0.9

424 50 17
                                    

Był już w szpitalu pięć dni i o te pięć za długo. Nudziło mu się okropnie. Nie pozwalano mu wstawać z powodu naruszonego żebra, więc jedyną ciekawą czynność jaką wykonywał było przekręcanie się z jednego boku na drugi i to z wielkim trudem. Tęsknił za swoim nudnym mieszkaniem, szarymi ścianami bardziej, niż za samym świeżym powietrzem.

Calum odwiedzał go codziennie ale nie poświęcał Luke’owi tyle uwagi, ile on, by chciał. Cal pisał wciąż z jakąś dziewczyną. Może chłopakiem. Kto wie.

Po raz kolejny zaburczało mu w brzuchu. Spojrzał na zegar i zmarszczył nos. Do kolacji zostało półtorej godziny. Zostało mu tylko czekać i modlić się, by było to coś zjadliwego. Szpitalne jedzenie nie było ani trochę podobne do kuchni jego mamy. Te było nie słone i często zimne. Luke nie był do końca pewny, ale wydawało mu się, że schudł. Wcale, a wcale go to nie pocieszyło. Jego kości biodrowe oraz żebra były coraz bardziej widoczne. Miał wrażenie, że w końcu przebiją skórę. Dlatego codziennie zapychał się chlebem, który przynosił mu Calum, żeby do tego nie doszło.

Nagle drzwi do jego pokoju się otworzyły. Stanęła w nich blond włosa kobieta, ale nie była sama. Za jej plecami stał ktoś kogo Luke się w ogóle nie spodziewał. Ktoś za kim tęsknił, ale kogo z drugiej strony nie chciał widzieć. Jego ojciec. Luke usiadł na tyle, ile to możliwe przez jego żebra. Calum patrzył na rodziców blondyna, nie wiedząc jak powinien się zachować. Również nie spodziewał się zobaczyć Andy’ego.

-Luke. - odezwała się jego mama

-Liz.

-Luke.

-Andrew.

-Calum!

Cała trójka dziwnie spojrzała się na opalonego chłopaka.

-Och, myślałem, że to jakaś gra w imiona… To, to ja może pójdę sprawdzić jak pachnie powietrze na korytarzu.

Cal wyszedł, zamykając cicho za sobą drzwi. Luke patrzył na swoje splecione ręce. Nie bardzo wiedział co teraz nastąpi. Zacznie krzyczeć? Bić, łamiąc mu resztę żeber?

-Jak się czujesz, synu? - zapytał w końcu

A więc będzie zgrywać troskliwego, pomyślał Luke.

-A jak ty byś się czuł, będąc napadniętym? Jak byś się czuł, leżąc całymi dniami na łóżku, bo nawet cholerne wyjście do toalety może być niebezpieczne? Jak, tato?

Obydwoje mężczyzn nie zauważyło jak i Liz opuściła pokój. Postanowiła zostawić tą męską rozmowę tylko i wyłącznie im, ufając na tyle mężowi i synowi, że nie zrobią sobie krzywdy.

-Tak mi przykro, Luke.

-Tobie jest przykro? Jeszcze kilka miesięcy temu zrobiłeś to samo, co oni. Z tego samego powodu. - głos mu się załamał przy ostatnim słowie. Pomimo tego, że siniak pod okiem znikł już dawno temu, to uraza do ojca zawsze po tym zostanie.

-Więc to dlatego cię pobili? Za to, że…że jesteś…

-Gejem, tato. Przestań się bać tego słowa. Przestań traktować innych ludzi, jakby byli trędowaci. Przestań mnie tak traktować! - zaczął krzyczeć, wprawiając ojca w osłupienie - Tęsknię za tobą. Brakuje mi ciebie tak bardzo mocno, ale nie mogę ci wybaczyć, póki ty tego nie zrobisz. Póki nie zrozumiesz, że to wciąż ja - Luke. Zmienił się jedynie mój sposób widzenia świata, ale ja nie.

-Luke, ja…

-Wyjdź! - przerwał mu - Wyjdź i wróć jak będziesz gotowy mi wybaczyć.

Andrew powoli wyszedł, przetwarzając słowa wypowiedziane przez syna. Natomiast Luke pomimo bólu żeber i różnych innych części ciała, zwinął się w kulkę i cicho szlochał z nadmiaru emocji. To była pierwsza poważna rozmowa jaką przeprowadził z ojcem i powiedział mu wszystko co chciał. Był z siebie dumny. Jednak ból w klatce piersiowej nie zniknął i wciąż nasilał się. Bolała go nienawiść ojca i zastanawiał się czy kiedykolwiek się doczeka przebaczenia, że jest inny.

Wieczorem leżał odwrócony do wielkiego okna z widokiem na miasto. Z góry wyglądało zupełnie inaczej. Ładniej. Starał się zapomnieć o dzisiejszej rozmowie. Powieki mu się zamykały i kiedy był już między jawą a snem, ktoś zapukał do jego pokoju. Przewrócił się z jednego boku na drugi, sycząc, gdy poczuł ból w żebrze. Pielęgniarka, która przyniosła pokaźnej wielkości pakunek, postawiła go na łóżku i powiedziała jedynie, że to dla niego i wyszła. Chłopak z ciekawością przyglądał się temu. Był to czerwony duży kosz z mnóstwem słodkości w środku. Był starannie zapakowany w przezroczystą folię, która u samej góry była spięta czerwoną kokardą. Zauważył małą karteczkę do niej przypiętą, więc chwycił ją i przeczytał na głos: ,,Nie mogę być tam z tobą ciałem, ale duchem jestem właśnie przy tobie. Zdrowia, Luke!

                                                Michael’’

To był pierwszy raz, kiedy tego dnia się szczerze uśmiechnął.

*Moment, kiedy możesz zostawić gwiazdkę i komentarz. Motywują do dalszego pisania!*

Cześć, cukiereczki!
Jestem nad morzem na obozie. Ja wiem, że to dopiero pierwszy dzień, ale ja już mam ochotę stąd wyjechać :/

A wy jakie plany macie na wakacje?

P.S. MUKE AF, PAMIĘTAJCIE

P.S.2 Mam prośbę, jeśli widzicie jakieś błędy czy to literówka, czy odmiana, przecinek, cokolwiek, to piszcie, a wtedy będę poprawiać ;)

Miłej nocy/dnia 😊

T-shirt || Muke ☑️ [korekta] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz