Namówiłam tatę i dzięki temu Aaron zaczął jadać z nami w niedziele. Przychodził coraz częściej pod obecność rodziców. Powolutku, ale jednak, ojciec zaczął sie do niego przekonywać. Moi bracia wymieniali z nim kilka zdań. Hunter był skory do polubienia mojego...chłopaka. Brenton wciąż go bacznie obserwował. Nie winiałam go za to. Zawsze sprawdzał chłopaków kręcących się wokół mnie. Na dodatek w jego związku nie było już tak cudownie.
- Rozmawiałeś z nią?
- Próbowałem. Ale zmieniała temat albo w ogóle kończyła ze mną rozmawiać.
Widziałam, jak bardzo jest już zmęczony tą całą sytuacją. Kochał ją jak wariat. Byłam niepewna co do niej. Nigdy nie byłyśmy przyjaciółkami.
- Jesteście razem cztery lata. To dużo. Może ona czeka na twój kolejny ruch. - uniósł brwi z cichym pytaniem. - No raczej ona ci się nie oświadczy.
Nie wiedziałam, dlaczego to powiedziałam. Może dlatego, bo po tylu latach sama chciałabym wiedzieć, co dalej? Albo dlatego, bo Brenton myślał o tym, jednak nigdy na poważnie.
- Przecież jesteś do niej uprzedzona.
- Jak ty do Aarona. - przewrócił oczami.
- To jest facet. Może cię skrzywdzić.
- Kobiety też potrafią krzywdzić. - dobrze wiedział, że mam rację. Dlatego więcej się ze mną nie kłócił.- On naprawdę nie ma pięknego życia. Wiesz o jego matce. Sam ma skłonności do zamykania się w sobie i stanów depresyjnych. Obiecaj mi, że postarasz się z nim lepiej poznać. Jeżeli jeszcze raz popadnie w depresję, nie zniosę tego.
Brenton pokiwał głową i przytulił mnie. Dopiero wtedy zorientowałam się, że mam łzy w oczach.
- Kochasz go. - pokręciłam przecząco głową.
- Nie jestem pewna. Na pewno się zakochałam. Ale nie jestem gotowa przyznać, że go kocham. To za szybko.
- Ale i tak przy nim zostaniesz. - uśmiechnęłam się słabo, bo znał mnie na wylot.
- Na zawsze.
***
Zdrowie jego mamy się polepszyło. Miała szansę na wyzdrowienie. Chłopak był szczęśliwy, ale tak samo jak ja wiedział, że w każdej chwili może się pogorszyć bez powrotnie. Często jeździliśmy do Manchesteru. Kazałam mu wierzyć.
- Mam nadzieję tylko dlatego, bo trzymasz moją dłoń.
Mówił tak zawsze, gdy mijaliśmy szpitalny próg. Może i nie powiedziałam mu tych dwóch słów, ale obiecałam mu i byłam święcie przekonana, że nigdy obietnicy nie złamię.
W szkole nie było sensacji, bo nikt oprócz moich najbliższych koleżanek z klasy i Nathaniela nie wiedział o naszym związku. No i Wynna. Ale trzymał gębę na kłódkę. Był mu to winien. Reszta widziała, że jesteśmy blisko. Tyle. Problemem mogły być zazdrosne dziewczyny, ale Nath był tak dobrym kumplem, że szybko załatwiał sprawę zazdrości o Aarona.
To był ostatni rok przed studiami. Oboje chcieliśmy dostać się do dobrych szkół. Ale czy razem? Nie rozmawialiśmy o tym.
Na święta Aaron wyjechał do rodziców. Chciałam jechać z nim, ale mnie zatrzymał.
- Wiem, że żeńska część twojej rodziny mnie uwielbia, ale jednak zależy mi na dobrych stosunkach z tą męską też. Więc zostań w domu. To są tylko święta. Mamy jeszcze całe życie.
CZYTASZ
You're an evil
ChickLitBył złem, w którym się zakochała. Był złem, które stało się całym jej światem. Po czasie zrozumiała, że dłużej nie wytrzyma, wmawiała to sobie i trwała w przekonaniu, że chce spokoju. Jej życie bez niego wyglądało by inaczej. To prawda. Ale czy na p...