31.

607 14 0
                                    

Budzik zadzwonił mi już o siódmej trzydzieści. Aaron wyłączył go i mocniej mnie objął. Było mi gorąco w jego objęciach i jeszcze pod kołdrą. Szturchnęłam go kilka razy, nie reagował, więc kopnęłam go w piszczel. Zaczął stękać, chciałam wykorzystać okazję... Nic z tego.

- Za pół godziny musimy wyjechać. Do domu Shailene jedzie się jakieś czterdzieści minut. Musimy wszystko doszykować, potem mam fryzjera i makijaż.

- No i? - burknął w mój dekolt.

- No i to, że dzisiaj, za...sześć godzin twój kumpel się żeni.

- Co? - podniósł głowę. - On naprawdę się żeni?

- Tak.

- Dzisiaj?

- Tak.

- Cholera.

***

Po drodze Aaron pytał, dlaczego nie nocowaliśmy w starym domu, jechał z niedozwoloną prędkością, na co starałam się reagować, ale widząc jego napięte mięśnie, zmieniłam zdanie i zaczęłam go uspokajać. Po długiej walce zwolnił i wyraźnie się odprężył. Chciałam dojechać na ten ślub i przeżyć, a on jako kierowca musiał być ostrożny, tym bardziej, gdy jechał autostradą.

Aaron wysadził mnie pod domem, a sam pojechał do hotelu, w którym spał pan młody.

- Pomóż mu się ubrać. I wiesz, tak po męsku. - zacisnęłam pięść.

- Najpierw muszę go obudzić.

- Myślisz, że jeszcze nie wstał? - wyciągnął moje rzeczy z bagażnika.

- A ty myślisz, że byłem na nogach od samego rana?

- A nie? - podszedł i chwycił mnie w talii.

- Ja nie spałem całą noc. A znając jego, będzie próbował to przespać. - zaśmiałam się, ale on szybko złączył nasze wargi. - Pomóż jej. Tak po damsku. - ze śmiechem pocałował mnie jeszcze raz, a potem odjechał z piskiem opon.

- Melanie! Nareszcie.

- Cześć, ciociu.

- Idź do niej, bo biega po całym domu i nie umie znaleźć sobie miejsca. - parsknęłam śmiechem. - Richard do niej mówi, ale ona go wcale nie słucha. - szła przy mnie szybkim krokiem.

- Spokojnie. To tylko ślub. - zaśmiała się razem ze mną.

- Jej to powiedz, a od razu rzuci w ciebie poduszką.

Ledwo weszłam do środka, już słyszałam panikę dziewczyny. Ruszyłam do salonu, a tam zobaczyłam blondynkę, która trzymała się za głowę, a potem ciskała w dywan poduszką.

- Shailene, kochanie. - interweniowałam od razu. Zatrzymała się i spojrzała na mnie dziwnie. - Idziemy się szykować. Raz, raz. - podniosłam ją. - Potem będziesz na mnie mówić, że nie zdążyłaś.

- Nie wiem, gdzie jest pierścionek.

- Jaki pierścionek?

- Zaręczynowy. - przeniosłam spojrzenie na jej rodziców. Mieli nieciekawe miny.

- Dzisiaj ważne są obrączki, a nie twój pierscionek. - chwyciłam ja pod ramię i zaprowadziłam na schody.

- Ale Nath...Ale ja muszę go mieć!

- Uspokój się. Zdążymy go znaleźć. Pewnie leży na wierzchu.

- Znajdziesz go?

- Jasne. - uśmiechnęłam się najszczerzej, jak umiałam. W rzeczywistości zaginięcie pierścionka było nieco...tragiczne.

You're an evilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz