4.

17 3 0
                                    


Następnego ranka Cerena Gawosh włożyła podkoszulkę i spodnie, zawiązała pas, robiąc supeł z tyłu, po damsku i wciągnęła ciężkie buty. Rozłożyła i wyczyściła „szakala", kahrański pistolet kaliber siedemnaście, produkowany i ulepszany dla armii Imperium od lat. W międzyczasie zwolniła blokadę, która kryła jej myśli i rzuciła się w miękki wir umysłowej sieci.

Wpadła w plątaninę obrazów, rozmów, zapachów, dźwięków i wspomnień, które zalały ją jak fala tsunami. Wrzuciła w drżącą od wymiany danych pajęczynę całą siebie, wszystkie emocje i pragnienia wydając na żer osób o priorytecie równym lub wyższym niż jej własne.

Udoskonalanie umysłowej sieci, najpotężniejszego narzędzia władzy i inwigilacji, było od dziesiątków lat głównym celem Królowej. Przynajmniej takie wrażenie odnosiło się, patrząc na jej poczynania z boku. To, co niegdyś uchodziło za łaskę, dostępną dla wybranych, teraz stanowiło sens bycia Kahrańczykiem.

Cztery priorytety. Czwarty, najniższy, mieli cywile o kahrańskim obywatelstwie, jedyną dostępną dla nich siecią była ta, którą sami tworzyli, jedynymi danymi te, które sami udostępniali. Wyżej, mając trzeci priorytet, plasowali się żołnierze, mogli swobodnie czytać w umysłach cywili, nawet zamkniętych dla niższego priorytetu, a jednocześnie nigdy nie udostępniali im własnych jaźni.

Drugi priorytet należał się wywiadowi... i Szczurom. Tego pierwszego nie tworzyli ludzie, lecz zwierzęta, szkodniki, od których roiło się w każdym większym mieście. Szczury, osobista gwardią Królowej, istnieli jeszcze w czasach, gdy sieć była prosta i nieskomplikowana, nie dająca żadnych możliwości, a nawet wyboru, kiedy coś ma być dostępne, a kiedy nie. Podobno Szczury nie blokowały wymiany danych między sobą. Jedyni ludzie, widujący Królową przy nieoficjalnych okazjach, żyli spleceni w jedną, zbiorową jaźń, posiadającą nieograniczony dostęp do wszystkich innych umysłów.

Nad nimi, w aureoli pierwszego priorytetu, stała już tylko Królowa. Potwór albo bogini, jedyna władczyni na świecie, mająca całkiem dosłownie wgląd w serca poddanych.

Gawosh odebrała ukierunkowaną myśl, pochodzącą od kapitana Nesnira Dasha z sekcji technicznej.

– Poruczniku, raport.

– Testowi piloci nareszcie dotarli – odpowiedziała w ten sam sposób, przeglądając w głowie czyjeś wspomnienia z wakacji na Nowej Elteni.

– Czy mogłaby pani nie zajmować się tym w tej chwili?

– Oczywiście. Przepraszam, panie kapitanie – powiedziała, dając sobie spokój.

Bez względu na to, ile nie napatrzyłaby się na lazurowy ocean, białe piaski plaż i kołyszące się łagodnie zielone parasole palm, w tej chwili nigdzie nie pojedzie. Urządzi sobie wakacje później i kto wie, może nawet z Lio-no-Chanem... bo przecież, cholera, właśnie z nim miała na nie ochotę, z nikim innym.

Zakochała się jak głupia. Idiotka.

– Dzisiaj zrobię pierwszy test – kontynuowała raport, powolnymi, mechanicznymi ruchami czyszcząc broń. – Miałam dużo czasu, by przeanalizować wszystkie dane odnośnie sieci zmiennoskórych. To nic skomplikowanego ani bardzo obciążającego dla układu nerwowego, niemniej nie można wykluczyć, że wystąpią problemy.

– Czekamy już wystarczająco długo, poruczniku. – Gdzieś daleko, niemalże w innym świecie, kapitan nalewał do kubka lurowatą kawę, którą serwowały wszystkie automaty w centrum badań sekcji technicznej. – Ten projekt wlecze się tyle lat, że przy standardach Imperium wszyscy nad nim pracujący powinni stracić głowy.

Obrońcy MuruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz