Śnieg zaskoczył wszystkich tamtego roku. Dawno nie było tak pięknie zimą. Jak ujęła to Shailene, magia świąt. I faktycznie tak było. Magicznie. Po dwóch latach ponownie mogłam w pełni cieszyć się beztroskimi świętami. Miałam zamiar pójść do mojego byłego męża, Nathaniel i moi bracia stanowczo mi tego zabronili. Jedyne, co mogłam zrobić, to wzruszyć ramionami i korzystać ze wspólnego czasu z rodziną. Bratankowie rośli niemiłosiernie. Patrzyłam na nich i widziałam w nich cudownych mężczyzn. Mieli dobry przykład w ojcach. Wynn natomiast wziął sobie do serca obowiązki bycia ojcem chrzestnym i bezustanku zabawiał malutką Amandę. Alana śmiała się, że rozpuści ją bardziej niż tato.
- Powiedz mi szczerze, Melanie. - zwróciła się do mnie młodsza bratowa w ostatni wieczór przed nowym rokiem. - Chcesz mieć dzieci z Wynnem? - spojrzałam na nią, niepewna co odpowiedzieć. - Naprawdę masz w planach spędzić z nim resztę życia?
- A z kim mam ją spędzić? - wzruszyła ramionami. - Nie wiem. Chcę mieć dzieci, ale... To nie jest takie proste. Wynn bardzo się stara i wiem, że chciałabym dać mu to dziecko.
- Masz wątpliwości. - skinęłam głową.
- I mam też dziwnie niepokojące przeczucie, co do nadchodzącego roku.
- Dlaczego?
- Chyba stanie się coś...co nie powinno.
- Cokolwiek by się nie działo. - objęła mnie ramieniem. - Jesteśmy z tobą.
- Wiem, Alana.
***
- Masz jakieś noworoczne życzenia?
- A ty postanowienia? - dziabnęłam blondyna w żebra.
- Ej. Oczywiście, że mam. - odparł dumnie.
- Tak? Ciekawe jakie?
- No...- zrobił zamyśloną minę. - Po pierwsze, zostać ojcem. - parsknęłam śmiechem. - Nie śmiej się. Ciebie to też dotyczy. - uniosłam dłonie w geście poddania. - No i może w końcu dobrze było by się ożenić, prawda?
Niemal zadławiłam się własną śliną.
- Nigdy nie rozmawialiśmy o...
- Rozumiem twoje podejście. Ale jak już pojawi się dziecko...Sama widzisz. To tylko kolej rzeczy.
- Czyli mogę liczyć na pierścionek dopiero po pozytywnym teście? - wtuliłam się w niego, a on złożył na wierzchu mojej dłoni pocałunek.
- Może...- oboje cicho się zaśmialiśmy.
- Mel! Wynn! Chodźcie po szampana!
Podążyliśmy za krzykami mojej kuzynki. Kolejny rok miałam rozpocząć z przyszłym małżeństwem i przyjacielem, który stał się moim kochankiem, u boku.
- Proszę bardzo. Ty dostaniesz mniej. Alkohol szkodzi zdrowiu. - zmarszczyłam brwi. - Daj spokój Mel. Masz prawo do szczęścia. On właśnie tego chce. A ja już na pewno. - Nathaniel przytulił mnie, po czym stuknęliśmy się na zdrowie.
Za moment miało się zacząć rozliczanie.
- Shailene, żono przyszła moja. Kocham cię i będę kochał z każdym nowym rokiem mocniej. Wiem, jaki byłem kiedyś. Melanie wie lepiej. Ty wiesz, jaki jestem. Popełniam błędy i zapewne będę je popełniał. Ale proszę cię, żebyś ty nigdy, przenigdy nie przestała mnie kochać. Drugiego takiego złego faceta nie spotkasz.
Blondynka zaśmiała się przez łzy.
- Z każdym rokiem mocniej. - po tych słowach złożyła na ustach narzeczonego gorzki pocałunek.
- Melanie. Przepraszam cię za wszystko, co zrobiłem źle. W liceum i później.
10
- Nie chciałem cię stracić.
8
- Nie chciałem się tobą dzielić.
6
- Chcę zapewnić ci szczęście.
5
- Zawsze chciałem.
4
3
- Kocham cię, przyjaciółko.
1
- Szczęśliwego Nowego Roku!
