj młoda damo! - krzyknął. No i nici z miłej, "rodzinnej" pogawędki.

-Właśnie, za kogo ty się uważasz? - wtrąciła się macocha. Jezu ona zawsze musiała się wtrącać! - Josh chce dla ciebie jak najlepiej.

Westchnęłam tylko i podeszłam do wejścia na dużą scenę. Nie wiem co mnie podkusiło, ale chiałam zobaczyć taniec tego chłopaka.

Hm, hip-hop, ciekawie.

Jego ruchy były bardzo płynne, dopracowane. Nie sądziłam, że ten taniec może być tak piękny, zawsze uważałam to za bezsensowne wymachiwanie rękami i nogami, ale po tym dniu zmieniłam zdanie.

Czułam się jak zahipnotyzowana, w jakimś transie. Jakby jego taniec do mnie przemawiał.

Mia, świrujesz kretynko.

Może i tak, ale jednego byłam pewna.

Chcę jeszcze raz usłyszeć jego głos...

Zawsze będę tańczyćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz