Część 13

1.6K 48 7
                                    

* - Sophie? - spojrzał na mnie.
Widziałam w jego oczach niepewność.
- Hmm? - W tej chwili utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy.
- Bo ja muszę Ci coś powiedzieć...*

- Bo ja muszę Ci coś powiedzieć - widziałam, że był skrępowany.
- Tak? - W tej chwili przez głowę przeszło mi milion myśli.
Może Stiles miał rację?
Może naprawdę coś czuję?
I co ja teraz zrobię?
Zaczęłam wymyślać czarne, jak i kolorowe scenariusze.
- Bo chodzi o to, że... - no i tą jakże ciekawą chwilę musiał przerwać ktoś, komu zachciało się do mnie dzwonić. Nie wierzę! Zabije tego kogoś!

- Przepraszam - rzuciłam mu przepraszające spojrzenie.
- Oki. Odbierz - uśmiechnął się, ale w jego oczach widziałam zmieszanie.

Wyjęłam telefon z torby. Liam. Ehhh... Kiedyś go za to zabije.
- Tak?
- Sophie? Masz czas? 
- Nie bardzo.
- Przeszkodziłem ci w czymś?
- W sumie to tak. 
Spojrzałam na Theo.
- Ojjj... To sory.
- Yhym. To co chciałeś?
- Zapytać czy idziesz na imprezę jutro.
- Z jakiej niby okazji?
- Jak możesz? Nie pamiętasz? Jutro kończę 16 lat!
- Ohhh.. No tak. Pewnie ze będę. Oki muszę kończyć Papa.
- Dzięki! Papa przyjaciółko!

Rozłączyłam się.
- Kto to? - Theo siedział tam gdzie wcześniej i patrzył na mnie.
- Liam. To... Co chciałeś mi powiedzieć? - Znów usiadłam obok niego. Chłopak widocznie znów zaczął się denerwować, bo było to widać po wyrazie jego twarzy.
- No bo jesteś dla mnie ważna osoba i... Jezu! Nie wiem jak ci to powiedzieć - schował głowę w dłoniach.
- Uspokuj się i powiedz mi to wprost - położyłam dłoń na jego ramieniu.

Westchnął.

- Wiesz co? Już nieważne. Pograjmy w pytania Oki? - popatrzył na mnie.
- No ok. Kto zaczyna?
- Możesz ty.
Zastanowiłam się przez chwilę. Wiem!
- Jesteś w kimś aktualnie zakochany?

THEO POV
- Jesteś w kimś aktualnie zakochany?
I co ja mam jej teraz odpowiedzieć. Przedtem bym jej to wyznał, ale ten głupi Liam mi przeszkodził.

Tak! Jestem zakochany! W tobie!

- Tak... - szybko zwróciła swoje piękne oczka w moją stronę.

- A ty? - Ciekawe. Oby nie.

SOPHIE POV

- Tak... - i w tej właśnie chwili w moje serce ktoś wbił miliony małych szpilek.
- A ty?

Tak! W tobie...

- No właśnie chyba tak -  powiedziałam niepewnie.
- Aha. Zazdroszczę temu chłopakowi - spojrzał na gwiazdy.
- Czemu? - nie odpowiedział.

Graliśmy jeszcze w te głupie pytania, a potem Theo miał mnie odwieźć do domu.

No właśnie miał. Ale tego nie zrobił, bo mój głupi mózg chciał bym palnęła tą glupote.

- Odwieźć cie? - Theo pomógł mi wstać z ziemi.
- Emm... Nie, pójdę sama, ale dzięki - otrzepałam tyłek z kurzu, który znalazł się tam gdy siedziałam na ziemi.
- Napewno? - badawczo mi się przyglądał.
- Tak. Napewno - uśmiechnęłam się.
- Oki. To pa - przytulił mnie, a mi wyskoczyły rumieńce na twarz. Theo odszedł w stronę swojego samochodu,  ja udałam się w stronę mojego domu.

Szłam, szłam i szłam. Było już późno, bo 22.47. Nie wiem jak to się stało, że wyszłam z domu o 17.00 a teraz jest już prawie 23.00. Po prostu jak spędzam czas z Teho, tracę poczucie czasu.

Szłam bardziej odludną częścią miasteczka, więc nie było tu wogule ludzi. No a tak poza tym, kto o 23 wychodzi na dwór. Nagle zobaczyłam trzech dość wysokich, dobrze zbudowanych i ubranych w czarne bluzy z kapturami. Szli w moim kierunku, zawzięcie o czymś rozmawiając. Wytężyłam mój słuch.
- Patrz jaka ładna... Zabawimy się z nią?
- Tak... Tylko cicho bądź Jack.

Czyli tak się bawimy... Oki. Szłam pewnie w ich stronę. Byłam już bardzo, ale to bardzo blisko. No i to była zła decyzja... Czemu nie zwróciłam? Już miałam koło nich przechodzić, kiedy jeden z tej trójki złapał mnie za bluzę i zaciągnął do jednego z ciemnych zaułków. Za nim podążyli pozostali dwaj. Zmieniłam się w wilkolaka. Ale nic z tego. Drugi chłopak wyją że swojego plecaka duże kajdanki i łańcuchy i bardzo szybkimi i zwinnymi ruchami zakól mnie w nie.

Siedziałam cicho pod ścianą i nasluchiwałam o czym rozmawia trójka moich oprawców. Po kilku minutach podeszli do mnie. Zaczęli się do mnie dobierać. No i stało by się pewnie to... Gdyby nie jakiś chłopak, który z prędkością światła znalazł się obok mnie i zaczął się bić z chłopakami. Na początku przegrywał, ale potem zwyciężył. Na koniec podszedł do mnie i zdjął łańcuchy że mnie.
- Wszystko Oki? - troskliwe spojrzał na mnie.
- Chyba tak. Dziękuję że to - wskazałam za łańcuchy i pobitych chłopaków.
- Nie ma za co - machnął ręką - jestem Simon.
- Sophie. Miło mi - podałam mu rękę.
Uścisnął ją.
- Mi też. Gdzie idziesz? Odprowadzić cie?
- Idę do domu. Było mi bardzo miło - teraz uważniej się mu przyjżałam.
Był blondynem z bardzo ładnymi zielonymi oczami. Jego grzywka jekko zasłaniała jego oczy. Był bardzo ładny.

Ale Theo ładniejszy.

24.48
Leżałam właśnie w łóżku. Simon doprowadził mnie do domu. Wymieniliśmy się numerami i obiecałam mu, że do niego zadzwonię.

Zasnęłam. Śnił mi się Theo.

💕💜💕💜💕💜💕💜💕💜💕💜💕💜
Hejo! Jeśli myśleliście, że Theo wyzna Sophie miłość w tej części, to przepraszam, ale planuje jeszcze trochę wydarzeń zanim to nastanie. No więc... Jak się podobało? Komentarz? Gwiazdka? Wszystko mile widziane. Do zobaczenia. Narka 😘😘😘😘

I love you, my princess. |Theo Raeken|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz