Zaczynamy maraton
Obudziłam się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Siedziałam przypięta łańcuchami do jakiegoś niewygodnego krzesła. Byłam chyba w jakiejś piwnicy, bo na górze słyszałam chodzenie ludzi. Teraz sobie przypomniałam... Wracałam do donu z Simonem. Miał mnie zabrać na lody. Ale wywiózł mnie do lasu. Byliśmy obok jakiegoś domku. Ktoś mi coś wstrzyknął. Już wiem... Mam zapłacić za śmierć Jacoba... I Jase'a.
Ja to mam tendencję do pakowania się w kłopoty.
Oki... Spróbuję się wyswobodzić z tych łańcuchów. Pierwsza próba... Nic.
Druga próba... Też nic. Co ci cholerni ludzie mi wstrzyknęli, że jestem taka słaba. Ehhh... To nic nie da. Pozostało mi tylko czekać na mojego "kolegę" Simona. O wilku mowa. Chwile potem usłyszałam schodzenie po schodach, prowadzących do piwnicy, w której obecnie byłam zamknięta. I na dodatek zcierpły mi nogi.Drzwi się otworzyły, a ja zobaczyłam Simona i jakąś dziewczynę. Była dość skąpo ubrana. Czarna, obcisła spudniczka, ledwo zakrywająca tyłek i biała prześwitująca kuszulka na ramiączkach, która miała ogromny dekolt. Miała długie, brązowe włosy, które opadały jej na ramiona.
- Oooo... Widzę, że nasza śpiąca królewna się obudziła. Świetnie! Czas zacząć zabawę - Simon zaczął do mnie
podchodzić.
- Zabawę? - nie byłam pewna o co mu chodzi.
- Tak... Oto zabawki - wskazał stolik, którego wcześniej nie zauważyłam.Leżały na nim różne narzędzia tortur. Młotki, obcęgi, noże różnego rodzaju i wiele innych... Zaczęłam się szarpać. Nie powiem. Szybka śmierć zadowoliłaby mnie o wiele bardziej niż tortury.
- Angelo, może ty zaczniesz? - tym razem chłopak zwrócił się do jego towarzyszki.
Ta się tylko uśmiechnęła i podeszła do stolika, oglądając co ma do wyboru.
- Z wielką przyjemnością - stanęła nade mną z średnich rozmiarów nożem w ręku.
- Ty się tu baw, a ja idę na chwilę na górę... - oznajmił Simon, zwracając się do Angeli. Do mnie uśmiechnął się psychopatycznie i wyszedł.- No więc... Zabawę czas zacząć - nachyliła się i przełożyła mi nóż do policzka. Zaczęłam sie wiercić, wiedząc, że za chwilę poczuję nieprzyjemny ból. Tak też się stało. Najpierw pieczenie, potem ból, a na koniec ciepła krew spływająca po moim policzku.
- Dopiero się rozkręcam złotko... - i znów ten psychopatyczny uśmiech.Ból szybko ustał, a rozcięcie zaczęło się goić. Angela stała narazie odwrócona tyłem do mnie. Gdy się odwróciła jej wzrok od razu padł na mój policzek...
- Ooo... Wiedzę, że mamy tu istotę nadprzyrodzoną. Czym jesteś? Hmm?
I co ona myśli? Że od razu, bez zastanowienia powiem jej, że jestem wilkoakiem? Jak tak, to grubo się myli. Milczę...
- Nie chcesz mówić? Spokojnie. Spróbuje inaczej.
- Wiesz? Bardzo mi przykro, że Simon ci o tym nie powiedział... - moje słowa ociekały sarkazmem.
Moje słowa widocznie w małym stopniu zraniły dziewczynę. Jak przykro.
- Simon!!!! - wrzasnęła.
Już za chwilę było słuchać zbieganie ze schodów, a zaraz drzwi otworzyły się z trzaskiem.
- Co znowu? - zapytał.
- Kim ona jest? - Angela popatrzyła na niego wyczekująco.
Mówiłam Simonowi kim jestem, bo on zaczął temat o tym, że on jest kanimą. Dziwny zbieg okoliczności, nie powiem.
- Ale w jakim sensie? - chłopak nie wiedział o co jej chodzi.Śmieszne.
- Jej rany się goją - Simon od razu zrozumiał.
