Pomrugałam jeszcze kilka razy, bo nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Jednak ona nadal tam stała, oddychając ciężko, bez makijażu, co było bardzo rzadkim widokiem. Pierwszy raz na twarzy mojej macochy mogłam dojrzeć zmieszanie i jakby... skruchę?
Co się do cholery wyprawia?
- Co ty tutaj robisz? – odchrząknęłam, nadal patrząc na nią z niedowierzaniem. – I gdzie jest tata?
- Przyjechałam sama – odparła, przełykając ślinę.
- To ja może już pójdę... – palnęła Lena, szybko wchodząc z powrotem do sali obok.
Stałyśmy jeszcze tak chwilę w milczeniu, mierząc się nawzajem spojrzeniem. Byłam w ogromnym szoku widząc ją tutaj o tej porze, w takim stanie i na dodotek bez taty.
Chwila...
- O mój Boże, stało się coś tacie? – pisnęłam, łapiąc się za głowę. Nie, nie, nie, nie, nie!
Brązowowłosa spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Co? Nie, coś ty – machnęła ręką i zbliżyła się do mnie. – Przyjechałam, żeby z tobą porozmawiać. Możemy pójść do ciebie do pokoju? Wszystko ci wyjaśnię.
Zmarszczyłam brwi, nadal zastanawiając się o co jej chodziło.
- Dobra... chodź – odwróciłam się pospiesznie na pięcie i zaczęłam kierować się w stronę pokoju.
Kiedy już weszłyśmy do środka, usiadłam na moim łóżku, patrząc wyczekująco na Margaret. Kobieta westchnęła ciężko i usiadła na krześle przy biurku.
- Chciałabym ci wyjaśnić... tak naprawdę wszystko – zaczęła. – Wiadomo, że relacje pomiędzy nami są, lekko mówiąc, napięte...
- Owszem – przerwałam jej oschle.
- Ale – kontynuowała – chcę ci powiedzieć, że ja tego nie chciałam.
Uniosłam brwi ze zdziwienia i niedowierzania.
- Aha, czyli teraz chcesz mi powiedzieć, że to może przez moje zachowanie jesteś dla mnie podła, tak? Że to przez jakieś dojrzewanie, młodzieńczy bunt się nie dogadujemy, tak? – parsknęłam sarkastycznie, mając już dość jej obcnosći. Jeżeli do tego zmierzała, to już mogła opuścić ten budynek.
- Mia, wysłuchaj mnie, proszę – szepnęła, patrząc na mnie ze smutkiem w oczach.
Widząc jej spojrzenie, trochę się zmieszałam, ale już się nie odzywałam, słuchając jej uważnie. Takie zachowanie u mojej macochy nie jest codziennością, bynajmniej, jeszcze nigdy w taki sposób się do mnie nie odzywała.
- Słucham – odparłam, schodząc lekko z tonu.
Margaret jeszcze chwilę milczała, zapewne zastanawiając się nad tym, co miała powiedzieć.
- Jeszcze zanim poznałam twojego ojca, miałam męża. Znaliśmy się ponad dziesięć lat, a przez pięć byliśmy małżeństwem. Byłam w nim zakochana do szaleństwa. – przerwała na chwilę, a na jej twarzy pojawił się smutny uśmiech. – Niestety, któregoś razu, z różnych powodów, popadłam w długi. Zadłużyłam nasze wspólne konto. Działy się ze mną złe rzeczy, Erick, bo tak miał na imię, już nie mógł sobie ze mną poradzić, a ja nie byłam w stanie spłacić tych wszystkich pięniędzy. Mój mąż musiał wziąc to na swoje barki, przez co zostaliśmy praktycznie bez grosza. Ja nie byłam w stanie zrobić czegokolwiek, żeby mu pomóc. Byłam taka słaba. – pociągnęła nosem, a ja słuchałam jej jak zahipnotyzowana. – Erick wniósł pozew o rozwód. Z perspektywy czasu, nie dziwię mu się. Po miesiącu już było po wszystkim. Tak po prostu. Zamieszkałam u mojej przyjaciółki i dniami i nocami rozpaczałam. Byłam wrakiem człowieka. Pewnego dnia natknęłam się na Josha w jakimś sklepie. Sam nie wygladał najlepiej, bo było to niedługo po śmierci twojej mamy, ale nadal zachowywał tą swoją klasę. Wpadłam na niego przypadkiem, przez co musiałam mu pomóc zbierać jego zakupy z podłogi. I jakoś tak zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Po raz pierwszy od długiego czasu się uśmiechałam i to dzięki twojemu tacie. Wystraczyło nam kilkanaście minut rozmowy, a wymieniliśmy się numerami. Wiem, że pewnie masz tacie za złe, że tak szybko zapomniał o Amelii, ale uwierz mi, że do tej pory jest ona najważniejszą kobietą w jego życiu, zaraz po tobie. Nigdy o niej nie zapomni i ja oczywiście nie mam zamiaru tego zmieniać. – sporzała na mnie z iskrą w oku, a mi odebrało mowę. Nie znałam tak dobrze historii ich poznania. – Od tamtej pory dzwoniliśmy do siebie, pisaliśmy, opowiedział mi o waszej tragedii, aż w końcu zaczął mnie zapraszać na randki i zostaliśmy parą. Ale bałam się tego. Okropnie. Nadal miałam dług u Ericka i bałam się, że moge zranić twojego tatę. Bałam się mu o tym powiedzieć. Jednk Josh był, jest, takim dobrym człowiekiem, że zebrałam się na odwagę i mu wszystko opowiedziałam. Nie odtrącił mnie, tak jak się tego spodziewałam, a wręcz przeciwnie. Wziął mnie pod swoje skrzydła, otoczył miłością i opieką, oraz dachem nad głową. Jestem mu dozgonnie wdzięczna.
CZYTASZ
Zawsze będę tańczyć
Romance"- Liam! Co ty robisz?! - chciałam się wyrwać, ale chłopak zaczął mną obracać. Gwałtownie przechylił mnie i sam się nade mną nachylił tak, że jego twarz była parę centymetrów od mojej. - Nie widać? - uśmiechnął się cwaniacko - Tańczę z tobą - wyszep...