Uśmiechnęłam się słabo.
- Ja ciebie też, przyjacielu. - i połączyłam nasze wargi w żarliwym pocałunku.
Jak się później okazało, nasze słowa były kluczowe. Bo przecież nie bierze się ślubu z kimś, kto nie jest w życiu twoim przyjacielem.
Słowa Nathaniela przypomniały mi wszystkie ostatnie siedem lat. I wszystkie sześć udanych sylwestrów. Miał rację. Shailene nie znajdzie nigdzie drugiego takiego. Ja też nigdy nie znalazłam.
***
Zostały mi jeszcze dwa dni urlopu. Postanowiłam spędzić je w łóżku. Nie. Nie sama. Ale, że Wynn wyszedł z moim starszym bratem, zostałam sama w domu.
Kiedy już ubrana siedziałam w kuchni i zajadałam śniadanie przygotowane przez mężczyznę, usłyszałam dzwonek do drzwi. Nikogo nie zapraszałam, więc byłam nieco zdziwiona. Ale gdy już otworzyłam drzwi i zobaczyłam w nich czarnowłosą kobietę, pisnęłam. Z radości.
- Brenna! O mój słodki Boże! Co ty tu robisz? - uścisnęłam ją mocno przy akompamiamencie jej głośnego śmiechu.
- Słyszałam, że masz zamiar hajtnąć się z Jeffersonem, więc postanowiłam cię ratować. - ucałowała moje policzki, po czym weszła do środka.
- Nie mam zamiaru wychodzić za mąż drugi raz. - bez pytania zaparzyłam wodę na herbatę. Ona zawsze tylko to piła.
- Cóż. - rozsiadła się wygodnie na krześle. - Nie wiem co powiedzieć.
- Ja też nie. - zaśmiałam się cicho. - Powiedz mi, jak Olly z tobą wytrzymuję?
- No wiesz, trójka dzieci, natrętna żona...Ciężko ma.
- Tak sobie wybrał.
- I nie ma zamiaru z tego rezygnować.
- Kocha cię jak wariat. - obie uśmiechnęłyśmy się porozumiewawczo.
- Zapraszam cię jutro na obiad. Albo na cały dzień. Nasza rodzinka się za tobą stęksniła.
Brenna wyszła za mąż, jeszcze zanim skończyła dwadzieścia dwa lata. Dzieci urodziły się szybko. Ale nigdy żadne z nich nie narzekało. Oliver miał bardzo dobrze płatną pracę od początku, więc nie było problemów. A z racji tego, że jej mężczyzna pochodzi z Irlandii, tam się przeprowadziła.
- Z wielką chęcią. Mam wziąć Wynna?
- Szczerze? - zrobiła niechętną minę - Może wpaść na chwilę. Dobrze wiesz, że jestem team Melaron, całe życie. - parsknęłam śmiechem. - A propos. Co u niego słychać?
- Nie wiem. Naprawdę. - chwyciła kubek w dłonie i skrzywiła się. - Nathaniel mu pomaga. Ostatnio ponoć je więcej, ale...
- Boisz się o niego.
- No pewnie, że się boję. Mam złe przeczucia...
- Nie uważasz, że twoje życie od dwóch lat jest jednym wielkim paradoksem?
- Co?
- Nie udawaj, Melanie. Kocham cię ogromnie. Ale widzę jak na dłoni, że wciąż go kochasz. Zawsze kochałaś i nigdy nie przestaniesz. - chwyciła moją dłoń. - Mel. Uśmiechasz się, mówiąc, że jakiś facet kocha dziewczynę jak wariat. Zły Nathaniel robi wszystko, by mała Shailene była najszczęśliwsza. Nie rozumiesz tego, że to zawsze byłaś ty? Ty i Aaron? To wy byliście przykładem dla wszystkich wkoło. Teraz jesteście tylko historią. Tego chciałaś? - zaprzeczyłam, kiwając głową. - Nie jest za późno. Jeszcze możesz go uratować. Póki będzie co zbierać.
Jakby wiedziała...
CZYTASZ
You're an evil
ChickLitBył złem, w którym się zakochała. Był złem, które stało się całym jej światem. Po czasie zrozumiała, że dłużej nie wytrzyma, wmawiała to sobie i trwała w przekonaniu, że chce spokoju. Jej życie bez niego wyglądało by inaczej. To prawda. Ale czy na p...