- Aaaaa. O to ci chodzi - uśmiechnął się, patrząc chwilę na mnie, a potem znów na Angele - jest wilkołakiem.
Po wyrazie twarzy dziewczyny, widać było, że ma już jakiś pomysł.
- Dla wilkołaków mamy inną metodę śmierci. Trochę potrwa i będzie nieprzyjemnie. O to chodzi - odłożyła nóż, który trzymała aktualnie w ręku i podeszła do szafki i wyjęła jakiś przedmiot. Przypominało to skrzynkę czy coś takiego. Postawiła to obok mnie na stoliku.
- MIłej nocy, złotko... - psychopatyczny uśmiech.
Popatrzyłam na nią morderczym wzrokiem. Wyszła z pomieszczenia. Zostałam z Simonem.
- Naciesz się moim widokiem, bo już nigdy mnie nie zobaczysz. Ba, nie zobaczysz nic. Tej nocy nie przeżyjesz - odwrócił się i już miał wychodzić z piwnicy, kiedy nagle wyjął zza paska nóż i cisnął go we mnie. Ostrze trafiło w nogę. Nie miało mnie zabić. Zabić mnie miała ta oto skrzynka. Zapytacie zapewne jak. Otóż w tym małym pudełeczku znajduje się wilcze ziele. Niedługo zacznie sie rozprzestrzeniać w powietrzu, a ja zacznę się dusić. Skąd wiem? To oczywiste. Logika. Simona nie było już w piwnicy. Bardzo ułatwił mi ucieczkę. Bowiem jeden z łańcuchów, które więziły moje ręce był zbyt bardzo poluzowany. Mogłam swobodnie wyjąć z niego rękę. Tak też zrobiłam. Wyjęłam nóż z mojej nogi i z całej siły cisnęłam go w łańcuch, który więził moją drugą rękę. Za pierwszym razem nie poskutkowało, ale kilka mocnych uderzeń i łańcuch puścił. Ręce miałam oswobodzone. I w tej chwili zauważyłam kolejny błąd moich porywaczy: klucz od łańcuchów leżał na stoliku obok. Ehhh... szkoda, że nie zauważyłam go wcześniej. Chwyciłam klucz i chwilę potem stałam już na nogach bez żadnych łańcuchów. Zaczęłam już powoli czuć zapach wilczego ziela, więc zakaszlałam kilka razy. Jest już późny wieczór. Chwilę stałam bez ruchów, by lepiej usłyszeć czy na górze jeszcze nie śpią. Wszyscy spali. Przynajmniej na to wskazywało. Nie słyszałam nic, prócz głębokich oddechów i od czasu do czasu chrapnięć. Zaczęłam szukać wyjścia, którym mogłabym uciec. Jest! Szczęście mi sprzyja. Średnich wielkości okienko na ścianie piwnicy. Za małe bym mogła się przez nie przecisnąć. Przynajmniej nie w postaci człowieka. Wilcze ziele coraz bardziej dawało się we znaki. Szybko przemieniłam się w wilka. Stanęłam pod ścianą i wzięłam rozbieg. Skoczyłam. Pierwsza próba. Za nisko. Druga próba. Zbyt mało energi. Trzecia próba. Udało się. Byłam już na zewnątrz. Zaczęłam biec. Nie przemieniałam się, bo jako wilk jestem o wiele szybsza. Teraz liczyła się tylko ucieczka. Muszę dotrzeć do domu.Dam radę.
🤘🤘🤘🤘🤘🤘🤘🤘🤘🤘🤘🤘🤘🤘🤘
Hejka naklejka! Pierwsza część maratonu. No więc Sophie uciekała. Już schodziny na dobrą drogę. Do napisania jutro. Aaa... i jeszcze chce poinformować, iż nasze opowiadanie maratonowe będzie sie raczej pojawiać w godzinach wieczornych. Papa... miłej nocki. Lub dnia, jeżeli czytacie to w dzień. 😂😂🐝❤❤💕
CZYTASZ
I love you, my princess. |Theo Raeken|
FanfictionCzy wilkołak i chimera, o całkiem innych charakterach mogą być razem. Prawdziwa miłość nie patrzy na gatunek i wygląd. Liczy się charakter. Opowieść o 16-letniej Sophie i Theo Reakenie, którzy zmagają się z wieloma problemami. Zapraszam. ♥♥♥♥♥♥