0.7

491 56 13
                                    

Luke szedł drogą, którą znał na pamięć. Drogą, która za każdym razem przyprawiała go o dreszcze strachu i zaniepokojenia. Rozglądał się uważnie, szukając potencjalnego zagrożenia, by w razie ‘w’ móc szybko zareagować. W każdej chwili mógł zostać pobity. Pomimo domów postawionych po lewej i prawej stronie ulicy, tu nie było bezpiecznie.

Był poniedziałek. Słońce mocno grzało, a jego czarne ubrania przyciągały promienie słoneczne niczym koronka napalonych gości. Przez moment zastanowił się dlaczego akurat wybrał ten kolor jako ulubiony. Przecież było mnóstwo innych, równie pięknych kolorów. Nie mógł znaleźć odpowiedzi. Podobnie jak na pytanie dlaczego rudzielec nie odpisał mu na ostatnią wiadomość? Luke zdawała sobie sprawę, że wcześniej czy później on na pewno się nim znudzi, ale że aż tak szybko? Jednakże przecież nie mógł mu niczego zarzucić, bo kim on był, żeby zrobić coś takiego.

W ten poniedziałek musiał przyjść do szkoły, żeby zdać egzaminy. Ubolewał nad tym, że nie mógł tego zrobić w domu. Nie chciał się pokazywać w tym budynku częściej, niż na rozdaniu świadectw. Cóż, los go nie lubił. Staną przed bramą i cicho westchnął. Parking był przepełniony ludźmi, którzy szli w kierunku wejścia bądź siedzieli w grupach i rozmawiali, śmiali się. Hemmings przypominał sobie stare czasy, kiedy i on taki był. Beztroski. Minęły one jednak, zamieniając życie nastolatka w piekło. Wzrok ludzi, kiedy przechodzili koło nich, przeszywał go z każdej możliwej strony. Automatycznie rozmowy milkły aż ludzie z przepych na bazarze zmieniały się w ciche myszki, a Luke zaczął się zastanawiać czy aby przypadkiem nie założył koszulki ze znakiem 'zakaz hałasowania' . Jednak, kiedy spojrzał w dół zobaczył jedynie dwie charakterystyczne cyfry na lewej piersi. Clifforda nie mogło być przy nim, ale, zakładając tę koszulkę, blondyn czuł, jakby cząstka idola była z nim.

Wszedł do szkoły i udał się do pokoju nauczycielskiego, żeby ogłosić swoje przybycie. Przed nim były dwa sprawdziany z języka angielskiego i historii oraz zaległy z fizyki. Mocno trzymał za siebie kciuki. Bo jak nie on to nikt.

Z hukiem odłożył długopis na ławkę i przeczesał dłonią blond kosmyki, wypuszczając przeciągle powietrze z ust, jakby trzymał je w płucach od tych trzech godzin. Oddał Panu Hoovenowi kartki i wyszedł z klasy szczęśliwy, że ma już to za sobą. W około trwały jeszcze lekcje, więc szkolne korytarze były puste. Podobnie, jak parking przed budynkiem. Szybkim krokiem szedł do wyjścia. Chciał się stąd, jak najszybciej wynieść. Odliczał kroki do przejścia przez bramę, kiedy usłyszał za sobą głośne gwizdnięcie. Nie odwrócił się. Chciał jedynie bezpieczniej dotrzeć do domu. Czy to tak wiele? Już miał opuścić teren szkoły, gdy stanęło przed nim trzech chłopaków. Tylko dwóch z nich było dobrze zbudowanych, natomiast ten trzeci był raczej budowy Luke’a choć był znacznie niższy od niego. Chłopak wszędzie, by rozpoznał te jego ciemne niemal czarne włosy i jasno brązowe oczy. Cholernie przystojny i pociągający niejedną laskę i w przypadku Luke’a, chłopaka. To był właśnie Nate.

-Kopę lat, Luke! Dawno się nie nie widzieliśmy. Powiedz, dalej obciągasz czy może zmieniłeś się rolami?

Blondyn stał przerażony i rozważał ucieczkę tyłem.

-Teraz się nie odezwiesz? Z tego co wszyscy słyszeli wiemy, że nie należysz do tych najcichszych. - wciąż z niego szydził - Może i lepiej, że nic nie mówisz. Tacy, jak ty nie powinni nawet do tego mieć pozwolenia.

Tacy jak on? A czym on się różnił od innych. Nic przecież nie zrobił, a jeśli zbrodnią było pokochanie drugiego człowieka to on był w stanie ponieść nawet najgorszą karę. Nawet nie odezwał się, kiedy kolega Nate’a chwycił go za ramiona, a drugi zrobił sobie z niego worek treningowy. Nie zwracał uwagi na łzy cieknące po policzkach. A może to była krew? Wolał nie wiedzieć. Nie reagował na ból, który między Bogiem, a prawdą, był nie do zniesienia. Wciąż jednak zastanawiał się, jak mógł tak bardzo pomylić się, co drugiego człowieka. Ten sam osobnik, który jeszcze niedawno mówił, że go kocha, że go nie zostawi, teraz śmiał się z niego, wyzywał, a nawet kazał pobić. Ludzie to parszywe suki, pomyślał Luke, a następnie zemdlał.

T-shirt || Muke ☑️ [korekta] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz