*Już miałam wychodzić z lasu, gdy poczułam mocne uderzenie w głowę. Upadłam na ziemię. Dotknęłam miejsca, w które zostałam uderzona. Poczułam krew.
- Następnym razem pamiętaj, że przychodzi się na spotkania. - Usłyszałam, a potem ogarnęła mnie ciemność.*Powoli otworzyłam oczy. Oślepiło mnie światło lampy, która nade mną wisiała. Usiłowałam usiąść, ale nie udało mi się. Odwróciłam się i zauważyłam Stilesa. Miał całe czerwone oczy.
- Stiles? Gdzie ja jestem? - Szepnęłam w stronę chłopaka.
- Sophie! Wreszcie się obudziłaś! My... śla...łem, że już.... - Zaczął się jąkać.
- Przecież żyje. Już. - Stiles uspokoił się a ja postanowiłam dowiedzieć się gdzie jestem i co się stało. - To gdzie jestem?
- Jesteśmy w klinice dla zwierząt. Tu pracuje Scott i jego szef Deaton. Leżysz tu już nieprzytomna 5 dni. Bardzo się martwiliśmy. - Zaczął mówić.
- A jak się tu znalazłam? - W tej chwili przypomniało mi się wszystko. Jacob. Spotkanie. Groźby. Krew. Straciłam przytomność! Ale jak się tu znalazłam?
- Pamiętasz jak się spotkaliśmy w lesie? Poszłaś już do domu, ale zapomniałaś, że ja mam twój telefon. Dawałaś mi go, żebym wpisał ci numer takiej dziewczyny. - Kiwnęłam głową na znak, że pamiętam. - Więc jak poszłaś, pobiegłem w stronę twojego domu. Na ścieżce przy wyjściu z lasu zobaczyłem ciebie. Leżałaś w kałuży krwi. Nie wiedziałem co ci się stało. Zadzwoniłem do Scotta i razem przywieźliśmy cię tu. - Stiles siedział na krześle obok mojego łyżka i trzymał mnie za rękę.
Usłyszałam jak ktoś wchodzi do pomieszczenia.
- Oo... Sophie! Obudziłaś się. - Rzekł Scott, który dopiero wszedł.
- Na to wygląda. - Rzuciłam.
- Muszę z tobą porozmawiać. - Usiadł na drugim krześle i dał mojemu przyjacielowi znak, żeby wyszedł.
- No więc... - Zaczął. - Pamiętasz choć trochę z tamtej nocy?
- Tylko to, że szłam ścieżką do domu. - Pamiętałam wszystko, ale nie mogłam im powiedzieć. Muszę zachować to w tajemnicy.
- Nie będę wchodził do twoich wspomnień, bo wierzę Ci. - Uff... Co za szczęście. - Odpocznij. - Wstał i wyszedł, a ja zostałam sama z moimi myślami.
Nastała kompletna cisza. Uznałam to za najbardziej odpowiedni moment na rozmyślania.
Po pierwsze.
Nikomu nie mogę wyjawić mojej tajemnicy.
Po drugie.
Muszę spotkać się z Jacobem.
Po trzecie.
Jeśli to będzie konieczne, by uratować Stilesa i moich znajomych, muszę umrzeć.
Po czwarte.
Theo staje się coraz bliższy mojemu sercu.
Z tymi myślami usnęłam.
Rano obudziłam się u bardzo dobrym humorze. No może nie tak bardzo, ale napewno lepszym niż wczoraj. Od razu zobaczyłam, że nie jestem już w klinice. Byłam u pokoju, w którym bardzo często przebywałam i był to mój drugi dom. Pokój Stilesa.
- Nareszcie wstałaś! Masz swoje ubrania. Ubierz się. Dzisiaj domówka u Scotta. Będzie całe nasze stado. - Zaczął gadać mój kochany przyjaciel.
