Aaron był tym chłopakiem, który od razu zwrócił moją uwagę. Przyciągnął mnie jego wyglad, od razu. Nosił czarne rzeczy. A ja właśnie poznając go, stwierdziłam, że bardzo lubię facetów w czerni. Po pierwszych miesiącach już uwielbiałam ten kolor. Wcale nie dlatego, bo on akurat się tak ubierał. Do tego miał ciemne włosy, które momentami, w odpowiednim świetle, na przykład w sali gimnastycznej, wydawały się być trochę jaśniejsze. Był wysportowany. Bardzo. I do tego wysoki. A kolor jego oczu był ni to niebieski, ni to brązowy. Nigdy nie potrafiłam określić tych barw. Wiedziałam jedynie, że się zmieniają, gdy spotykają się z moimi oczami. Poznawać jego charakter zaczęłam poźniej. Podczas zajęć wfu.
W siatkowkę najlepszy nie był. O wiele lepiej grał w kosza. Futbolu nie lubił. Co nie znaczyło, że nie umiał w niego grać. Był waleczny, sprawiał wrażenie sprawiedliwego, co całkowicie odbiegało od tego, co o nim słyszałam. Rzadko kiedy mogłam słyszeć jego głos, bo mało się odzywał. Za to mówiły jego oczy, pełne ciemości. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie jest grzeczny. Oprócz palenia przed szkołą, chamskich odzywek i byciem dupkiem nie sprawiał nauczycielom problemów. Uczył się przeciętnie. To wszystko, co wiedziałam o nim przez pierwszą klasę liceum. Nie pamiętam czy wymieniliśmy choćby jedno zdanie.
Wszystko zaczęło się w drugiej klasie. Mieliśmy okazję się do siebie odezwać, uśmiechnąć, przybić piątkę, gdy graliśmy w siate. Niby nic. Bo cześć też sobie nie mówiliśmy. Nie pamiętam czy mi na tym zależało. Wiedziałam, że mnie intryguje. Nawet, jeśli jest wielkim dupkiem. Chciałam tego dupka poznać. Poznać jego historię. Nie zrobiłam pierwsza żadnego kroku w jego stronę. Czekałam na niego. Bo głupi nie był. I ja też głupia nie byłam. Może trochę naiwna...
Palił okropnie dużo. Nienawidziłam zapachu tytoniu. I samego tytoniu. Ale gdy patrzyłam na niego podczas palenia, a szczególnie, kiedy on utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy, pociągał mnie. Okropnie mnie pociągał. Tak jak okropne jest uzależnienie od palenia. Raz zobaczył, że się krzywię, wtedy rzucił papierosa na ziemię i go zdeptał, patrząc mi w oczy. Co wtedy czułam? Dumę. Byłam z niego dumna. Z siebie nie bardzo, bo poczułam, jak robi mi się gorąco i zapragnęłam go jeszcze bardziej. Nawet, gdy było ciepło, nosił czarne koszulki. Tylko koszulki, bo po wakacjach zaczął nosić jeansy. Po incydencie z petą zaczął pokazywać się w jaśniejszych koszulach. Dopóki dziewczyny nie zwróciły mi uwagi, nie widziałam w tym nic "wow". Ja także ubierałam się w jasnych kolorach. I niech to szlag. Oboje chyba się zorientowaliśmy, bo nasze uśmiechy w swoją stronę były wyzywające, szerokie i szczere.
~ * ~
Teraz takie nie są. Nie ma ich w ogóle.
- Chcę z tobą porozmawiać.
Uparł się i stał przed moimi drzwiami. Nie mogłam zadzwonić po policję, bo to tylko mój były mąż, który chce wymienić ze mną kilka zdań.
- Na początku nie zależało ci na rozmowie.
Oparłam się o framugę i też nie zamierzałam odpuścić. On westchnął sfrustrowany.
- Byliśmy w liceum. Mieliśmy po siedemnaście lat. Teraz chcę, muszę z tobą porozmawiać, Melanie.
Ma szczęście, że nie użył zdrobnienia. Po rozwodzie zabroniłam mu tak się do mnie zwracać. Mówiłam, że ten facet nie jest głupi. Przynajmniej w jakimś stopniu.
Wpuściłam go do środka. Usiedliśmy w salonie. Ja na fotelu, on na kanapie po przeciwnej stronie. Nie zamierzałam go słuchać. Nie ma mi już dosłownie nic do powiedzenia. Przyszedł tu tylko po to, by sprawdzić czy nie ma u mnie żadnego "gogusia" i po prostu posiedzieć w swoim dawnym mieszkaniu. Nie mogłam mu tego zabronić. Ale wolałam, żeby wspominał te ściany beze mnie. Tylko ściany, bo wszystkie meble wymieniłam. Brutalne? Coż.