- Okey, okey. - Wstałam i wzięłam ubrania, które trzymał Stiles. Poszłam do łazienki. Nie miałam żadnych problemów, bo bywałam tu tak często, że Stiles postanowił kupić mi szczoteczkę do zębów i wziąć moje ubrania. Zawsze gdy tu byłam niczego mi nie brakowało. Wykonałam poranne czynności i wyszłam z pomieszczenia.
Udałam się do kuchni, skąd dobiegały różne dźwięki, bo najprawdopodobniej Stiles robił coś do jedzenia. Zeszłam na dół i usiadłam przy stole.
- Co robisz? - Przeglądałam się uważnie na jego ruchy.
- Ryby łowię. - Odparł, a na jego twarz wkradł się chytry uśmieszek.
- Ciekawe. A tak na poważnie? - Również się uśmiechnęłam.
- Widzę, że czujesz się już o wiele lepiej. - Zmienił temat.
- Tak. Jestem w niebo wzięta. To co robisz? - Ponownie zadałam pytanie. Byłam ciekaw co zjem na śniadanie.
- Naleśniki. - Odwrócił się do mnie i podszedł do stołu z tależem pełnym naleśników. - Smacznego.
- Dzięki. - Zabrałam się za pochłanianie pożywienia. - To o której mamy być u Scotta?
- O 15.30. Jedz, jedz, bo będziesz głodna. - Zaśmiał się, a ja razem z nim.
- A ty juz jadłeś?
- Normalni ludzie wstają około 7.00 rano i jedzą śniadanie. Tylko ty jesteś śpiochem i spisz do 12.00. O tej porze to ja obiad jem. - Znów zaczął się śmiać.*w domu Scotta*
-To co robimy? - spytałam gdy wszyscy już byliśmy w salonie.
- Wiem. - krzyknęła Malia.- Pogramy w butelkę.
Wszyscy byli zadowoleni z tej propozycji. Usiedliśmy w kółku i wzięliśmy butelkę.
- Ja zaczynam - oswiadszyła Malia.
Wzięła butelkę do rąk i zakręciła nią. Wypadło na Stilesa.
- Pytanie czy wyzwanie? - zapytała dziewczyna.
- Pytanie - pewnie odpowiedział chłopak.
Malia chwilę pomyślała i wyglądało na to, że zaraz będzie gorąco. - Czy kiedykolwiek podobała ci się Sophie?
Stiles chyba nie spodziewał się takiego pytania, ale po chwili udzielił odpowiedzi. - Tak, ale to było chwilowe zauroczenie. Poza tym, wtedy nie byliśmy jeszcze przyjaciółmi, a teraz jesteśmy.
To dobrze - pomyślałam - jesteśmy dla siebie tym czym mamy być, czyli przyjaciółmi.
Teraz Stiles kręcił. Wypadło na Scotta. Chwilę potem wypadło na mnie.
- Pytanie czy wyzwanie? - Zapytał Liam.
- Wyzwanie - ciekawa byłam co wymyśli.
- Zamów pizzę, a kiedy przyjedzie dostawa, rzuć się na niego i pocałuj go. Tak namiętnie. - Wyjaśnił moje zadanie.
Przez chwilę się wachałam, ale zdecydowałam, że to nic takiego i to zrobię. Kiedy przyjechał dostawca, zrobiłam tak jak powiedział Liam, a następnie zamknęłam mu drzwi przed nosem.
Graliśmy jeszcze trochę, potem opowiadaliśmy śmieszne historie. W pewnym momencie zaczął znów boleć mnie brzuch. Jego stan Ostanio się polepszył i myślałam że wracam do formy, ale dziś znów się pogorszyło.
- Zaraz przyjdę, idę się przewietrzyć. - Rzuciłam w stronę przyjaciół i wyszłam przed dom Scotta. Chwilę stałam wpatrując się w dal. Trzymając się za brzuch, miałam już wracać, kiedy ktoś zagrodził mi przejście. Podniosłam głowę i zobaczyłam Jacoba.
- Długo mamy jeszcze czekać, aż pomożesz nam złapać Stilesa? - Zapytał.
- Prędzej umrę, niż go wydam - bałam się, ale musiałam chronić najlepszego przyjaciela.
- Widzę, że dla ciebie śmierć to nic strasznego. Dlatego nie umrzesz ty, ale twoi znajomi. Wszyscy po kolei. Chyba, że nam pomożesz. - Jacob odszedł, a ja zostałam sama. Myślałam co z tym zrobić. Wróciłam do domu Scotta, nadal czując wielki ból w okolicach brzucha. Wchodząc zwróciłam uwagę reszty mojego stada. Z bólu, opadłam na fotel, zagłębiając się w nim.
- Co ci jest? - Stiles był zmartwiony. Wiedziałam, że przed nim nic nie ukryje.
- Boli mnie brzuch, ale to nic takiego. - Skuliłam się w kłębek na siedzeniu.
- Scott! Jej coś jest! Trzeba zawieźć ją do kliniki. - krzyknął Stiles.
- Sophie, podnieś bluzkę do góry. - Scott podszedł do mnie. Nie chciałam tego robić, lecz Maila była szybsza i zrobiła to za mnie.
- Co ci się stało? - Zapytał przestraszony Liam.
- Nie pamiętam, kto mi to zrobił, jak i kiedy - skłamałam.
- Stiles! Weź ją! Jedziemy do kliniki. - Stiles wziął mnie na ręce, a ja swoje oplotłam wokół jego szyi. Wszyscy ruszyliśmy do wyjścia. Ja, Scott, Stiles i Liam jechaliśmy jeppem mojego przyjaciela. Wszystko zaczęło rozmawiać mi się przed oczyma.
- Sophie, tylko nie zasypiaj! - Usłyszałam oddalony głos Scotta. Zrobiło mi się strasznie zimno i powoli odpływałam. Moje powieki stawały się coraz cięższe. Dalej była tylko ciemność.Obudziła mnie rozmowa Scotta, Stilesa i Deatona. Mówili coś o mnie. Nie widziałam ich, ale rozpoznałam ich głosy. Postanowiłam, że otworze oczy. Tak też zrobiłam i od razu usiłowałam usiąść. Przy tej czynności poczułam ogromy ból brzucha.
- Co mi się stało? - Zapytałam popierając się na łokciach. Rozmówcy odwrócił się w moją stronę.
- Zemdlałaś. Miałaś krwotok wewnętrzny. - Wyjaśnił Deaton. - Już wszystko w porządku. Opanowałem sytuację.
- Dziękuję. - Znów spróbowałam usiąść, lecz mi się nie udało.
- Postanowiliśmy, że będziesz nocować u Stilesa. - Powiedział nagle Scott.
- Dlaczego? - Bałam się, że wiedzą skąd te rany.
- Zauważyliśmy, że ktoś cię prześladuje. Najpierw uderzenie w głowę, potem w brzuch. Będziemy cie chronić. - Wyjaśnił.
- Nie możecie się dla mnie narażać. - Zaprotestowałam.
- Ale chcemy. - Scott wyszedł z pomieszczenia.💟💟💟💟💟💟💟💟💟💟💟💟💟💟
Witam! Mam nadzieję, że się podobało. Niedługo następne części. Pomyślałam, że mogłabym napisać kilka faktów o sobie. Co wy na to?
CZYTASZ
I love you, my princess. |Theo Raeken|
FanficCzy wilkołak i chimera, o całkiem innych charakterach mogą być razem. Prawdziwa miłość nie patrzy na gatunek i wygląd. Liczy się charakter. Opowieść o 16-letniej Sophie i Theo Reakenie, którzy zmagają się z wieloma problemami. Zapraszam. ♥♥♥♥♥♥