Kiedy już otworzył buzie by jednak coś powiedzieć, zazdzwonił mi telefon. Leżał na stoliku, więc mógł zobaczyć, kto dzwonił. To był Wynn. Nie zdążyłam dodać, że za swojego czasu był cholernie zazdrosnym dupkiem.
- Czego od ciebie chce?
- Nie wiem. Może chce pogadać.
Zacisnął mocno pięść.
- Chyba na ciebie już pora. - wstałam, zmuszając go do tego samego. - Miło było. Możesz wpaść kiedy indziej.
Zanim wyszedł z mieszkania, odwrócił się i spojrzał mi w oczy.
- Możesz spotykać się z kim chcesz. Ale błagam cię. Nie rób mi ani sobie na złość. Nie spotykaj się z nim. - kiwnął w stronę telefonu. Potem wyszedł, zostawiając mnie z lekkim wyrzutem sumienia.
***
Siedziałam z albumem i oglądałam zdjęcia. Pierwszy raz od ponad roku. Ostatnio robiłam to przed rozwodem. A już trochę minęło. Patrzyłam na fotografie z początku naszego jeszcze niezwiązku. Potem byliśmy my już jako para, narzeczeństwo i w końcu małżeństwo. Nie na wszystkich zdjęciach gościł na jego twarzy zabójczo przystojny uśmiech. Ale na każdym był szczęśliwy. My byliśmy szczęśliwi. Patrzyłam na jego ciemne, zawsze ułożone w artystyczny nieład włosy. Jeździłam palcem po jego idealnych rysach twarzy, mrocznych oczach, pod którymi pojawiały się dojrzałe zmarszczki, gdy się uśmiechał. Sama patrzyłam na siebie i nie mogłam przypomnieć sobie, kiedy ja ostatnio się tak uśmiechałam. Generalnie po rozwodzie powinnam zacząć żyć, zacząć wszystko od nowa. A tak naprawdę straciłam tą najlepszą cząstkę siebie. Nie potrafiłam już tak żyć, jak dawniej. To się po prostu skończyło i już nie wróci.
Czy mi tego szkoda?
Na pewno szkoda mi tych wsyzstkich dni, miesięcy, podczas których Shailene wyciągała mnie do ludzi i kazała mi imprezować lub też pójść do łóżka z jakimś przypadkowym facetem, żebym, jak ona to ujęła: poczuła wiatr we włosach. Po rozwodzie stałam się nieco aseksualna. Jeden raz prawie się przespałam z innym facetem niż Aaron. Był nim Wynn. I za każdym razem jak o tym myśle, jest mi wstyd. Bo nie chciałam tego. Nie mówię, że on nie chciał, bo sam mocno to zaznaczył, ale ja nie potrafiłam. On to rozumiał, bo to stało się, albo niemal się stało trzy miesiące po rozwodzie. Nie byłam gotowa. Nadal nie jestem. Nie wiem czy kiedykolwiek chcę być.
Shailene usiadła obok mnie na kanapie, podając kubek z zieloną herbatą. Przyjrzała się lepiej jednemu ze zdjęć, uśmiechając się. Potem chwyciła mnie pod rękę.
- Po prostu to powiedz.
Uniosła na mnie swój wzrok.
- Tęsknisz za nim.
Nie mogłam wzruszyć ramionami, bo nie mówiłabym całej prawdy. Nie mogłam też zaprzeczyć czy potwierdzić. Wystarczyło jej moje spojrzenie. Znała mnie na wylot. W oczach zawsze odczytywała to, co było jedyną prawdą.
- W piątek idziemy na imprezę do klubu muzycznego z Nathanielem. Choć z nami. Proszę.
Jej "proszę" zmusiło mnie do tego, by choćby się zastanowić.
- Czy Aaron też będzie?
- Jest jego kumplem, Mel. - westchnęła.
No tak. Jak mogłam tego nie zauważyć?
- Zobaczę.
Jej oczy natychmiast zabłysnęły. To znaczyło, że pojawiła się mała zmiana. Maciupeńka. Ale jednak. Nie powiedziałam "nie". Powiedziałam "zobaczę".
- Robię to tylko dlatego, bo cię kocham i chcesz wpakować się w największe gówno.
- Ale piękne gówno.
Wybuchłam śmiechem, bo ona zawsze potrafiła nawet najgorsze przedstawić w lepszym świetle. I w tym wypadku musiałam przyznać jej rację. Bo mimo wszystko, trzy lata małżeństwa były najpiękniejszymi latami mojego życia.
CZYTASZ
You're an evil
ChickLitBył złem, w którym się zakochała. Był złem, które stało się całym jej światem. Po czasie zrozumiała, że dłużej nie wytrzyma, wmawiała to sobie i trwała w przekonaniu, że chce spokoju. Jej życie bez niego wyglądało by inaczej. To prawda. Ale czy na p...